Jeszcze z jesiennego spaceru z Olą kilka zdjęć... Z zeszłej niedzieli. Chwilę potem ścigaliśmy już Modrzejewską ;-) Pociąg relacji Warszawa-Kraków znaczy się! |
Ten weekend miał za to należeć do nieudanych.
Mieliśmy zresztą spędzać go gdzie indziej...
I się nie udało.
OK, było dużo pracy. Bardzo dużo :-(
Ale piątkowy wieczór spędziłam z Dziewczynami. I znowu było nadzwyczajnie! Nadzwyczajnie!!! I jakoś tak szczerze i NAJPRAWDZIWIEJ - jak z mało kim... Dzięki, A&B :-)
I po raz pierwszy spotkałam się z Truflą* :-) Tzn. z Patrycją. Kulinarnym guru dla wielu :-)
A potem, całkiem spontaniczne umówiłyśmy się z A. i Jej Synkiem - prawie sześcioletnim już M.
Jeszcze tak niedawno z A. dzieliłyśmy pokój na pół w czasie studiów i o Dzieciach wtedy to za wiele nie rozmawiałyśmy (ani nawet nie myślały), hehe! A teraz proszę bardzo ;-)
Więc popołudniowy spacer po parku i krótki wypad na plac zabaw. Krótki, bo zimno. A ja bez rękawiczek :-(
Parę chwil przy kominku...
A potem spontanicznie złapałyśmy za drewniane łopatki, fartuszki i smakowite ingrediencje ;-) i po dwóch kwadransach na wielkim kremowym talerzu piętrzyły się czekoladowo-bananowe ciasteczka.
Idealne z dzbankiem herbaty korzennej :-)
Za oknami październikowy wieczór, a w naszym Domu dużo śmiechu i muzyki... I dwóch pochłoniętych zabawą Panów M. :-)
Właściwie mógłby się ten wieczór wcale nie kończyć... M&M również nie mieliby nic przeciwko ;-) Ogłoszony przez nas w którymś momencie time out został przyjęty z wybitną dezaprobatą...
Teraz zerkam nerwowo na stos papierów na biurku i z niepokojem zaglądam do coraz bardziej mnogich na pulpicie folderów pt. PRACA M.
Do czwartku istny sajgon.
I brak czasu na cokolwiek.
A potem krótka chwila przerwy.
Bo później to już maksymalne zagęszczenie spraw pilnych i terminów zdaje się... I to bez daty finalnej, niestety...
Próbuję się pocieszyć, że przynajmniej dwa najbliższe przedpołudnia zapowiadają się OK :-)
A nawet bardzo OK!
I dla M., i dla mnie :-)
I mam nadzieję, że uda mi się coś tu o nich opowiedzieć...
Że zdążę jeszcze zanim ruszymy moją ulubioną drogą na południe...
Tańczy i podskakuje
ilekroć ją włączam. A potem rozkładamy szeroko ramiona i krążymy po
całym Domu niczym dwa aeroplany, wprawiając najpierw w osłupienie, potem
w poczucie zagrożenia, naszego poczciwego psa ;-) który dla pewności woli
przeczekać te kilka minut w łazience, hehe!
Teraz M. u Babci, więc Filip niczym nieskrępowany wyleguje się do góry brzuchem na kanapie :-)
Teraz M. u Babci, więc Filip niczym nieskrępowany wyleguje się do góry brzuchem na kanapie :-)
Życzę Wam udanego startu!
Jutro rano!
I miękkiego lądowania ;-)
W piątek!
Choć może zajrzymy tu jeszcze jakoś pomiędzy :-)
PS A dziś randka z Woodym Allenem ;-) W Paryżu, ma się rozumieć!
Jak dobrze, że jeszcze graja ten film... Bo zbieraliśmy się na niego i zbierali...
*) o którym koniecznie muszę coś więcej, ale to za chwilkę dopiero. Bo zresztą jeszcze w środę się z Truflą zobaczymy :-)
ja startuję jutro o 8.05;) dosłownie:)
OdpowiedzUsuńwięc dziękuję!:)
fajne masz życie Maggie! i w każdym wpisie czuć, że jesteś z niego zadowolona:) to dobrze, nawet bardzo dobrze!
dobrej zabawy w Paryżu!
PS O. zza liścia jak gwiazda filmowa! wow! piękna dziewczyna, bardzo!
To zanim wyfruniesz, coś Ci wyślę na @ - poczekaj ;-)
OdpowiedzUsuńZdążysz na plażę btw?
jaką plażę? bałtycką?
OdpowiedzUsuńA nie nad morze się wybierasz?
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie tu Ciebie czytam, a Ty mi przed chwilą zostawilaś swiezutki komentarz - jak miło:-)
OdpowiedzUsuńJuż pisałam, jakie ciepło emanuje z Twoich postów - zawsze, ale najbardziej wtedy, gdy mowa o M i Oli:-)
Aniu, bo Twoje felietony kulinarne wprost uwielbiam :-) I często do nich wracam!
OdpowiedzUsuńW dodatku sama szykuje odrobinę czekoladowy post na najbliższe dni ;-)
Wspaniale, czekam niecierpliwie:-) i dziękuję serdecznie za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie posty u ciebie...szczególnie gdy u mnie kryzysowo :) Nie ma nic lepszego niż podkraść dla siebie troche dobrej energii w ulubionych wirtualnych miejscach ;) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńpewnie jej nawet nie zobaczę. praca:(
OdpowiedzUsuńPolecam gorrrąco Paryż z Woodym!! To najlapszy film jaki widziałam od.......DAAAAAWNA.a może wręcz best ever?no, zaraz za Królem Lwem i biografią o.Pio :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia...mile wesoła piosenka...cieplutka jesień...i przecudne (!!!) rękawiczki M.:))))
Żyć się chce, bam, fajnie żyć się chce!:D Pozdrawiam:*
no to spacerów ciąg dalszy... jak Ty Maggie nadążasz z tym wszystkim? na ten Paryż ni jak nie mogę się wybrać, pewnie przestaną grać zanim się wynurzę na miasto...
OdpowiedzUsuńdo szybkiego zobaczenia!
O to musiałyście zaszaleć w kuchni z Patrycją :)I piękne zdjęcie Oli! Bardzo ładna Dziewczyna, że się powtórzę ;)
OdpowiedzUsuńAnik, korzystaj zatem śmiało ;-)
OdpowiedzUsuńLafle, a wiesz, że mnie nie powalił jakoś? Ale wiesz, dla mnie Woody Allen to NY i późne lata 70-te ;-) Te wszystkie jego ostatnie filmy lubię, są OK - ale bez większych emocji! Choć np. Anything Else to jeden z moich ulubionych!
Enchocolatte, no właśnie nie nadążam... Z niczym!
Owieco, :-)