Ten bieszczadzki wpis Ewy obudził we mnie dawne tęsknoty…
I ogromny żal… Że nie mam zbyt wielu zdjęć z moich górskich wypraw… Bo jakoś
dawniej aparat fotograficzny nie był dla mnie stałym elementem ekwipunku ;-)
Wszystkie
zdjęcia (B&W), które tu dziś zamieszczam (za
uprzejmą zgodą autorki) są dziełem Małgosi...
Pewnej Dziewczyny z
Pomorza :-) Z którą niedawno, przy kawie i malinowych muffinach
(homemade!), gawędziłyśmy przyjemnie o tym i o owym... Również o górach
:-) Bo ze wszystkich mi znajomych Dziewczyn chyba właśnie M. kocha
góry najmocniej… Dlatego też pozwalam sobie (za Jej zgodą) odesłać Was jeszcze do
Jej jednego, bardzo przeze mnie lubianego, zdjęcia z Tatr (na którym zresztą
prezentuję się autorka).
|
Zdjęcia powstały w Tatrach Zachodnich... Lata świetlne temu ;-)
Podczas jednej z górskich, samotnych (sic!) wypraw Małgosi…
Kto ma ochotę na jeszcze więcej – zapraszam tu!
|
No więc jakoś mi tak smutno się zrobiło, że te góry tak daleko teraz…
Stąd ten dzisiejszy post.
No bo jak ktoś wychowa się w Domu z widokiem na góry…*
|
W latach szkolnych góry miałam na wyciagnięcie ręki. I zimą,
i latem… Zimą wagarowałam na nartach ;-) Serio! Latem wystarczyło zrobić mały
spacer i już było się na szlaku! Fajnie, prawda? W góry jeździło się na
weekend, na wakacje, na ferie zimowe…
A moja ulubione 'górska' piosenka to ta…
Jak nie znoszę tych wszystkich etno wycieczek AMJ, tych
jej muzycznych podróży do Lizbony i w okolice, a od tekstów Marcina Kydryńskiego
moje uszy więdną (czy to brak pokory, czy dystansu sprawił, że teksty
Iłłakowiczówny czy Poniedzielskiego zamieniła na ‘wyroby wierszopodobne’ MK?) ,
tak ‘tematy słowiańskie’ wychodzą Jej zjawiskowo… I brzmią tak prawdziwie… Dlatego
po ‘Bosą’ sięgam bardzo często… I udaję, że o najnowszych muzycznych
dokonaniach AMJ&Co nie słyszałam ;-) Sięgam więc po ‘Bosą’ i po ‘Szeptem’
:-) Bo ‘Czas rozpalić piec’ w interpretacji młodziutkiej AMJ nieodmiennie mnie
wzrusza i zachwyca! Ale o tym innym razem...
W każdym razie 'Bukowiny' słucham często… Ostatnio nawet
częściej ;-)
Zawsze, kiedy do gór mi tęskno… Jak dzisiaj na przykład!
I jakie cudowne jest to długie intro Możdżera...
I jakie cudowne jest to długie intro Możdżera...
***
Małgosiu, bardzo pięknie Ci dziękuję za możliwość wykorzystania Twoich cudownych zdjęć do zilustrowania dzisiejszego wpisu... W życiu bym takich sama nie zrobiła!!! Zatem DZIĘKUJĘ :-)
No i wiesz, może kiedyś razem się wybierzemy...
Z M. i z K.
Co Ty na to?
Dwie Mamy i dwóch Królewiczów w lektykach :-)
PS A jutro będzie o pierwszym polowaniu na kasztany :-) I dialogi będą! I dwa słowa o Panu Maluśkiewiczu :-)
PS 2 Bo teraz idę opłakiwać moją ulubioną lampkę nocną, którą M. potraktował dziś rano 'z buta' - dosłownie!!! I straciła swój dawny urok (czyt.: wylądowała w koszu na śmieci) :-(((
*)…to później widzi je, wychodząc Kruczą w stronę Brackiej
;-) Za każdym razem mam podobne złudzenie - że widzę góry na horyzoncie… Za każdym razem, kiedy tamtędy idę! Tak się
po prostu w szybie załamuje odbicie któregoś z budynków :-)
AMJ bliska memu sercu i fortepian Możdżera uwielbiam. Piękne zdjęcia gór. I jestem rozdarta między morzem i górami, bo tu i tam przestrzeń, wolność, bezmiar przestrzenie, a na nizinach tylko dachy, dachy, dachy.
OdpowiedzUsuńzawsze wolałam morze. i jakoś nigdy nie lubiłam chodzić po górach. ale mam ochotę to zmienić.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia. bije z nich spokój.
Enchocolatte, szkoda (a może dobrze właśnie) że to morze tutaj od gór taaak daleko... Stąd może tęsknota wieczna i rozdarcie. Niektórzy nie mają takich dylematów - po prostu góry położone są nad morzem ;-) Trochę zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńDelie, a co? W górach buty brzydkie trzeba nosić? ;-)))
Ja miałam teraz długa przerwę - ale czuję, że tęsknię, oj tęsknię... Że mnie Bukowina woła ;-)
A góry dają właśnie spokój. Inny niż morze...
I ciszę. Absolutną! Której nad szumiącym morzem nie uświadczysz...
Więc chyba nawet lepiej własne myśli słychać.
Jadę w Sudety niedługo. Ale nie wiem, czy z aparatem. Bo chyba nie po zdjęcia tam chcę jechać, a tak to wiadomo... Się pstryka ;-)
Dzięki za ten komentarz o butach.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Sudetach. Te góry znam stosunkowo najlepiej z weekendowych wypadów.
PS A tak naprawdę chodziło o to, że męczyłam się tam jakoś za bardzo, żeby mieć z tego przyjemność. Młoda byłam, teraz odbierałabym to inaczej pewnie.
OdpowiedzUsuńJa się broniłam przed górami całe życie. Zawsze marzyłam o tym, by pewnego dnia zamieszkać nad morzem. A los mnie ku górom pchał nieustannie. Na początek wylądowałam w Grazu, potem w Badenii-Wirtembergii, potem we Wrocławiu, a teraz prawie Bieszczady. Nie po drodze nad moje ukochane morze zupełnie. A jednak odnajduję w tym powoli jakiś sens. Zaczynam dostrzegać to, czego uparcie nie chciałam przez te wszystkie lata dostrzec. I tak sobie myślę, o czym już ostatnio pisałam, że to moje nowe miejsce to był całkiem udany prezent od losu. Z powodów wielu ;)
OdpowiedzUsuńMaggie, piękne zdjęcia Małgosi i piękna opowieść o Twoich górach.
Ja tam bym się chętnie wybrała w te góry sama. Zwłaszcza mając do wyboru opcje sama, albo z 1 i 3-latkiem. Co tam buty, kiedyś potrafiłam przejść całe Tatry w letnich sandałach :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Małgosi!
Delie, ;-)
OdpowiedzUsuńA z tymi górami, to ja też z podobnego powodu zazwyczaj wybierałam morze... Bo w górach się namęczyć trzeba... A nie zawsze mam na to ochotę ;-)
Sudetów właściwie nie znam wcale... Ledwo, ledwo!
Ewo, nie miałam pojęcia, że tak wędrowałaś po świecie... Jejku!
A może faktycznie jakiś niezamierzony cel w tych Twoich destynacjach był? Niedostrzeżony wcześniej?
Uściski!
Małgorzato, no uciążliwe takie towarzystwo, prawda... A w tych butach to naprawdę? ;-)
piekne zdjecia i piekna opowiesc. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń