Jeszcze kawałek wstecz… Porządkuję zdjęcia i stąd trochę tu zaległych… Późna jesień w ogrodzie Przyjaciół… M. i Cyrus :-) Pełna komitywa… |
A poza tym – tak w skórce telegraficznym – sobotnia kawa z A., niedzielne spotkanie z Hanią i jej rodzicami, wczoraj pół nocy z Dziewczynami, duża blacha carrot cake i tuzin czekoladowych muffinów z malinami, wiosenne śniadania, kiełki i rzodkiewka… Kino, książka, zaległa prasówka…Trochę nowej muzyki, dużo tańca, a dzisiaj od rana to. Zasłuchani, zachwyceni – gorąco Wam polecamy! I bardzo pięknie dziękujemy! Bo to był prezent dla M. :-) Posłuchajcie chociaż fragmentów! A ja walczę z upiornym bólem pleców :-( Wrrrrr… |
Piękny ten pies:) A za namar wielkie dzięki raz jeszcze:)
OdpowiedzUsuńCiao (ciało)!
PS This is NY jest z Barnes&Nobles:)
OdpowiedzUsuńWiem :-) Mówiłaś!
OdpowiedzUsuńCiao :-)
Już nie pamiętam co mówię, a co nie.
OdpowiedzUsuńSłabo:)
jakie fajne zdjęcia! a nam się marzy kot-przytulanka :)
OdpowiedzUsuńz tymi kaloszami jest coś na rzeczy, Jaromir też lubi je zakładać właśnie w domu! :)
moja Jagna tez najlepiej to by kaloszy nie ściągał :) coś w tym jest ;)
OdpowiedzUsuńMiałam takie same odczucia co do "Somewhere", rozczarowanie i wynudzenie, dłużyzny, którym brak głębi. "Lost in translation" też bardzo lubię i wcześniejszy "Virgin suicides":)
OdpowiedzUsuńPiękny pies! Starsza Siostra zabrałaby go do domu ;) Albo zostałaby z nim gdziekolwiek. Kalosze w domu niekoniecznie, ale za to crocsy non stop. Pełne uzależnienie, choć trochę jeszcze za duże, choć miały być na lato... Żadnej argument nie jest dobry. Reakcja M. na Twoje argumenty mistrzowska!
OdpowiedzUsuńNo uśmiałam się strasznie! :)) Argumentacja słabiutka, reakcja M. bezbłędna!! :)
OdpowiedzUsuńA wierszyki fajne, choć jakoś nie wiem dlaczego nie przepadam za wykonaniami starszego pana Stuhra...może dlatego że ciągle mam w głowie osła ze Shreka ;) Sama nie wiem :)
Pies bardzo, bardzo podobny do naszego Edisona - nawet jak na goldena wyjątkowo podobny - mogę porównać, bo dużo mamy w okolicy goldenów i labów, bo to miejsce pełne normalnych ludzi na poziomie, dlatego prawie nie mamy pitbuli, mastifów etc, brrr. Nasz jest wymarzonym kompanem dla N i wcieleniem łagodności:-)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, którą Somewhere nie podobał się, a ja chyba jedyną, której podobał się ;D Ja miałam także bardzo udany weekend, sobota w Krakowie,niedziela leniwie w domu i chwilę poza domem ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny Pies.
OdpowiedzUsuńMożna się w nim zakochać. Mogłabym się do niego tulić cały dzień! :)
Niech plecy wracają do normy!
F. jakiś smutny... Martwi się pewnie Twoimi plecami!
OdpowiedzUsuńbu
Hahah! uśmiałam się z tych kaloszy. Mądrala z tego Twojego M. ;))) Faktycznie musisz rozważnie dobierać argumenty ;)
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, najwidoczniej coś jest na rzeczy ;-)
OdpowiedzUsuńMagdo, jw. ;-)
Patrycjo, tak, 'Virgin Suicides' też lubię... Fajnie ktoś powiedział, że 'Somewhere' to jak ponowna (i nieudana) próba napisania tej samej piosenki... Kompletnie nic ten film nie wniósł...
Ewo, u nas crocsy zamiennie z kaloszami ;-) Za duże, zielone!
Anik, tak, ten osioł się za biednym p. Stuhrem wlecze... ;-) Jednak tutaj obaj panowie S. są wyśmienici!!!
Aniu, Edison - piękne imię dla psa... Że wcielenie łagodności to prawda - to typowe dla tej rasy... My mamy w domy myśliwca (wyżła) i ma zupełnie inny temperament - ale trzyma sztamę z M. na szczęście ;-)
Kemotko, ale fajnie... Kraków! Jak ja za nim tęsknię!!!
Polko, dzięki :-)
Bu, ależ to nie jest F. ;-)))
Owieco, :-)
Ja spedzilam w nim zaledwie kilka chwil, ale rozbudzil na nowo moja ochote na spedzenie w nim znacznie dluuzszych chwil ;) Zwlaszcza, ze tam juz wiosna na calego - kwitly magnolie i bylo duzo bardziej zielono niz w Warszawie. Zatem w maju na pewno ponownie sie do niego wybiore.
OdpowiedzUsuńJak to nie F.? To może Ph.? To ja już nie wiem...
OdpowiedzUsuńbu