Zatem o koncercie DeeDee, o śniegu i o cudach!
Pierwszy się zdarzył w przedświąteczny wtorek.
Wieczorem :-)
Bo spadł śnieg!
Niektórzy nawet podejrzewali, że to ja go wyczarowałam ;-) Tak gorliwie o nim marzyłam, tak go zaklinałam...
Więc spadł.
Litościwy ;-)
Zaczęło sypać tuż przed koncertem - stojąc przed Archikatedrą, z niedowierzaniem zadzierałyśmy z Aśką głowy wysoko w górę...
No, sypał!
Bielusieński i mięciutki - wszystko jak należy :-)
Kiedy wyszłyśmy - Świętojańska była całkiem biała...
Wymarzony spacer po Starówce - zaśnieżonej, rozświetlonej - a potem grzane wino w Gwiazdeczce... Marzenia się jednak spełniają :-)
Drugi cud miał miejsce rano.
I trwał przez długie godziny naszej podróży...
Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego - poranna, wprost olśniewająca szadź i szron szczelnie opakowały wszyściutko przy drodze...
Niczym srebrny woal...
Każde drzewo, każdy listek, krzewy, trawy i kamienie.
Zmrożona, biała mgła, a w tle ciężkie, szarobure chmury.
Jak dostojne, jakże uroczyste...
To, co zazwyczaj ulotne, trwało parę godzin. Jak gdyby mgły nie chciały wcale opaść - srebrząc całą naszą drogę...
Odrobinę nierealną w swej urodzie...
Zapamiętam ją na zawsze.
Drogę, którą pokonywaliśmy w zupełniej niemal ciszy - w ten najsmutniejszy dla nas dzień Adwentu...
Piękną i posępną. I tego dnia zupełnie niemal pustą.
Jak gdyby Ktoś ją dla nas zaczarował...
Pierwszy się zdarzył w przedświąteczny wtorek.
Wieczorem :-)
Bo spadł śnieg!
Niektórzy nawet podejrzewali, że to ja go wyczarowałam ;-) Tak gorliwie o nim marzyłam, tak go zaklinałam...
Więc spadł.
Litościwy ;-)
Zaczęło sypać tuż przed koncertem - stojąc przed Archikatedrą, z niedowierzaniem zadzierałyśmy z Aśką głowy wysoko w górę...
No, sypał!
Bielusieński i mięciutki - wszystko jak należy :-)
Kiedy wyszłyśmy - Świętojańska była całkiem biała...
Wymarzony spacer po Starówce - zaśnieżonej, rozświetlonej - a potem grzane wino w Gwiazdeczce... Marzenia się jednak spełniają :-)
Drugi cud miał miejsce rano.
I trwał przez długie godziny naszej podróży...
Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego - poranna, wprost olśniewająca szadź i szron szczelnie opakowały wszyściutko przy drodze...
Niczym srebrny woal...
Każde drzewo, każdy listek, krzewy, trawy i kamienie.
Zmrożona, biała mgła, a w tle ciężkie, szarobure chmury.
Jak dostojne, jakże uroczyste...
To, co zazwyczaj ulotne, trwało parę godzin. Jak gdyby mgły nie chciały wcale opaść - srebrząc całą naszą drogę...
Odrobinę nierealną w swej urodzie...
Zapamiętam ją na zawsze.
Drogę, którą pokonywaliśmy w zupełniej niemal ciszy - w ten najsmutniejszy dla nas dzień Adwentu...
Piękną i posępną. I tego dnia zupełnie niemal pustą.
Jak gdyby Ktoś ją dla nas zaczarował...
A koncert DeeDee był fenomenalny.
Tylko DeeDee i fortepian.Repertuar - marzenie :-)
Sporo utworów świątecznych, ale też coś z repertuaru Billie Holiday, m.in. zachwycający 'Strange Fruit' i moje ulubione 'God Bless the Child'; poza tym 'Speak Low' Weila, 'Midnight Sun' i wiele innych...
Obłędne było nawet 'Jingle Bells' :-) I jakie inne!
Na bis zabrzmiało a capella 'Amazing Grace'. Potężne i fenomenalne wykonanie! Wysłuchane na jednym wdechu! Jak to świetnie określił Marek Dusza: 'Wykonanie godne Białego Domu!'.
No i sama DeeDee - w połyskującej, zielonej sukni z cekinów, uśmiechnięta i odrobinę natchniona :-) Trochę spiritual :-) A przy tym cudownie niepretensjonalna!
Wspaniały, wspaniały koncert...
No i ten śnieg...
I sama Archikatedra... Jak pięknie oświetlona!
Dorożki przy Placu Zamkowym...
Choinka wysoka po niebo i rozświetlone Krakowskie Przedmieście...
Chociaż tyle :-)
Zdjęcia takie, bo 'uzbrojona' byłam tylko w telefon ;-)
Ale że biało było - oto dowód!
Te dwa kolaże powyżej - wiadomo, a tu po lewej Pl. Bankowy zza samochodowej szyby, a po prawej ze spaceru z psem - parking nocą!
I jeszcze fragment koncertu DeeDee :-) Tutaj z VJF z 2009 - w fenomenalnym i moim ulubionym 'Don't Explain'! Tak ta Pani śpiewa! Chapeau bas!
Dobrej nocy i do zobaczenia!
Maggie - pięknie opisałaś te czary. Śnieg, Starówkę i Waszą drogę...
OdpowiedzUsuńByłam na Dee Dee też. Siedziałam tylko w miejscu, z którego nie było jej widać wcale. Więc tylko na telebimie widziałam ją i jej zieloną suknię :) Ale za to słychać było wyśmienicie. Dla mnie najpiękniejszym utworem było "Speak low".
Ale heca! To może się minęłyśmy :-)
OdpowiedzUsuńJa miałam fenomenalne miejsce - na samym środku, widziałam ją doskonale! Tylko że zapomniałam okularów :-( Ale i tak było nieźle!
'Speak Low' zaśpiewała obłędnie! A ja miałam dreszcze przy 'Strange Fruit' - słyszałam to już na koncercie w BB 2 lata temu!
Uściski!
Oj tak, Strange Fruit też!
OdpowiedzUsuńCzyli Ty byłaś jako VIP skoro na samym środku ;)
Też ją widziałam drugi raz, pierwszy w Kongresowej parę lat temu. Mimo, że śpiewała nieziemsko to jednak Kongresowa to nie to :)
podoba mi się zdjęcie pary idącej za rękę :)
OdpowiedzUsuńmnie też bardzo ucieszył tamten śnieg. a na taki koncert poszłabym z chęcią :)
pozdrawiam!
Zazdroszczę koncertu :) I śniegu :)
OdpowiedzUsuńI ciesze się, że świąteczny i noworoczny czas był dla ciebie udany :) No i że M. w prezencie na nowy rok daje ci tyle słów...! :)
Ybo, od razu że VIP ;-)
OdpowiedzUsuńJa DeeDee widziałam za Zadymce Jazzowej w kameralnej dość sali pięknego Teatru Polskiego w BB! I to był prawdziwy odlot! Bite dwie godziny grania!
A w Sali Kongresowej koncertów nie znoszę... Choć i Cassandrę tam właśnie widziałam, i Branforda, i wielu, wielu innych... Ale klimat tam żaden :-( Tylko raz widziałam tam czary - jak Tom Waits zrobić z Kongresowej prawdziwą, zadymiona spelunkę z klimatem :-)
Uściski!