OK, śmiejcie się, proszę bardzo...
Ale MÓJ DZIEŃ zaczął się dziś od tej właśnie piosenki :-)
Uwielbiam ją!
***
Czasami jest po prostu dobrze.
I chyba o to chodzi w życiu.
Dobrego dnia Wam życzę!
PS Jak tylko się wykuruję, idę potańczyć :-)
PS Jak tylko się wykuruję, idę potańczyć :-)
Idę z Tobą! :DDD
OdpowiedzUsuńJa też wkrótce idę potańczyć:)
OdpowiedzUsuńZdjęcie - cudo!
Mój dzień zaczął się znakomicie, co tu dużo gadać:)
PS Bardzo NIE lubię tej piosenki:)
Mamurdo, niewykluczone :-)
OdpowiedzUsuńDelie, jakieś masz przykre z nią wspomnienia, czy jak? No bo to aż NIEMOŻLIWE jej nie lubić ;-)
Nie lubię i już:) Jakaś taka banalna jest:)
OdpowiedzUsuńNo, pościelówy z zasady są banalne ;-)
OdpowiedzUsuńJak i sama miłość, hahaha!
znam niebanalne piosenki o miłości, która faktycznie banalna bywa:)
OdpowiedzUsuńTo dawaj je szybko!!!
OdpowiedzUsuńBo aż ciekawa jestem :-)
Kurczę, chyba gorączki znów dostałam, hehehe!
a "Both sides" Joni to nie jest piosenka o miłości też?:) nie tylko, ale:
OdpowiedzUsuń"I've looked at love from both sides now
From give and take, and still somehow
It's loves illusions that I recall
I really don't know love at all"
Pożycz mi dzisiaj trochę Twojego pozytywnego nastawianie:-)
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcie;)
OdpowiedzUsuńi chyba o to chodzi,masz rację.
pozdrawiam!
Delie droga, toś mi cytat zapodała ;-)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że 'BSN' to o miłości jest. Również. Na ale Joni to sobie zostawiam na inne nastroje...
A dziś tylko i wyłącznie Percy Sledge ;-)
Buziaki!
Heidi, śmiało, częstuj się :-)
OdpowiedzUsuńMonisiu, :-)
A ja dziś słucham Joni od rana.
OdpowiedzUsuńMaggie..................... :)))
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię!
Delie, oj u mnie Joni w chwilowej odstawce... Co oznacza, że jestem w szampańskim nastroju, mało skora do refleksji ;-)
OdpowiedzUsuńAle to chyba przez tę anginę. Bardziej się dołować nie chcę :-( Siły nie mam!
PS Najradośniejszą płytą Joni jest dla mnie Hissing of Summer Lawns - znasz?
Lafle, nie wygłupiaj się nawet ;-) Ja jestem neurotyczną socjopatką tak naprawdę ;-) Tutaj to tylko taka kreacja autorska :-)))))))
OdpowiedzUsuńostatnio przeczytałam coś iście banalnego, ale ujeło mnie to niesamowicie, że "prawdziwy facet uwodzi codziennie tą samą kobietę":)
OdpowiedzUsuńa co do piosenki to cóż powiedzieć, ja też tej piosenki wyjątkowo nie lubie:(
za to joni mitchell :both sides now: kupiłam własnie drugi egzemplarz za groszę na merlinie. mojej starej płyty już sie do końca nie dało wysłuchać, bo taka była zrysowana. a kupiłam ją gdzieś w 2000/2001 roku będąc jescze na aplikacje za kosmiczne wówczas pieniądze, ach
No ludzie, co Wy dzisiaj z tą piosenką? Ej, nie znacie się ;-)
OdpowiedzUsuńNiech no tu ktoś napisze, że fajna jest! O!
A Joni to moja ulubiona wokalistka ever! 'Both Sides Now' nie jest moją najważniejszą jej płytą, ale bardzo, bardzo ją lubię. 'Skomercjalizowała' się po wiadomym filmie ;-) ale to nie szkodzi, to może nawet dobrze! Zresztą potem jedną z płyt wydał jej Starbucks! Ten Starbucks! ;-)
Co za różnica z drugiej strony? Płyta fenomenalna! Znasz? Chodzi o 'Shine'. Uwielbiam też te wszystkie jej starocie, ale ponad życie kocham Misses oraz Night Ride Home. I wiele, wiele innych ;-)
Wielokrotnie tu zresztą o Joni pisałam :-)
Pozdrawiam serdecznie!
to niewytłumaczalne, po prostu nie lubię i już. drażni mnie jej początek...
OdpowiedzUsuńmój mąż ma podobnie z "woman in love", którą ja ubóstwiam.
No to bym się z Twoim mężem dogadała ;-) Bo ja w ogóle BS nie znoszę, hihi!
OdpowiedzUsuńUściski!
Ajjjj, jeden kawałek w wykonaniu BS lubię - 'Send In The Clouns'. Piękny jest!
OdpowiedzUsuńNalow, to jeszcze tylko to - odnośnie tego cytatu, który przytoczyłaś. Też może nic odkrywczego, ale mnie wzrusza: że nie chodzi o liczbę kobiet, ale o liczbę lat, które chce z Tobą spędzić ta jedyna...
OdpowiedzUsuńPowtarzam znajomym 'kolekcjonerom' ;-)
może to naiwnie, ale wierzę że tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuńa barbra jest jedną z nielicznych kości niezgody w naszej, zbieżnej co do zasady, wrażliwości muzycznej. mam do niej jednak niesamowity sentyment. kojarzy mi się z dzieciństwem, moją mamą i jej perfumami magie noir...
W takim razie całkowicie rozumiem tę słabość :-)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcie a sukienka wygląda jakby tylko czekała, żebyś ją założyła.
OdpowiedzUsuńKuruj się i idź potańczyć:)
Pat droga, oj no ta sukienka ma bujniejszą przeszłość, zdaje się, niż przyszłość ;-)
OdpowiedzUsuńPiosenke lubie, bo mam z nia mile wspomnienia ;-) Kuruj sie i pedz w tany! My sezon balowy dopiero w polowie lutego rozpoczynamy ;-) usciski Ania
OdpowiedzUsuńAniu (U-O-S), Ty jedna się znasz na piosenkach! ;-)
OdpowiedzUsuńA wybieracie się może na bal maskowy? Albo na bal do opery?
Uściski, kochana!
Bal maskowy nam sie marzy w Wenecji ale w tym roku znowu sie nie uda :-(
OdpowiedzUsuńZ moich ulubionych balow wiedenskich to caly czas Kaffeesiederball wiedzie prym :-)