niedziela, 25 września 2011

NY i inne miejsca przeznaczenia... Oraz ciąg dalszy ;-)


Gdzie jesteśmy?

W Nowym Jorku :-)

No, przynajmniej byliśmy tam kwadrans temu ;-)

Nie powiem, fajnie było... A M. to najbardziej podobały się taksówki!


***

Kij w mrowisko...
Bo jednak wrócę do tematu.
Bo pół nocy wtedy nie przespałam... A właściwie to oka nie zmrużyłam do rana.
W dodatku wcześniej, zamiast pakować walizkę, siedziałam do nocy odpisujac na komentarze ;-)
Co zaowocowało niepotrzebnymi zakupami wczoraj ;-) bo oczywiście czegoś tam do walizki zapomniałam wrzucić... Klasyka ;-)

Ale, ale...
Źle mnie chyba zrozumiałyście w większości :-(
A może w mniejszości?
Bo nie było to o wyborze, jakiego każda z nas dokonała... O tym, który słuszny, który nie...
Nie o tym!
Bo nie przyszło mi do glowy cudzych wyborów i decyzji oceniać czy komentować...
Więc struchlałam, czytając w komentarzach stopniowanie: no, która mama zła, lepsza, najlepsza...
Nie o tym miało być!!!

W zamierzeniu miało być o czymś zupełnie innym...
Jednak potoczyło sie w wiadomym kierunku.
Ale już chyba nawet nie zamierzam tego wyjśniać i prostować. Bo widzę, że donikąd w ten sposób nie dojdziemy...
W każdym razie przykro mi niezmiernie, że niektóre z Was poczuły się dotknięte albo nawet urażone - co wyczułam w tonie poniektórych komentarzy...
Przepraszam. Bo nie to było moim zamiarem.

W dodatku Tatuś M., odwożąc nas w czwartkowy ranek na dworzec - przejęty moim zaangażowaniem ;-) i poczuciem klęski (sic!) - zafundował mi wykład nt. społeczno-politycznego tła dyskursu, przyrostu PKB i o polityce społecznej państw na dorobku ;-)
Jakbym o tym nie wiedziała ;-)
Ale tu nie chodziło przecież o logiczne przesłanki i zdroworozsądkowe przyczyny takiego a nie innego dyskursu. Tu chodziło o emocje. Moje emocje. Wyłącznie.
Ale jednak zostałam do reszty pokonana...

Zatem muszę się pokajać ;-)
Ale wszystko to przez zmasowany atak pracujących zawodowo Mam maluchów... Z którym to atakiem mam ostatnio nader często do czynienia. Albo mam pecha, albo jednak coś jest na rzeczy...
I ponieważ media wyraźnie promują taki, a nie inny model macierzyństwa (w taki, a nie inny sposób oraz z takich, a nie innych powodów), poczułam się odrobinę zaszczuta...

I sądząc po liczbie maili, które nadeszły do mnie w wiadomej sprawie (wiele Mam nie zdecydowało się na komentarze głównie chyba z tego powodu, że cała ta dyskusja poszybowała w zgoła odmiennym kierunku, mianowicie w stronę istoty wyboru takiego lub takiego modelu rodzicielstwa), śmiem nadal sie upierać, że coś jest na rzeczy...
Ale - umówmy się - temat jest nie do pokonania...
Z wielu powodów.

Dlatego, zamiatając po tej całej, mało owocnej niestety 'awanturze' ;-) uśmiecham się do wszystkich fajnych Mam z taką samą sympatią i zrozumieniem :-)
I proponuję piosenkę...




I już wiem, o co chodzi z górami i dlaczego chyba jednak bardziej lubię morze...
Bo w górach jest cel i koniec. Szczyt i dno. Ciągła sinusoida. Ekstaza i udręka po prostu ;-)
A morze bezkresne... Mantra przypływów i odpływów. Bez końca i bez przyczyny.

I chyba znajduję się teraz w takim punkcie mojej drogi, że potrzeba mi bezkresu... Zamiast celu.
Potrzeba mi wielkiej wody... I już!

Kiedyś ktoś mi powiedział, że ta piosenka definiuje mnie jak żadna inna... I zrobiło mi sie całkiem miło wtedy!
Teraz, po latach, gdy jej słucham, to już nie jestem pewna, czy to akurat dobrze, że to ta piosenka akurat ;-)

Ale wciąż bardzo ją lubię. Śpiewać ją nawet lubię ;-)

PS I jeszcze jedno: za niecały rok wracam do pełnowymiarowej pracy zawodowej. Za niecały rok M. pójdzie do przedszkola. Wszystkim tym, którzy podtrzymywali mnie na duchu w chwilach zwątpienia, w momentach załamania i w takie dni jak tamta środa ;-) oraz wszystkim tym, którzy wytłumaczyli, dlaczego warto 'trzymać się swoich chmur', nie zerkając co i rusz na innych - z calego serca dziękuję. Dziękujemy.


PS#2 Przysięgałam sobie, że komputer otworzę dopiero po powrocie ;-) Nie wytrzymałam, hehe!
Odrobinę zaczynają już rudzieć drzewa wysoko na horyzoncie...
Kawa na tarasie z widokiem na wierchy. Wyborna. Tylko nad Bałykiem smakuje może odrobinę lepiej :-)
Ale góry to góry! Bo czasem dobrze jest ujrzeć cel i kres tej całej 'wędrówki'... Wtedy lepiej widać jej sens.

I znad tego kubka kawy Was pozdrawiam! I z Nowego Jorku ;-)


Przez pewien czas nas tu nie będzie. Ale wrócimy!
A jak wrócimy, to zaczniemy od książkowego wpisu. Od stosiku.
Z dedykacją dla Kemotki :-)

PS#3 Za lekturę 'Czarnego mleka'  Elif Safak się właśnie zabrałam. Chyba bardzo dla mnie ta książka... Zachwycająca. Choć inna niż wcześniejsze książki ES...
Lubicie Elif Safak?








14 komentarzy:

  1. kurcze ja też chcę sięgnąć po "Czarne mleko!", koniecznie! obym nie zapomniała o tym tytule :)

    tymczasem zbieramy kasztany, dużo kasztanów, póki są! i pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyślałam sobie że ja chyba teraz jestem w stanie, w którym bardzo przydały by mi się góry... :) Chociaż morze uwielbiam za bezkres właśnie :)
    I ze wstydem przyzają że zaległości czytelnicze mam potworne odkąd jestem na Wyspie i odkąd jestem mamą nadpobudliwego wrzaskuna ;) Dlatego lubię wszystkie twoje posty o książkach i zapisuję w notesie listę czytelniczych życzeń :)
    ...a poprzedni post był świetny i potrzebny, wiem że kosztował cię dużo :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie sobie zamarzylam o Elif Safak, szczególnie jak zobaczyłam o czym jest czarne mleko! jestem ciekawa własnie opinii o niej:) pzdr i często czytam twoje posty:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypoczywajcie:)
    Maggie, ta awantura między nami;) uswiadomila mi, że choc lacznie rok spedzilam w domu z dzieckiem, to przez caly czas mialam poczucie i odbieralam sama siebie (ludzie na ogol też mnie tak odbierali) jako matka pracujaca, a nie domowa. Również wtedy gdy "siedzialam" w domu. Moze to dziwne, ale tak wlasnie było;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, mi sie wydaje, ze zrozumialam o co Ci chodzilo, a post byl swietny, bo czasami sama sie zastanawiam nad roznymi rzeczami i staram sie pogodzic z tym, ze nie moglam spedzic tych pierwszych lat zycia z moim malym czlowiekiem w wymiarze full time...a reszte postu doczytam na spokojnie pozniej, bo ide sie rozpakowac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, Maggie, dobrze że poruszyłaś ten temat i szkoda, że moja teściowa nie komputera i internetu :)
    A może i mnie by się przydało, i jakieś spotkanie z Tobą też! :)
    Miłego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie, ja absolutnie nie urażona i jeśli wyczułaś coś w moim komentarzu, to niesłusznie! :) ja po prostu rozumiem i jedne i drugie mamy :) i zawsze będzie wymyślanie która ma gorzej a która lepiej. Ale generalni chodzi o to, żeby się wspierać.
    PS. Teraz nie dość, że się "tłumaczysz" ;) to jeszcze niepotrzebnie przepraszasz nas- matki, które siedzą, czy nie siedzą- pracują! wszystkie! :) pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Udanego pobytu Maggie...! bede spokojnie czekac na Twoj powrot i na kolejny ksiazkowy wpis... :-) Serdecznosci. M

    OdpowiedzUsuń
  9. Wypoczywajcie pod złotymi drzewami z widokiem na góry! To musi być piękne miejsce. A jeśli chodzi o życie, bycie mamą i podejmowanie decyzji, to żadna z tych kwestii nigdy nie była, nie jest i nie będzie prosta. Zawsze będą takie dyskusje, zawsze coś się mniejszości lub większości nie spodoba. Dla mnie ważne jest, aby moje decyzje były tylko moje, co niestety nie jest dzisiaj łatwe, bo presja otoczenia bywa ogromna. Ale staram się. I lubię swoje życie, kiedy jest naprawdę moje i po mojemu.
    Podoba mi się ten kawałek NY, który dzisiaj pokazałaś i ta nowojorska taksówka. Bardzo!
    Czarnego mleka nie czytała (jeszcze :), a Marylki nie lubię, więc i piosenka niestety dzisiaj nie moja. Choć wielką wodę uwielbiam!
    Uściski,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. a mnie, choc Maryli nie slucham, ta piosenka bardzo przypadla do gustu! milego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Olga, po wczorajszej burzy sypnęło tyyle kasztanów, że ledwo do Domu je przydźwigaliśmy ;-)
    Safak koniecznie!!!
    Buzi!

    Anik, oj kosztował, kosztował... Ale wczoraj zadzwonił do mnie Ktoś Bardzo Ważny i usłyszałam, że jest ze mnie dumny... Właśnie z takiej, a nie innej decyzji :-) I poczułam ulgę. Ogromną!
    Uściskaj ode mnie tego 'nadpobudliwego wrzaskuna' ;-)

    Monino, polecam, polecam :-) I miło mi ogromnie! serdeczności!

    Delie, tym się właśnie zajmujemy :-) Odpoczywaniem! Od 'siedzenia' w Domu ;-)
    I powtózę to, co Ci napisałam już w mailu - że też cały czas czuję się matką pracującą, serio! Ale jednak w oczach ogółu jestem jednak matką domową, mimo że macierzyństwo wcale mnie nie 'udomowiło' (w sensie nie 'udupiło'). Wcale a wcale!!! Ale zawodowo nie płynę w tej chwili na wysokiej fali, nie jestem w pełni aktywna i po raz kolejny rezygnuję z powracającej jak bumerang propozycji powrotu w 'normalne' tryby. A jest mi coraz ciężej, bo trwa to już trzeci rok... To długo! Bo 12 miesięcy to Ci wszyscy darują, ale 3 lata w oczach większości to dziwactwo, fanaberie i/albo lenistwo w czystej postaci oraz brak ambicji... Zrozum.
    O to mi chodzi... Tak uogólniajac ;-)
    Uściski!

    Atsanik, ech, no bo nie potrafiłam tego wszystkiego ująć do końca w odpowiedni sposób chyba... Rozpakowana już? :-)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  12. Enchocolatte, to masz już pomysł na prezent gwiazdkowy dla teściowej - stale łącze ;-)))

    Spotkanie koniecznie - czekam na sygnał! Póki kasztany z nieba płyną... Chcę Was zabrać na kasztany! W jedno takie miejsce :-)

    Owieco, bardzo to ładnie ujęłaś :-) Chyba takiej właśnie konkluzji zabrakło w moim poście! Dzięki, kochana! Serdeczności!!!

    Mamsan, będzie, bedzie o książkach! Buziaki!

    Ewo, dla mnie Maryla to tylko i wyłącznie ten song :-) Nic więcej... No może jeszcze parę staroci... A ten kawałek NY to m.in. od Delie, z Waszej marcowej wyprawy :-)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię książki Elif Safak, ale jestem tak książkowo "do tyłu", że nawet nie wiedziałam, że ukazała się jej nowa książka. Zaraz sobie ją zamówię, a książkowego wpisu nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamiętam tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)