środa, 21 września 2011

Ale dlaczego ja się w ogóle tłumaczę?

Spokojnie, to zeszłoroczne... 

;-)

Miało być o nadchodzącej jesieni, ale...


...zerknęłam do Ewy (inspirujesz mnie ostatnio!) i wrzucę poniżej to, co zamieściłam w komentarzu :-) 

Musiałam...

I z góry przepraszam te Mamy, które urażę... Ale to trochę w 'obronie własnej', więc powinno mi zostać wybaczone ;-) Zresztą chętnie podyskutuję, więc komentujcie!



"Zastanawiasz się czy pracuję?? Oooo tak, JESTEM MAMĄ. To sprawia, że jestem zarówno budzikiem, kucharką, sprzątaczką, kelnerką, lekarzem, nianią, pielęgniarką, stróżem, fotografem, doradcą, szoferem, studentką, organizatorką przyjęć, osobistym asystentem, księgową, bankomatem, pocieszycielką, nigdy nie mam urlopu, wolnych dni ani płacone, kiedy jestem chora. Pracuję dzień i noc. Jestem na dyżurze całą dobę do końca mojego życia. Skopiuj, jeśli jesteś DUMNĄ MAMĄ :)"

...więc co do przytoczonego przez Ewę cytatu, który też mi gdzieś mignął w sieci - zawsze powtarzam, jak istotny tu jest dyskurs... Bo dostaję szału, kiedy słyszę o którejś z Mam, że 'siedzi' w Domu z Dzieckiem... Choć inna sprawa, że są takie, które siedzą...
Ale ja ich nie znam akurat!
I ja nie siedzę!
Zresztą podoba mi się również określenie 'kura biurowa' w kontekście wiadomym ;-) Bo niby dlaczego tylko domowa?
Zerknijcie też tutaj :-) Koniecznie!
Ech, temat rzeka... Nie wchodzę głębiej, bo nie sposób tego ogarnąć w kilku słowach. Kiedyś nawet przygotowałam sobie potężny post na ten temat, ale nie odważyłam się go wrzucić ;-) Bo wg mnie są wartości, których nie powinno się relatywizować. ale te dwa lata 'siedzenia' w Domu i liczne reakcje środowiska uświadomiły mi, że inni mogą uważać inaczej... Że jednak wszystko można relatywizować...
Może tak...
Napiszę tylko jedno, bo potwornie mnie to frustruje (jednak!) - mimo że jestem mamą równolegle 'siedzącą' w Domu z Dzieckiem i pracującą (częściowo) zawodowo w Domu i poza Domem... Ale nie mam
dylematów typu żłobek/niania i to mnie miejscowi w odrębnej kategorii. I jednak - jakby nie patrzeć -'siedzę' w tym Dom już drugi roku.
W każdym razie niejednokrotnie podczas towarzyskich spotkań zadawano mi (głośno!) pytanie, czy nie tęsknię za 'normalną' pracą... Czy mi czegoś nie brakuje... Odpowiadam więc, że tęsknie... I że mi brakuje, owszem!
Ale, że skoro za czymś tęsknić muszę, wolę za pracą niż za Dzieckiem.
I za diabła nie mogę pojąć, dlaczego podobnie sformułowanego pytania nikt nie zadaje siedzącej obok Dziewczynie, która (z wyboru, naprawdę z wyboru - bo to najczęściej* jest jednak wybór, nie oszukujmy się... Wybór między Domem a rynkiem, między kupię a nie kupię, kupię teraz a kupię później, między zechcą mnie z powrotem czy nie zechcą, między myślę o Dziecku w pracy a myślę o pracy w Domu itp. - ryzyko jest po każdej stronie) wróciła do pracy zawodowej wcześniej, zostawiając Dziecko (przykładowo) z nianią lub w żłobku...
Ale nikt tego pytania Jej nie zada...
Nie zapyta (głośno), czy aby nie tęskni za Dzieckiem, 'siedząc' w pracy!!!
Nikt nie zapyta, bo wiadomo, że tęskni? Bo żal? Bo?
Dlaczego?
A czy ja tęsknię za pracą zawodową? No pewnie nie... Pewnie lubię 'siedzieć' w Domu... Jakaś nieambitna jestem. Więc zapytajmy... Głośno! A siedząca obok Dziewczyna będzie się mi przyglądać z żywym zainteresowaniem... Niedowierzaniem? Politowaniem? Bo nie ze zrozumieniem, o nie! A czasem doda od siebie coś... Że mnie 'podziwia' na przykład... I ja słyszę ten cudzysłów... Słyszę go jeszcze długo, długo...
A ja miotam się tylko, żeby odpowiedzieć w taki sposób, żeby nie urazić tej Dziewczyny obok... Dacie wiarę?
I zachodzę w głowę, dlaczego ja się w ogóle komukolwiek tłumaczę?
Dlaczego to ja się tłumaczę?

Mamy, czy Wy też słyszycie ten cudzysłów? Czy to od 'siedzenia' w Domu takie mam problemy ze słuchem... Czy też się tłumaczycie?
I jeśli któraś z Was jest tą Dziewczyną obok, błagam, niech się nie pogniewa na mnie...
Bo nie to jest moim celem.

Miało być o nadchodzącej jesieni!
To już po powrocie. Bo jutro, bladym świtem zmykamy stąd ;-)
Żeby pojutrze obudzić się już bliżej gór.
I chmur :-)

Do zobaczenia zatem!
I pozdrawiam :-)

*) ale też mam pełną świadomość, że nie zawsze jest to wybór... Że to bywa konieczność. Ale też 'konieczność' dla każdego oznacza coś innego...


53 komentarze:

  1. Dobrze że dodałaś, że czasami to konieczność, bo może tata dziecka nie ma pracy i on zostaje w domu:D. Ale, do rzeczy, wiem o czym mówisz, kiedy moja trójka dzieci była mała, byłam w domu 6 lat i nigdy tego nie żałowałam, wtedy właśnie zadbałam o swoje życie wewnętrzne i zewnętrzne(dzieci, dom , relacje z ludźmi) ale spotkało mnie dużo szyderstwa i niezrozumienia, w szczególności od tych osób,które miały w tym temacie dużo do zarzucenia sobie właśnie.
    Zdążyłam też zrobić"karierę" teraz jestem w domu z czwartym dzieckiem i jestem szczęśliwą i spełnioną mamą na każdej płaszczyźnie:DDDDDD
    Maggie-ściskam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, nigdy nie bedziemy obiektywne w opiniach na ten temat, bo albo jestesmy matka a albo matka b. Albo bardziej jedna lub bardziej druga.
    Po drugie, często matki niepracujace zawodowo traktuja jako gorsze te, ktore wrocily do pracy i 'zostawily' dziecko (tak samo trafny zwrot jak 'siedzenie w dom'z dzieckim, prawda?). Z roznych powodow.I często niezamierzenie i bez zlych intencji:) I vice versa-chociaz ja tego ostatniego nie mogę zrozumiec. Choc mogę zrozumiec pierwsze czasami.
    Chyba tyle:) Bo moje wlasne rozterki zostawie w mojej glowie.
    Pozdrawia Dziewczyna ktora na zlamanie karku po 13 godzinach pracy pedzi taksowka na lekcje pianina z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krokomierz chodzi ostatnio i mi po głowie, żeby obalić mit "siedzenia" w domu! Powrót do pracy - bardzo chętnie, tylko dlaczego muszę ukrywać, że mam dzieci, a jeszcze bardziej że mam 3 dzieci gdy dochodzi do pytania o stan rodzinny i wszystkie moje pozostałe atuty pryskają niczym mydlana bańka. Temat na dłuższą dyskusję, na jakieś lobby czy coś??? :)
    Maggie do miłego! Odpoczywaj i zbieraj pozytywną energię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam do pracy bo musiałam. Ale gdybym nie musiała, też bym wróciła. Nie czuję się z tego powodu ani gorsza ani winna. Bo to wcale nie oznacza, że kocham mojego Syna mniej, albo miłością gorszą. Albo, że praca jest najważniejsza, bo nie jest. Chociaż teraz chętnie "posiedziałabym" sobie w domu z pół roku. Ale nie mogę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. PS a koniecznosc bywa czasem trudna do zrozumienia dla kogos kto mial jeśli komfort wyboru... To nie zawsze koniecznosc podyktowana pozadaniem awansu i nowego samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, cieszę się, że to napisałaś. Ja nie miałam czasu, aby zagłębić się w temat, ale czytam Twoje słowa i odnajduję w nich moje własne myśli. A teraz jest wieczór, wróciłam z trudnego spotkania, padam na twarz i gotuję się ze złości i bezsilności jednocześnie, więc może nie powinnam pisać? Ale skrobnę tutaj choć kilka słów. Bo temat, choć rzeka, to ważny niezwykle. Ważny dla mnie, bo jestem mamą na cały etat, a mimo to jestem nadal tą dziewczyną, która kiedyś mamą nie była, nadal mam swoje marzenia, swoje plany, swoje życie i walczę jak lwica o to, by ono nigdy nie zgasło. Tęsknię za swoją pracą, tęsknię za wieloma rzeczami, które zostawiłam za sobą, ale nadal wierzę, że do nich wrócę, Bo choć będę mamą do końca życia, to jednak moje Dzieci pewnego dnia zaczną żyć swoim życiem. A ja zamierzam wrócić na swoje ścieżki, które kiedyś wydeptaliśmy z M. Do swoich spraw, do swoich planów, których nigdy nie przestałam kreślić. Niektórzy mi współczują, inni zazdroszczą, a ja mam tak wypełnione dni, że już przestałam oglądać się na innych. I chyba się zestarzałam, bo przestałam się tłumaczyć ;) Więcej chyba już jutro. Sprawiłaś mi prawdziwą radość, dając początek tej wirtualnej dyskusji ;)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. własnie na fejsbuku któraś mama wpisała ten cytat...
    Nie uważam ze "siedzenie" w domu opikeując się dzieckiem nie jest pracą, bo sama jestem mama dówch ( teraz juz dorsołych) synów. I tez byl czas gdy nie pracowłam, bo wlaoałam być z nimi..

    Tylko jedno mnie zastanawia.. Dlaczego te kobiety tak bardzo podkreslają swoją rolę i piszą o swojej dumie, jakby chciałam się wytłumaczyć przed pracujacą częścią kobiet, które jakos godzą rolę matki z praca zawodową..
    No i jeszcze gdzies przeczytałam, ze takie kobiety powinny dostawać pensję.
    To ja poprosze podwójną, bo po pracy zaksauke rękawy i zabieram się za te wszytskie czynności, które mamy "siedzące" w domu zrobiły do południa
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mamurdo, ależ taki Tato jest wspaniałym rozwiązaniem :-) Szczególnie TAKI Tato ;-)
    Wiesz co? Przy kawie pogawędzimy, OK?

    Delie, no i proszę: kij w mrowisko, kij w mrowisko! A coś mi mówiło, żeby nie pisać tego...
    Po pierwsze, to nie miało być o Matkach - z założenia! Miało być o dyskursie!!! Który bywa krzywdzący - dzisiaj jednak bardziej dla tych, które 'siedzą' w Domu... Miało być o tych, którzy wiedzeni dominującym dyskursem podobne pytania przy stole zadają... Konfliktując (może bezwiednie?) te dwa modele. Trochę wyszło o Mamach. Trochę niechcący... Bo daleka jestem od generalizowania i wartościowania w zależności od tego, czy Mama ma pełen etat w Domu, czy poza nim. Naprawdę! Co prawda, nigdy sobie nie dam wmówić, że chodzi o jakość, a nie ilość, bo uważam, że chodzi i o jedno, i o drugie!
    To po pierwsze!
    Po drugie, nie zgadzam się z Tobą, że można być tylko A albo tylko B (I znowu o dyskursie - że B to niby gorsza, tak? Dobra, tu już żartem, hihi) - są mamy 'wielokrotne' i niejedna zna i taki układ, i taki!)
    Po trzecie, a wiesz, że zastanawiałam się nad tą formą 'zostawiać' Dziecko! I jednak obstaję przy niej! Bo to nie to samo, co 'porzucać' - Dziecko się 'zostawia' u Dziadków, w przedszkolu itp. Błagam, niech się wypowiedzą językoznawcy i językoznawczynie :-)Bo moim zdaniem to akurat wyrażenie nie jest nacechowane pejoratywnie ani krzywdzące... W przeciwieństwie do 'siedzenia' w Domu. Tak uważam.

    Nie oceniam tych Mam, które wróciły (z wyboru lub konieczności albo z jednego i drugiego naraz) jako gorszych! Po prostu chciałam zauważyć, że to im dzisiaj sprzyja dyskurs, jeśli można tak się wyrazić... Że w tym sensie im łatwiej! Są w głównym nurcie - przynajmniej w większych miastach!
    Delie, tylko o tym głosi dzisiejszy 'wykład' ;-) A nie o tym, która jest Mamą lepszą, a która gorszą... Nie przyszło mi do głowy podobne wartościowanie! I I na pewno nie w tych kategoriach, Dziewczyno!
    Nigdy nie miałam podobnego zamiaru... Przenigdy!

    Złoszczę się tylko, że żyję w czasach, kiedy wszystko jest relatywizowane - z tego powodu nie jest łatwo znaleźć dobre rozwiązanie...

    I pozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło... Po 14 godzinach niemal równoległej pracy domowej i zawodowej ;-) Czasem myślę, że to najgorsze rozwiązanie z możliwych... Ale spróbuję tak wytrwać jeszcze przez rok!
    Lubię burzliwe dyskusje z Tobą! Oj, lubię :-)

    PS Przez dwa lata tez chodziłam na fortepian na 19-tą! Mama mi to przypomniała ;-) Nie było tak źle! Ale chyba trochę starsza byłam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Enchocolatte, to pomysł z tym lobby!!! Ha, nawet znam kogoś, kto się dobrze zna na lobbowaniu ;-)

    Wszystko już napisałam powyżej, odpisując na komentarz Delie - chodzi mi o ten dominujący dyskurs... O to, że jednak bardzo wartościuje i dzieli. I to jest fatalne...
    Bo stajemy się wrogami wewnątrz jednego obozu - każdy z jakimś poczuciem winy, zagrożenia i straty. Nie widzę realnego rozwiązania, niestety... Bo troche brak akcentów na sprawy wspólne, więcej na to, co różni te dwa modele...
    Ej, no stwórzmy jakąś platformę blogową na ten temat :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Paulo, odsyłam do mojej odpowiedzi na komentarz Delie! Dziewczyny, chciałam poruszyć sprawę dominującego dyskursu, który bardziej sprzyja Mamom pracującym zawodowo! Nie wartościuję ani nie kategoryzuję! A już na pewno nie licytuję się w kategorii, która kocha Dziecko bardziej! Bo to nie tak się mierzy!!!
    Paulo, mam nadzieję, że jednak dobrze mnie zrozumiałaś...

    OdpowiedzUsuń
  11. Maggie, czasem się zapomina, że matki pracujące po powrocie z pracy muszą zająć się tym wszystkim czym matki siedzące w domu. I nikt się ich nie pyta kiedy i jak mają to zrobić. I nie przestają nigdy być matkami z cytatu. Mimo pracy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Delie, nie to miałam na myśli! Nie samochód ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Matki gorsze i lepsze, to zawsze jakaś wypadkowa takiej dyskusji. Nieunikniona niestety. Ja jestem i A i B, ale osoby trzecie postrzegają tylko jeden dominujący typ: A albo B. Niezależnie od tego co samemu się o tym myśli. Ty siedzisz w domu z Dzieckiem, ja Je zostawiłam i poszłam do pracy. Proste, co nie? Szkoda, że często bardzo dalekie od prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Delie, to trochę mit... Z tym, że matki pracujące zawodowo muszą się zająć TYM SAMYM... I to właśnie jest chyba najbardziej krzywdzące: to że wg wielu osób matka pracująca zawodowo to 'matka plus' - tzn. robi TO WSZYSTKO, co matka 'siedząca' plus rozwija się zawodowo, zarabia, pracuje na PKB itp.
    Nie, nie robi TEGO SAMEGO...
    Inaczej, spróbuj porozmawiać na ten temat z kimś, kto poznał rodzicielstwo w tych dwóch wymiarach... TO SAMO często nie oznacza TEGO SAMEGO... Jest mnóstwo niemierzalności w tym wszystkim, rzeczy niepoliczalnych, nie dających się zsumować.
    Nie wierzę, że tak uważasz! Że Mama Domowa to Mama Pracująca Zawodowa MINUS Praca Zawodowa. Że to coś MNIEJ...
    Tak to zabrzmiało...

    OdpowiedzUsuń
  15. Maggie - o nie, zupełnie nie poczułam się urażona, bo ja absolutnie nie czuje się winna. Dobrze Cię zrozumiałam :) Po prostu dyskusja na ten temat zawsze mnie interesowała. I nawet jeśli ktoś mnie uważa za wyrodną matkę gdy informuję, ze cieszę się, że pracuje i że CHCE to robić, to mam to gdzieś. I dalej robię swoje. Bo sprawia mi to przyjemność. A w całym tym zamieszaniu staram się pamiętać, że matka to też człowiek i ma prawo do odrobiny przyjemności.
    Pozdrawiam Serdecznie bardzo :))
    Wyrodna Matka ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Maggie, byłam jakiś czas na urlopie wychowawczym. Poznałam takie rodzicielstwo. Wbrew temu co sugerujesz, poznałam rodziciestwo w dwóch wymarach. Wiem co wtedy robiłam i co robię teraz. Tylko teraz wszystko mam 3 razy mniej czasu. Oczywiście, że są rzeczy niezmierzalne (i mam z tym duży problem). Ja piszę o tym, które są zmierzalne, i które i tak muszę zrobić.

    Nie uważam, że Mama Domowa to mniej. Przeciwnie! Napisałam Ci powyżej. Takie mamy podziwiam bardzo!!! Nie uważam, że to coś mniej.

    Tak jak nie uważam, że bycie matką pracującą to wyrzeczenie się bycia prawdziwą matką... Czasem tak to brzmi. Między wierszami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ewo, w takim razie chciałabym się 'zestarzeć' ;-) Bo ja wciąż się tłumaczę! W dodatku nie zawieszając swojej pracy zawodowej - zmieniając tylko trochę jej częstotliwość i formę, na taką 'mniej wystrzałową' ;-) i mniej widoczną! Bo nie na obcasach ;-)
    Widzisz, podejmując podobną decyzję zrezygnowaliśmy z wielu rzeczy (i zawiesiliśmy wiele projektów) - taki był plan, choć nie ukrywam, że myślałam, iż będę go realizować trochę później ;-) Stąd może moje dylematy, bo pewnych ambicji nie zdążyłam JESZCZE zrealizować.
    Wg planu wracam do pełnowymiarowej pracy za rok - niecały. Bardzo tego potrzebuję, poza tym będzie to najzwyczajniej konieczne i to ze względów oczywistych ;-)
    Zła jestem, bo znowu tu jakaś wyliczanka się odbędzie, a kompletnie nie to było i jest moim celem... Chciałam chyba usłyszeć/przeczytać: OK, Dziewczyny, co w takim razie możemy zrobić, żeby żadna z nas nie czuła się gorsza? Żeby tak to nie brzmiało...
    Bo właśnie chodzi o to, że ja zawsze się cholernie staram nie urazić tych, które nie miały wyboru, albo mając go, podjęły taką, a nie inną decyzję. Bo wiem, że to ich też dużo kosztuje... Ale żyję z łatką tej mniej ambitnej... I to mnie wkurza i frustruje! coraz bardziej! Bo dzisiaj trochę łatwiej żyć z łatką 'karierowicz' niż z łatką 'nieudacznik' - choć jedno i drugie ma oczywisty wydźwięk pejoratywny! Ale kim wolelibyśmy być? Tak naprawdę... No ja karierowiczem na przykład ;-)
    I niestety w takich kategoriach trochę to funkcjonuje - przynajmniej w dyskursie dominującym...
    Matka, która 'siedzi' w domu pewnie siedzi 'z konieczności' - bo pracę miała nieciekawą, nisko płatną, nie rozwijała się zawodowo, mąż tradycjonalista etc.
    Kiedy okazuje się inaczej, większość osób jest JEDNAK zdziwiona... Dlaczego?
    I to, tylko to mnie złości!
    I dlatego o tym napisałam...
    Bo jeśli jeszcze raz zacznę się komukolwiek tłumaczyć przy obiedzie, dlaczego 'siedzę' w domu - zwariuję ;-)
    I wsparcia szukałam jedynie, hihi!

    Pozdrawiam, Ewo!
    Ech, z tymi górami to było bezpieczniej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Nie wierzę, że tak uważasz! Że Mama Domowa to Mama Pracująca Zawodowa MINUS Praca Zawodowa."

    Nie, nie uważam tak. Zupełnie nie o to mi chodziło. Gdyby tak było to pewnie rzuciłabym pracę:)

    OdpowiedzUsuń
  19. PS I trochę przesadzasz z tą łatką mniej ambitnej:) Ja np. nigdy tak nie pomyślałam o żadnej matce będącej w domu z dzieckiem. Dla mnie to bohaterki;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Szanujmy się nawzajem my mamy pracujące w "pracy" i pracujące "w domu" :-) Spróbujmy zrozumieć siebie nawzajem, a nie oceniać, wartościować itp.
    Myślę, że dziecko jest szczęśliwe i zadowolone wtedy gdy jego rodzice też są szczęśliwi i zadowoleni ze swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Paulo, no ładnie ;-) Wyrodna matka :-)
    W ogóle nie tego dotyczyły moje maruderstwa dzisiejsze... Właśnie czegoś zupełnie odwrotnego - że o Tobie nikt nie powie (ani nie pomyśli), że jesteś wyrodną Mamą - bo taki jest główny nurt i jest to powszechnie zrozumiałe! Wiesz, pełna akceptcja społeczna, spójrzmy prawdzie w oczy! Ale o Mamach, które w pełnym (lub prawie pełnym) wymiarze 'siedzą' w domu (obojętnie czy tylko przez rok, 2 lata, 3 lata, czy jeszcze dłużej) mówi się i myśli właśnie w kategoriach niższej wydajności ;-) W brzmieniu potocznym... No bo skoro robią dokładnie to samo, co mamy pracujące zawodowo, ale nie pracują zawodowo... Jakieś nieporozumienie, prawda?
    Ja przynajmniej tak to odbieram...

    Paula, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Delie, w takim razie źle Cię zrozumiałam. Ty mnie chyba też ;-)
    I nie przesadzam z 'łatką' - spójrz, tak to wygląda naprawdę! Czasem się czujesz nieadekwatna na placu zabaw o 10.30, kiedy wokół same opiekunki albo babcie... Serio!
    I czujesz, że prawdziwe życie Twoich rówieśników toczy się gdzie indziej! Tam, gdzie Twoje się toczyło parę lat temu... A wiesz dlaczego tak myślisz? Bo tak stanowi dyskurs... Bo nie stawia znaku równości i nie szanuje indywidualnych wyborów, tylko różnicuje. W tej chwili na korzyść Mam pracujących zawodowo! Po prostu...
    Niby wiesz, że działasz zgodnie z samą sobą... Ale jakby wbrew społeczeństwu ;-) I to też nie jest wygodne! Bo czujesz się wtedy nie fair wobec mam pracujących zawodowo w pełnym wymiarze ;-) Taka prawda!

    Idę spać!

    OdpowiedzUsuń
  23. Delie, i nie chodzi o to, co Ty myślisz o takiej Mamie (ja wiem, co myślisz), tylko o to, jak to funkcjonuje na szerszą skalę... O tym miało być!
    Bo większa jest solidarność mam pracujących zawodowo niż mam w ogóle! Mam jako zbioru! To mnie boli!!! Bo kiedy się spotkają cztery mamy pracujące zawodowo i jedna na urlopie, to na bank ta na urlopie zakosi cztery lekko ironiczne uwagi... I usłyszy, czy nie tęskni za pracą i czy nie ma dość - no, tak caaały dzień z Dzieckiem, no można ześwirować... Serio! A w odwrotnej sytuacji - trochę inaczej! Nie będzie takich uszczypliwości. Nikt nie zapyta mamy pracującej zawodowo, czy nie tęskni za dzieckiem, czy nie umiera z żalu itp. Nie zapyta, bo to takie 'incorrect', zresztą nie wiem... Może się mylę. Oby!
    Na to chciałam zwrócić uwagę!
    Może mam jakieś wykrzywione spojrzenie, ale jakoś mnie to ubodło parę razy...

    OdpowiedzUsuń
  24. Wolałabyś być sama na tym placu zabaw?:)

    A tak serio, po prostu wyluzuj (bo coś mi się wydaje, że ten cały problem to bardziej w Tobie gdzieś siedzi) i rób swoje. A już na pewno się nie przejmuj (myślisz, że ja nie spotykam się z łatką wyrodnej matki, bo pracuję?). Wrócisz do pracy na pełen etat to spojrzysz na wszystko z nieco innej perspektywy... I wtedy wróć do tego posta i go przeczytaj, ok? A potem powiedz co się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  25. PS Mnie pytają czy nie tęsknię i jak sobie daję radę. Ciebie też będą:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wolałabym! Te wszystkie dzieci to mnie tylko wkurzają ;-)))

    Pewnie, że wrócę do tego posta! I to nawet wcześniej ;-)
    Ale nie - problem nie siedzi tylko we mnie... Ostatnio dużo na ten temat poczytałam w prasie i literaturze 'fachowej' i stąd ten głos! Bo to nie tylko ja mam z tym problem!
    Jest spora grupa kobiet, których ten problem dotyczy...
    Ale nie mam siły podnosić dyskusji na temat wynagrodzeń za pracę domową itp.
    Nie dzisiaj ;-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Rzabo, gdzieś pośrednio odpowiedziałam na Twój komentarz - przepraszam, umknął mi wcześniej...
    To nie jest takie proste i nie ma prostych rozwiązań tego problemu.
    Sprawę wynagrodzeń zostawmy na boku, dobrze? Nie czuję się na siłach, żeby poruszać w ogóle tę kwestię... I nie mam też wystarczającej wiedzy na ten temat.

    A dlaczego matki niepracujące zawodowo tak 'podkreślają' swoją rolę? Może też dlatego, że matki pracujące zawodowo często odnoszą się wobec nich z lekkim lekceważeniem - spójrz, nawet w tej dyskusji na komentarze :-) daje się to odczuć. Również w Twoim komentarzu, Rzabo... Między słowami... Bo z niego wynika, że - uogólniając - należą do kategorii Matki MINUS...
    Ale może jestem przeczulona ;-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  28. Idz spac:)
    Temat rzeka i punktow widzenia tyle ile matek pewnie. moich dylematow nie rozwiaze raczej żadna dyskusja spoleczna:(
    Szerokiej drogi!

    OdpowiedzUsuń
  29. Delie, wiem, że będą pytać. Ale będą pytać innym tonem (serdecznym, nie oceniającym!) niż teraz, przy stole, czy 'nie tęsknię' za pracą...
    Uwierz mi!

    OdpowiedzUsuń
  30. Moich też ;-)

    Ostatnie na placu boju ;-))) Jak zwykle, hihi!

    Trzymaj się!
    Dobranoc!

    OdpowiedzUsuń
  31. ojej, ale sie tutaj duzo juz napisalo, ta nieszczesna roznica czasu powoduje, ze zawsze jestem "do tylu" z dyskusjami na blogach z Polski ;-)

    przeczytalam Twoj post i mysle, ze cos w tym jest, choc polskich realiow dobrze nie znam. no i rzeczywiscie sformulowanie "siedzenie w domu" jest nieadekwatne, czasami "siedzialam" tak z moim chorujacym synkiem i byla to praca, taka sama jaka wykonuja na przyklad panie w przedszkolu. choc Delie ma racje rowniez piszac, ze "zostawienie" dziecka adekwatne nie jest rowniez...

    wiesz, tutaj jest na odwrot, ja jestem zwykle ta "odpytywana", bo tutaj wiekszosc mam (a juz szczegolnie podwojnych) zostaje w domu z dzieckiem. otwarcie nikt nic nie powie (taka kultura nie wchodzenia w czyjes zycie z butami), ale wyczuwam czasami dziwny ton w rozmowie ;-)

    i jeszcze tak sobie mysle, ze moze wszystko zalezy od tego co spolecznie "popularne", w Polsce chyba jednak wiekszosc matek jest zmuszona do powrotu do pracy, takie realia ekonomiczne, gdyby nie musialy, tak jak w Kanadzie (gdzie jest na przyklad roczny platny macierzynski), to moze matka pozostajaca w domu z dzieckiem nie bylaby czyms szczegolnym i wymagajacym odpytywania ;-)

    podsumowujac, ja bardzo lubie takie tutejsze powiedzenie: "to each his own", kazdy niech robi, to co uwaza za odpowiednie dla siebie i swojej rodziny :-)

    milego pobytu w gorach!

    OdpowiedzUsuń
  32. Maggie, nigdy nie odnioslam się lekcewazaco do matki nie pracujacej. Ani tutaj ani nigdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak tytulem wyjasnienia:) żeby nie było:)

    OdpowiedzUsuń
  34. I podsumowania moich wypowiedzi.
    Urywa mi komentarze pisane z BB na kawalki.
    Dobra, ide spac:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Freudowskie przejęzyczenie - miałam na myśli 'społeczeństwo', napisałam 'matki pracujące zawodowo'. wybaczcie. Jest późno i nie był to mój najlepszy dzień!
    Muszę podjąć też trudną decyzję w najbliższym czasie... I chyba już ją podjęłam. I dlatego mam zły humor :-(

    OdpowiedzUsuń
  36. Maggie - a tak w ogóle to po co się komukolwiek tłumaczysz? Ja już dawno przestałam i uwierz, tak jest o wiele lepiej. Nie da się dogodzić wszystkim, zawsze znajdzie się ktoś kto Cię będzie krytykować. A tutaj chodzi o to, żeby Dziecko było szczęśliwe i matka cała :)
    I powiem Ci, że częściej się spotykam z krytyką tych matek właśnie pracujących, "zostawiających" swoje Dzieci.
    Sama siebie czasem zresztą krytykuję. Jak np dziś rano, gdy moje Dziecko zacisnęło łapki na mojej szyi i prosiło "Mamo, nie idź do pracy, nie musisz, zostań ze mną..." I co zrobić w takiej sytuacji? Ja planuje otworzyć firmę. Jednoosobową, żeby być zawsze w domu. Boje się jak diabli, ale co zrobić, "C'est la vie"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Kazdy patrzy na to wszystko przez pryzmat wlasnej sytuacji, to normalne. Ty czujesz się spolecznie napietnowana przez spoleczenstwo (cokolwiek to oznacza) jako "siedzaca w domu". Mnie daja do zrozumienia mamy "siedzace w domu", że zostawilam dziecko, że moje macierzynstwo jest jednowymiarowe ergo gorsze (troche tak to brzmi Maggie;-). Nawet jeśli tak jest, to moja sprawa, a nie spoleczenstwa czy innych matek. A na pewno to mój i tylko mój problem, z ktorym zmagam się kazdego dnia, w pracy też.
    Niech kazdy robi swoje i podejmuje wlasne wybory.
    Nie oczekuje, że ktos mnie bedzie chwalil i glaskal po glowie. Takie zycie. I wcale nie czuje (w przeciwienstwie do Ciebie), że matki pracujace sa faworyzowane. Gdyby tak było, to polowa moich zmagan aktualnych nie mialaby miejsca. Zreszta sama zobaczysz. A to co ktos o mnie mysli, to jego sprawa.
    Pozdrawiam, znowu z taksowki;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Maggie u mnie wybór był prosty . Chore dziecko - rezygnuje z pracy na etacie. Zalozylam własna firmę w ktorej pracuje wtedy kiedy chce, pomagam rodzicom w ich firmie i jakoś się realizuje choć w wyuczonym zawodzie nie pracuje . U mnie argumentacja Mam siedzących obok była inna " bo ciebie stać na siedzenie z dzieckiem w domu" i w tym momencie naprawdę nie wiem co mam odpowiedzieć bo wiem jakie jest życie i często kwestie finansowe decydują o tym , ze mama MUSI wrócić do pracy .

    OdpowiedzUsuń
  39. Delie, przepraszam ze wchodzę Wam w dyskusje ale ja nie odebrałam tego tekstu jako skierowanego do Ciebie. Ty jesteś matka dwuetatowa i chyba nie wyobrazm sobie Ciebie siedzącej w domu :-) ten tekst bardziej pasuje do byłej szefowej mojego P. która po 3 tyg siedzenia z dzieckiem w domu wróciła do pracy a gdy dziecko miało 2 lata to bardziej przywiązana było do niani i ekipy obslugujacej dom niż do własnej mamy. Dodam ze właśnie dla takiej mamy ja siedząca w domu jestem ta gorsza lub zbyt leniwa bo wybrałam prosta ścieżkę życia . Ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
  40. Ewo - troszkę odbiegnę od tematu..jak Ci jest na tej "prostej" ścieżce? Jak dajesz radę pogodzić prowadzenie firmy i opiekę nad Dziećmi? Trudne miałaś początki?

    OdpowiedzUsuń
  41. eWo, matka dwuetatowa to matka pracująca:) Jednak:)Generalizujemy cały czas tutaj jak diabli. Ale chyba ciężko inaczej, bo każda z nas jest inna.

    OdpowiedzUsuń
  42. Wiesz, to jest temat tutaj nieustannie wałkowany, i media poświęcają mu dużo miejsca, podobnie w USA, gdzie nawet pojawił się termin "mommy wars". U nas znowu było głośno o opiece nad dzieckiem 2 tyg temu, gdy oficjalnie potwierdzono, że mamy najdroższą opiekę nad dziećmi w Europie, jeśli nie na świecie (ja powtarzam to już od 7 lat - naprawdę, koszty są tu szokujące, w Pl zarówno szara strefa, jak i wsparcie rodziny ułatwiają życie, choć tego pierwszego nie aprobuję), pewnie to Cie nie pocieszy, ale UK to przykład, że może być gorzej;-) Tu kobiety naprawdę nie mają wyboru, bo im sie po prostu nie opłaca pracować (a niektóre rodziny nawet się zadłużają - rozumiesz, biorą pozyczki na przedszkole!), masa wykształconych kobiet "siedzi w domu" aż 4,5 lat, aż dziecko pójdzie do darmowej szkoły. ja się zatem nie spotykam z pytaniami, czy tęsknię, bo wiele znajomych albo nie pracuje, albo pracuje z domu/na pół etatu, i w zwiazku z tym nie doświadczyłam dezaprobaty. Podsumowując: każdy orze jak może:-) i każda matka indywidualnie decyduje, co jest dla niej i jej dzieci najlepsze, i wara innym od oceniania jej wyborów. Pracuje - świetnie, nie pracuje - też dobrze, to jest jej sprawa, jej wybór, i nikt tu nie ma monopolu na moral high ground:-)

    OdpowiedzUsuń
  43. Faktycznie temat rzeka :) ja z Zuzką siedziałam w domu przez 3 lata. Z Frankiem wróciłam do pracy po 7 miesiącach, bo musiałam. Porównanie? Proszę. Uważam,że dla dziecka te pierwsze 3 lata spędzone z matką są bardzo ważne i jeśli kobieta może sobie pozwolić na "siedzenie" w domu z tym dzieckiem, to super, że dokonuje takiego właśnie wyboru. Jednak mimo, że z perspektywy czasu oceniam tamten wybór za dobry i właściwy, to nie powiem, żebym się wtedy nie męczyła w pewnym sensie. Nie przepadam za placami zabaw i uważam, że mimo wszystko jakoś się zamknęłam wtedy na świat zewnętrzny podczas siedzenia w domu. ale to było osiem lat temu, byłam inna, miałam inne możliwości itd. Tak czy inaczej- wybór był dobry. Ale teraz "zostawiam" dziecko z dziadkami, którzy są świetni (naprawdę!) ale nie zastąpią mojemu synowi matki i ja o tym wiem. Mimo wszystko wrócić do pracy musiałam i dla mnie samej, jako kobiety to dobrze, bo mogę się realizować, chociaż codziennie czuję się rozdarta zostawiając Franka. I zgadzam się z Delie pod tym względem, że mam wrażenie, że robię teraz 3 razy więcej, niż siedząc z nim w domu, bo tak naprawdę nie mam prawie dla siebie czasu. Ech zaplątałam, ale... Maggie, wydaje mi się, że i jedno i drugie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. I tyle. Wczoraj spędziłam dzień z synem i było mi cudownie! dziś znów siedzę w pracy i za nim tęsknię. Jednak wiem, że gdybym siedziała z nim cały czas nie uważałabym, że "siedzę" Praca z dzieckiem w domu to normalna praca, za którą faktycznie nie dostajemy zapłaty. Jedyną i chyba najważniejszą zapłatą jest miłość naszego dziecka i fakt, że to, jak je w tym młodym wieku kształtujemy i co z takiego dziecka wyrośnie jest wyłącznie naszą zasługą :)

    OdpowiedzUsuń
  44. PS. Muszę Ci powiedzieć, że jak się spotkają 3 matki "siedzące" w domu i jedna pracująca, to ta jedna jest "wyrodna". Zawsze tak było i tak będzie, tak samo jak w przypadku, który opisałaś wyżej. Ale to nasza kobieca "przypadłość" chyba/... ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Paulo, paczatki były takie ze każda urzedowa sprawę zalatwialam z dzieckiem na kolanach co miało wielki plus obslugiwano mnie w pierwszej kolejności . A sama praca to tak jak napisałam pracuje wtedy gdy mam czas gdy chce nic na sile tylko fakt faktem jestem przez to mniej wydajna niż na normalnym etacie. Ale gdy P. choruje to nie muszę się nikomu tłumaczyć ze zawieszam prace na miesiąc lub dluzej zostaje tylko kwestia opłat ( czytaj ZUS ) w moim przypadku brak dochodów w danym miesiącu nie stanowi problemu ale trzeba się nad tym zastanowić .

    OdpowiedzUsuń
  46. Delie ;) może za duży skrót myslowy uzylam . Masz pełne dwa etaty 1. mamy i to taka na 99,9%( pisze tak specjalnie bo wiem ze pracując na etacie nie można w 100% poświęcać się dziecku ) 2. Praca gdzie się swietnie realizujesz . Nie wyslugujesz się niania do opieki nad Chłopcem , nie podsylasz Chłopca komuś gdy on akurat sobie choruje . Jesteś z nim w najważniejszych chwilach jego życia to co ze z BB u boku ale jesteś ! A to procentuje bardzo i zawsze .

    OdpowiedzUsuń
  47. eWo, niestety mam sobie bardzo wiele do zarzucenia, ale na pewno nie zrobię tego tutaj:) Zawsze się coś traci. Zwykle więcej niż nam się wydaje. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  48. Pokażę Wam, jaka "matka" zasługuje na potępienie, nie ta co pracuje bo musi lub chce, nie taka co siedzi w domu, ale taka: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Pijana-kobieta-urodzila-pijane-dziecko,wid,13814288,wiadomosc.html
    Więc przestańmy się licytować, która jest gorsza, która lepsza i na ile etatów pracuje. Bo to bez sensu. I niczego nie zmieni i wszystkie jesteśmy najlepszymi mamami, jakimi możemy być.

    OdpowiedzUsuń
  49. Paula, gdzie jest button "lubię to"? ;) bo masz 100% racji :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Owieco = w mojej głowie :))

    OdpowiedzUsuń
  51. Oj Maggie, to już taki temat, że jakkolwiek napiszesz, to i tak sporo niezrozumienia (w sensie różnego domniemywania, co autor(ka) ma na myśli)... :) nie jestem w stanie nawet wszystkich komentarzy doczytać, bo drzemka Ewki za krótka! ;) ale też się tłumaczę i czuję dyskomfort, kiedy zarzuca się mnie pytaniami i "zamartwia się" o moje życie :) ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  52. Poczytałam...niekończący się temat, prawda? :) I sama nie wiem co właściwie chciałam napisać.... Pracuję nad tym, żeby przestać się tym przejmować i zająć się swoim życiem :) Wciąż słyszę pytania: nie wróciłas do pracy? I nie chce mi się już tłumaczyć dlaczego... I tak! żyję w kraju który ma cholernie drogą opiekę przedszkolną, nie mam babci pod ręką a z zawodu jestem nisko opłacaną niestety (o ironio!) przedszkolanką hahaha ;)
    Nigdy nie zdarzyło mi się myśleć że kobieta wracająca do pracy jest wyrodna - każdy ma swoje życie, swoje powody i zupełnie inną sytuację i ja jestem ostatnią osobą która ma prawo osądzać życie i postępowanie innych. Pewnie, że boli mnie czasami podejście w stylu "siedzisz w domu i nic nie robisz" ale tak samo bolesne jest pewnie stwierdzenie "idziesz do pracy, dziecko do przedszkola i masz z głowy"...
    Fajnie było by gdyby taka dyskusja nie była konieczna a mamy nie były automatycznie dzielone na pracujące/siedzące w domu i według tego wartościowane (a to już zależy od punktu "siedzenia").
    Ech, no i chcę się "zestarzeć" jeśli to oznacza że będę mieć podejście jak Ewa ;)
    Miłego wyjazdu! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)