piątek, 7 października 2011



Ach, jeśli ktoś spędza ten weekend nad Bałtykiem, to baaardzo mu zazdroszczę... Bardzo! Niezależnie od pogody, naprawdę :-) Kilka migawek z sierpnia jeszcze... Chyba najbardziej lubię taką właśnie pogodę nad Bałtykiem! I wiele bym dała za taki spacer brzegiem morza dzisiaj. Choćby miał mi wiatr głowę urywać!!!
Dwaj moi ulubieńcy :-) Dwaj panowie M. I zestaw marynarskich pasków :-)

Och, przydałaby się nam jeszcze trzecia Babcia ;-) Taka nad Bałtykiem! Jedną mamy na miejscu, drugą w górach, więc ta nad morzem byłaby jak znalazł!


Za mną arcytrudny piątek... Prawdziwy spektakl porażek wychowawczych :-(
Za które siebie wyłącznie winię.
Czasami myślę, że nie najlepiej sobie radzę w tej roli. Staram się jak diabli, staram się... Ale czasami... Po prostu wychodzę ze skóry... Z siebie wychodzę!
I marzę wtedy, żeby nadszedł w końcu wieczór... Żebym mogła wykrztusić jakoś z siebie te wszystkie nagromadzone emocje i skumulowaną złość. Żebym mogła zabrać psa na długi spacer - nieważne, może być i w deszczu... Żebym mogła usiąść do pianina i zmęczyć jakąś porządną etiudę... Albo po prostu zwinąć się w hamaku ze słuchawkami na uszach ;-) Byle odgonić niektóre myśli. Z którymi mi źle...
Nigdy nie podnoszę głosu na M.
Choć zupełnie to niezgodne z moim temperamentem. Bo w złości bywam przecież bardzo wybuchowa.
No ale jak tu krzyczeć na dwulatka?
Więc duszę w sobie i upycham to wszystko, czym powinnam zionąć ;-)
I tłumaczę, tłumaczę, tłumaczę.
Powtarzam w nieskończoność...
Bardzo to trudne czasami.
I czasem wątpię w skuteczność 'siły spokoju' ;-)

Dobrze, że już jutro sobota. Bardzo dobrze... Mam nadzieję, że pogoda nie pokrzyżuje nam planów weekendowych. Po sezonie sałat i lekkich makaronów, przyszła pora na węgierską zupę gulaszową... Na ciepły sweter i na oficerki :-)
Oj, jak nam tu brakuje takiego Starszego Braciszka...Nie wyobrażacie sobie, jak oni wspaniale potrafili spędzać razem czas! Tyle kilometrów nas dzieli, niestety... O jakieś 700 za dużo :-(  Szkoda... Tak by mi się marzyło, żeby Mikołaj wpadł do nas czasem na budyń :-) 
No cóż... Pozostają nam wspólne wyjazdy wakacyjne i spotkania świąteczne... Dobre i to :-)

W weekend planujemy zabrać M. do kina!
Po raz pierwszy!!!
I w parę jeszcze innych miejsc :-)

A dzisiaj przed zaśnięciem wyliczanka.
Z cyklu: kto już śpi ;-)
Koty śpią, myszki śpią, Wujo śpi, Ciocia śpi, Hania śpi, Miki śpi, słonie śpią, osły, kozy, nosorożce...
Śpią koparki i wagony, śpią zegary (?) i zabawki...
Nagle dobiegł nas zza okien dźwięk rozpędzonego motocyklu!
- Tunia (motor) nie śpi! Mimi (o sobie) też nie śpi!
No i klops.
Kolejne pół godziny żmudnego usypiania przed nami ;-)))

Dobrej nocy!
I samych wspaniałości w weekend :-)




6 komentarzy:

  1. ale ja Cie rozumiem z tym wychodzeniem ze skory i z innymi przemysleniami wychowawczymi, i z marzeniami wieczornymi... mi sie zdarzylo wybuchnac, a potem row glebszy od marjanskiego... tez powtarzam wiele rzeczy w nieskonczonosc, staczam codziennie walki o te same blahostki, czasami mam deja vu ze szczoteczka do zebow w roli glownej... dobrej nocy! a na co do kina sie wybieracie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałości także dla Was ;))
    Wierz w siłę spokoju ;))) Nie przestawaj nigdy. Ja wierzę , stosuję i widzę efekty ;)) Choć do niektórych trzeba spokojnie, a zarazem i ostro mówić ;)) Choć wiem, że nie jest łatwo czasami. Ale wiem, że jak zdarzy mi się krzyknąć, czy za mocno coś powiedzieć to żałuję i złoszczę się na siebie, że taka słaba jestem..
    Fajne masz sposoby na odreagowanie złości. Szczególnie zazdroszczę hamaka, tej gry na pianinie (moje nigdy nie zrealizowane marzenie).
    A co do babć... Moje zawsze były blisko, co jest wielkim pozytywem oczywiście, ale jako dziecko marzyłam, by mieć babcię gdzieś za Warszawą, najlepiej nad morzem właśnie albo w górach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. macierzyństwo i poczucie winy i wyrzuty sumienia to trwały zwiazek, niestety:( ale chyba tak już jest...ja mam różne metody na złość ale zdarza mi się ostro "zagłosować" na moje dwie petardy:(pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuje sie pod tym co pisze Kemotka.
    Bardzo trudno jest czasem reagowac spokojnie, ale stanowczo, nawet ostro. A sa chwile, ktore wymagaja i takiej interwencji. U starszakow, ktorzy doskonale wiedza co robia, moze nie u dwulatkow.
    Ja nie jestem taka sila spokoju jak Ty, ale zawsze kiedy podniose glos wiem, ze to wynika z tego, ze cos ja zawalilam, za malo uwagi, za malo rozmowy. I mam z tego powodu kaca.
    Pozdrawiam i lece do mojej kolejki "farmera".
    Delie

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam takie dni, w które śnię by był już wieczór. By Zo spała, bym mogła wejść pod prysznic i ryczeć nad swoją matczyną niemocą. I łażę pod ten prysznic systematycznie i przebaczam sobie własną głupotę, bo przecież nie mam intencji, by kogokolwiek krzywdzić. No i już wiem, ze poczucie winy to najgorsze co może do mnie przyczłapać. Jak już się przyczepi, to trudno go odczepić. Może na chwilę gdzies się ukryje, może złagodnieje ale wcześniej czy później znów wylezie i będzie dręczyć. Staram się więc szybko uporać z tym poczuciem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)