niedziela, 18 września 2011

Tylko piosenka…
I parę(dziesiąt) słów ;-)

Weekend bardzo udany :-) Mimo nieprzemijającego kataru…
Uciążliwego jak diabli.

Dwa dni (prawie) bez M.
Męski weekend mieli moi Chłopcy :-)
W Radziejowicach między innymi…

A ja w Domu.
Też fajnie :-)
Po dwóch miesiącach ciągłego pakowania i rozpakowywania walizek naprawdę się stęskniłam za ciszą własnych czterech kątów…

Wieczór u Delie…
‘Doserowe’ wino i dużo opowieści…
A jeszcze więcej zdjęć :-)
I filmy, których w końcu nie obejrzałyśmy ;-)
Ale to było do przewidzenia, hehe!

A w drodze powrotnej okazały jacht, który ktoś zaparkował grubo po północy na środku naszej ulicy ;-)))
I w którego istnienie nikt mi nie chciał dziś rano uwierzyć, hehe!
Ale tam stał! Pies mi świadkiem!!!

Dziś za to nieśpieszny spacer po jarzębinę…
I ta jedna płyta, której od rana słucham.
Shirley Horn: Here's to Life.
Nigdy mi chyba się nie znudzi. Przenigdy! 

***

A poza tym długa rozmowa telefoniczna z O. i szkolne dylematy mojej najdroższej (już) Licealistki…
Głowa do góry! Będzie dobrze! Będzie jeszcze fajnie! Będzie dużo lepiej! Z każdym dniem…
Początki często takie są…
Prawda?
A potem jest już głównie świetnie!
Choć czasem ciężko w to uwierzyć, kiedy każdy dzień zaczyna się matematyką o 7.30 :-(

Ech, jak dobrze, że ten etap już za mną ;-)
A z drugiej strony, jaka szkoda…
Już bym tę matematykę przebolała nawet, hihi! 

***

A piosenka taka...

So here's to life
and every joy it brings
here's to life
to dreamers and their dreams

may all your storms be weathered
and all that's good get better
here's to life, here's to love, here's to you… 

Uwielbiam ją. Uwielbiam Shirley Horn*. Brzmi tak dostojnie... I kryje w głosie jakąś tajemnicę...
Uwielbiam ten tekst... 

Spokojnego wieczoru!
U mnie zapowiada się wieczór z Johnem Updike’iem… Albo z Ryanem Goslingem ;-)
Zobaczymy…

*) Koncert Shirley Horn to jeden z tych, które mnie ominęły... Czego nie mogę przeżałować. Ten majowy, na który miałam już kupiony bilet, został odwołany w związku ze złym stanem zdrowia artystki. Został przełożony na 17 października 2005 r. Nie odbył się...  
Shirley Horn zmarła 20 października 2005 r. :-(


7 komentarzy:

  1. ja Shirley Horn nie znałam (sic!), ale spodobała mi się, spodobała...:)))) jak znalazł na długie, zimowe, krakowskie wieczory....:))))))))
    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam Cię odwiedzić wieczorową porą i posłuchac czegoś dobrego na dobranoc! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzałyśmy te najciekawsze kawałki ostatniego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Męski weekend - bezcenny!
    Wieczór z Delie - wspaniały.
    Jacht w środku nocy w środku miasta - magiczne.
    Udany był Wasz weekend ;)
    Szkoda tylko, że kataru nie udało Ci się zgubić. Zdrówka zatem!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lafle, oj tak, na długie wieczory zdecydowanie... Krakowskie :-)
    Shirley jest taka rozsądna w tym śpiewie... W każdej frazie... Naprawdę - osobowość!
    Uściski!!! Mój Ty drogi, studencki alter-życiorysie ;-)
    Do zobaczenia!

    Enchocolatte, jak miło... A wpadłabyś jeszcze na placek ze śliwkami :-)

    Delie, nie - najlepszych w końcu nie obejrzałyśmy!!! No dobra, ten ze schodami był jednym z the best ;-) Ale tej sceny z Joni nie widziałyśmy... Więc się nie liczy!

    Ewo, Ty jedna mi w ten jacht uwierzyłaś... Dzięki!
    Was podobno czeka fajny weekend za tydzień :-)
    My będziemy wtedy w górach :-)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja wczoraj obejrzałam 5 płyt z "Dumą i uprzedzeniem":) I miałam problem, żeby się oderwać i wyjść z domu na spacer, chociaż widziałam to tyle razy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo lubie Shirley Horn, pierwszy raz uslyszalam ja nie w oryginalnym wykonaniu, ale w remiksowanym utworze "Return to paradise" i od tej pory zakochalam sie w jej pieknym glosie.
    a taki weekend, sam na sam ze soba (znaczy sie bez moich chlopakow) tez bym chciala :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)