środa, 20 kwietnia 2011

Rower!

Już myślałam, że nie zdążę z tymi zdjęciami…

W pośpiechu zgrywane, w pośpiechu tu je wrzucam…
W pędzie właściwie!

Wczorajsze :-)
M. na rowerze nie jeździ – on na nim gna!!! A ja za nim!!! Kupię sobie chyba hulajnogę ;-))) Będzie szybciej...
Jutro jeszcze trochę okruchów z minionego tygodnia tu wrzucę…
I kilka opowieści weekendowych :-)

Bo pysznie było!

Dłuuugi przedświąteczny maraton z Delie i z Chłopakami :-)
Tymi mniejszymi i tymi większymi!
Niedzielny spacer po Krakowskim Przedmieściu.
Kawa, pascha i podroby (sic!) w Piątej Ćwiartce
Kiermasz malarski w Arkadach Kubickiego…
I tamże gonitwy!!!
Szalone!
Dwa wielkanocne jaja, które zakupiłam od przeuroczej studentki ASP – barwione szpinakiem i drapane rysikiem w dmuchawce latawce :-)
Bardzo podobne do tych, które robi moja Mama! Tyle że te dmuchawce...
A później lody owsiankowe, które wcale nam nie smakowały… Teraz żałuję, że nie skusiłam się na rurkę z bita śmietaną :-(
I przystanek na bagietki, którymi Chłopiec miał potem nakarmić kaczki w Saskim…
I harleye, których miało być całe mnóstwo, a przejechał jeden ;-)

I ławki grające Chopina – a właściwie jedna zaledwie działająca…
Może to dlatego, że rok Chopina minął - nikt usterek nie naprawia... Może teraz powinny recytować poezję Miłosza? ;-)

I Chłopiec jadący w wózku M. ;-).
I M. w błękitnym  przeciwdeszczowym kapeluszu – mimo braku deszczu… Bo uparł się i basta! I wyglądał w nim jak Miś Paddington :-) Albo Krzyś z Kubusia Puchatka…

I dziwna pogoda jakaś…

A potem spotkanie z Zosia i Tosią…
Wspólny długi spacer…
W poszukiwaniu żółwia ;-)
I lody na patyku!
I harce w hamaku.
Zainicjowana przez starszą kuzyneczkę zabawa w sklep (M. w roli dostawcy produktów, hehe) i całe mnóstwo figli i wygłupów!




I będzie jeszcze bukiet żonkili zanim wyjedziemy…
I opowieść o tym, jak palma wielkanocna wylądowała w kałuży ;-)
I o tym, jak M. został obdarowany tulipanami na targu :-)

Do kina się w końcu nie wybrałam, za to obejrzeliśmy kilka świetnych filmów w domu…
I dokończyłam pozaczynane książki.
I wypróbowałam nowy przepis na paschę :-)
I zapakowałam kolejny karton ubranek, z których powyrastał M.
I jeszcze dużo, dużo więcej się działo, ale nie zdążę dziś o tym już napisać…

Bo środy są u nas w biegu…
W sprincie ;-)
Mam tylko nadzieję, że zanim dotrę na Pl. Trzech Krzyży, uda mi się łyknąć w przelocie moją środową solową kawę ;-)
I posłuchać jakiegoś energetycznego kawałka po drodze!!!

A piosenka na dziś taka:
Adekwatna :-)



Do jutra!!!

5 komentarzy:

  1. Napis "góralek na rowerze mnie rozbawił bardzo!:)
    Ja Ty teraz za nim nadążysz?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nadążam ;-)))

    Nas ten napis też rozbawił! To najlżejszy z dostępnych laufradów - co mnie akurat baaardzo cieszy ;-) bo M. czasami go porzuca i biegnie co sił w nogach w stronę jeziorka na przykład...

    Osiwieję! Jeszcze bardziej ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. post w iście sprinterskim tempie! :)
    rowerek rewelacja, niech no go tylko Jaromir zobaczy! :)
    nasza sąsiadka parkuje taki samobieg koło naszych drzwi, nie ma końca westchnieniom, achom i ochom!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawał świata można zobaczyć z tego "góralka":) Rozczulający Maluszek!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytajac Twoj wpis az dostalam zadyszki ;D naprawde! Maggie, a jakie filmy ogladaliscie??co doczytalas?zdradzisz mi?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)