czwartek, 14 kwietnia 2011

Co za noc! ;-)


Czasami mam wrażenie, że macierzyństwo to stan permanentnego wzruszenia…

Bo wzrusza mnie naprawdę wszystko…

Ubranka M., takie wciąż maleńkie, mimo że coraz większe – wzruszam się ilekroć rozwieszam pranie…

Buciki – w porównaniu z tymi pierwszymi – prawdziwe kajaki ;-) Jednak wzrusza mnie ich równy rządek w przedpokoju, zaraz obok naszych…

Zabawki, o które się potykam, poruszając się wieczorem po mieszkaniu… Te nieuprzątnięte ;-)

Maleńkie widelczyki i łyżki w szufladzie… I małe, porcelanowe miseczki – biało-niebieskie, te ulubione M.

Ta Jego mała łapka w mojej dłoni, gdy spacerujemy... I równy marsz, kiedy stara się dotrzymać tempa :-)
Uśmiech... Spojrzenie... Wszystko...

I ta coraz większa samodzielność M. - już nie sposób nadążyć… Kiedyś skrupulatnie spisywałam Jego codzienne osiągnięcia – dziś nie potrafię tego już objąć… Każdego ranka budzi się jakby nowy – i zasypia też już jakby inny… Dojrzalszy, mądrzejszy…

Ej, tak naprawdę to wcale nie jestem jakąś tam Mamą z łzawym okiem ;-) 
Chyba tylko tutaj daje upust tym emocjom... Bo tu, z drugiej strony, wzruszam się raczej w ukryciu ;-)

***

Ostatnie dni przyniosły nam garść zabawnych wydarzeń i anegdot…
I dziesiątki fotografii!
(A ja znowu tu z niczym nie nadążam...)
Ale też wszystko działo się w przyspieszonym tempie!
Czasami przy M. zapominam, jak życie potrafi gnać… Bo przy Dziecku każdy dzień jest tym osobnym, wyraźnym, pojedynczym… A w tym tygodniu wszystkie zbryliły się w jedną wielką i bezkształtną masę… Wracając wczoraj późnym wieczorem do Domu za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, czy to czwartek właśnie minął, czy środa… Nie zdarza mi się to często ;-)
 
Będziecie się śmiać, ale wczoraj nasz prawie dwuletni Syn po raz pierwszy nocował u BeBe, czyli u Babci Basi :-)
Do tej pory nie zdarzyło nam się zostawić Go na dłużej niż parę godzin pod opieką którejś z Babć czy Wujka Tomka… Wieczorne wyjścia organizowaliśmy zazwyczaj w ten sposób, że albo zabieraliśmy Go ze sobą, albo też któreś z nich zostawało z M. w naszym Domu (podobnie  podczas wakacji czy innych wyjazdów). I zawsze staraliśmy się wracać o takiej porze, żeby M. obudził się już obok nas…
Wiem, świry! ;-)

Zatem wczorajszy nocleg miał okazać się chrztem bojowym ;-)

No i kiedy rano (już przez siódmą!!!) zjawiliśmy się u BeBe, M. szalał w najlepsze w swoich pasiastych rajstopkach ;-) – uśmiechnięty i wyspany (Babcia mniej, bo pobudkę urządził o 5.15 – w Domu się Mu to nie zdarza!) – przywitał się ze mną całusem i…tyle! Na stęsknionego nie wyglądał…
Ufffff…

Z ogromną ulgą i zadowoleniem przyjęłam taki stan rzeczy :-)
Naprawdę jestem z Niego dumna!!!

Z siebie mniej ;-) bo nie dość, że nie mogłam zasnąć – kręciłam się pół nocy po Domu, porządkując różne różności, potem – kiedy w końcu usnęłam - kilkakrotnie się budziłam z myślą, że należy Dziecku poprawić kołderką (Tatuś M. zachowywał się bardzo podobnie, hehe)! Rozczulił mnie też pies, który z przejęciem czegoś (kogoś?) szukał i zamiast położyć się, jak zawsze, na kanapie ;-) czuwał obok pustego łóżeczka M.
Niesłychane…

Niedobrze z nami, prawda??? ;-)

Ale – zostało już postanowione – powtórzymy to :-)
Może nawet za tydzień… A może już w weekend?
Skoro BeBe nalega ;-)
I wtedy zamierzam się wyspać, bo dziś spałam (nie-spałam) cztery godziny zaledwie… Co najdziwniejsze, przez cały dzień czułam się tak, jak gdybym to ja spędziła noc poza Domem ;-)
Naprawdę!

I wiecie co? M. jakoś tak wydoroślał przez tę jedną noc… A może mi się tylko tak wydaje?

PS Tydzień w obłędnym tempie – może jeszcze przed Świętami uda mi się złapać własny ogon… A nowych zdjęć mnóstwo: M. w kałużach, M. w kaloszach, M. na zjeżdżalni…
Dziś jeszcze zaległe z minionego lata… Od jutra obiecuję – będziemy tu bardziej na bieżąco ;-)

8 komentarzy:

  1. Maggie, mnie wzruszają małe, ciepłe i straszliwie gładkie stópki Franka o poranku, jak bierzemy go do naszego łóżka takiego zaspanego :) ale zabawki leżące w całym domu już mniej ;))
    Macie BeBe? Fajnie! My mamy Babi :D Tak Zuzka mówi od zawsze na moją Mamę. I tak już zostało. Nie Babcia, tylko Babi :)
    Wrzuć koniecznie aktualne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętasz o nocy gier planszowych u nas?:)
    Takie noce bez dziecka są czasem potrzebne:) Wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach jak ja bym chciała Glusia choć na jedna noc u babci zostawić!! :) Ale na wyspie to nimożliwe...więc czekam...i cieszę się z waszych wolnych chwil ;) I brawa dla samodzielnego M.! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja nieśmiało do "Klubu Świrów" swą kandydaturę zgłaszam ;).
    Właśnie wałkuje babciną podłogę w kuchni ;),
    od wczoraj wieczór jest u Babci, mini wagary od żłobka ;)... ale dla formalności dodam... że pojechała i nocowała tam ze mną ;).
    Sama jeszcze nigdy. Ale już w ten weekend to zmieniamy.
    W niecierpliwości - co do kolejnych zdjęć ;)
    i w serdeczności :) życzymy dobrego dnia i weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Owieco, jak ładnie ta Babi brzmi :-)
    A BeBe to Mama mojego Męża zapoczątkowała - podpisuje się tak w SMSach do mnie ;-) Więc ja Jej odpisuję eMeM, czyli Babcia Basia do Mamy Maggie ;-) Albo Brigitte Bardot do Marylin Monroe, hehe! Dobre inicjały, prawda?

    Anik, czyli Wy też jeszcze nigdy? ;-)

    Zosiu, uff... Wygląda na to, że jest nas więcej ;-) Powodzenia w weekend! I daj znać, jak poszło :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z. nie spała jeszcze poza domem. W swoim domu bez nas, też nie. ;)
    Z tym wzruszeniem to masz rację. Czasami mam wrażenie, że wzruszam się zbyt łatwo, za często.
    Na zdjęcia M. w kaloszach chętnie poczekam.

    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  8. wzruszenie :) doskonale rozumiem :) i tak dzień w dzień, i tak nawet po bardzo męczących chwilach i zgrzytaniu zębami, i tak do końca życia? :))
    my się przymierzamy do weekendowania Ewki u dziadków, a mamy do nich (do dziadków) 150 km. stres jest, niemały...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)