Jedenaste. Noś przy sobie zawsze aparat fotograficzny ;-)
Telefon NIE służy (jak widać) do robienia zdjęć. Po prostu!
Mea culpa!
Spodziewałam się, że tylko przemkniemy w deszczu przez Powiśle, w drodze do Czułego Barbarzyńcy, tymczasem wylądowaliśmy znów na dachu BUW-u :-)
Z kubkiem kawy i z widokiem na rozchmurzone niebo.
I z młodą parą pozującą do zdjęć :-)
Deszcz nas złapał w drodze powrotnej...
|
Niedziela nie gorsza :-) Przedpołudniowy spacer po Łazienkach z K. i Dziewczynkami :-)
I Ogród Botaniczny... Kolekcja liści i listeczków do Zosinego zielnika-nie zielnika... A ja zbieram liście miłorzębu. Bo to drzewo naszego M. Takie też zresztą Mu zasadziliśmy, kiedy się urodził!
Wiewiórki - o dziwno - dopisały! Ale pawia wciąż ani jednego...
M. i Zosia, kaczuchy, gondole, tłumy na alejkach, parę zdjęć... No i Tosia śpiąca w wózku.
No a po spacerze znakomitości dla podniebienia :-) w pewnym fajnym, starym-nowym miejscu...
W którym M. miał sporo uciech,, a ja chwilę wytchnienia przy najlepszym na świecie tiramisu... Które z prawdziwym tiramisu właściwie nie miało wiele wspólnego, ale stąd chyba właśnie mój zachwyt ;-)
W każdym razie po piątkowym poczuciu niemocy wychowawczej ślad nie pozostał... Choć mam świadomość, że to stan przejściowy jedynie ;-)
Póki co, wybieramy się za małą chwilkę na koncert. Ach, no teatr, koncert, kino - dzieje się ostatnio i dziać się będzie... W dodatku w czwartek czeka nas wizyta gościa najmilszego z najmilszych ;-) a w tygodniu kilka jeszcze spotkań... I spacerów pewnie! I może jakieś ze dwa seanse w ramach WFF :-)
Sesja foto niczym z bergmanowskiej 'Siódmej pieczęci', prawda? ;-)
No, prawie...
A prawie, jak ogólnie wiadomo, robi różnicę, hahaha!
***
Popełniłam wczoraj znakomity barszcz grzybowy. Odrobinę wigilijny :-)
Pochwalę się, bo bardzo z siebie dumna jestem!
Z pasztecikami barszczyk smakuje wyśmienicie - mniam, mniam...
***
Chciałam jeszcze dwa słowa o Tadeuszu Różewiczu.
No bo dziś świętuje 90-te urodziny!
Bo jest jednym z moich ulubionych, współczesnych poetów.
No ale jak tę poezję z barszczem grzybowym skomponować? ;-)
Choć może w tym przypadku nie byłoby to aż tak niestosowne...
W każdym razie o Różewczu może kidyś indziej.
Napiszę tylko, że dawno, dawno temu, za górami, za morzami, za lasami ;-) chadzałam czasami na spotkania autorskie i to z Tadeuszem Różewiczem było jednym z najważniejszych. Inspirujących i niezapomnianych.
W spotkaniu tym brał udział jeszcze inny znakomity poeta, Hans Magnus Enzensberger i w ciągu tych paru kwadransów dowiedziałam się więcej o życiu, o świecie, o sobie niż podczas niejednego cyklu wykładów akademickich! Więc chociaż tyle o Różewczu dzisiaj.
Może jeszcze to, że uwielbiam Jego poczucie humoru :-)
***
A jutro wieczorem piosenka.
Jedna z moich ulubionych :-)
Jesiennych.
Wiecie co? Gdybym mogła sobie wymyślić nowy zawód, taki wyłącznie dla przyjemności, chciałabym prowadzić jakąś audycję muzyczną w radiu ;-)
Chyba sprawiałoby mi to wiele frajdy!
Do jutra!
|
|
|
|
|
O!Ja z przyjemnością słuchałbym Twoich audycji!!! Ja się przymierzam do zrobienia żurku - nigdy go nie gotowałam. To za sprawą wpisu Delie ;))) Hmmm...a może barszczyk, ale czerwony?z pasztecikami. Paszteciki - za Twoją sprawą. A barszczyk nie grzybowy, bo nie lubię!
OdpowiedzUsuńLiscie miłorzębu uwielbiam, planuję jeszcze tej jesieni parę uzbierać i oprawić sobie! Taki zielnik -niezielnik ścienny :)
Maggie, a co to za staro-nowe miejsce??
zdjęcia świetne!bbbb podobają mi się te podkłady. czułę barbarzyńcę odwiedziłam w tamtym roku i nawet popijałam kawę obok włascicieli!obydwóch!:):)i wyszłam z kilkoma książkami:)a wiesz fajnie byłoby przeczytac u ciebie o takich warszawskich fajnych miejscach, bo kiedy tu jesteśmy to poszukujemy takich:)pzdr
OdpowiedzUsuńCzuły Barbarzyńca - bardzo mi się ta nazwa podoba, zresztą sam właściciel również :) i idę do tego barbarzyńcy i dojść nie mogę już któryś rok. Może kiedyś się uda :)
OdpowiedzUsuńBarszczyk z pasztecikiem na jesienną zmarźlinę - brzmi cudownie rozgrzewająco. Ja ugotowałam też mocno rozgrzewającą i mega czosnkową zupę mojej babci Niny - czyli rosyjskie śiii - idealne na taką porę. Może kiedyś coś więcej o niej napisze u siebie na blogu, bo warta jest opisania i spróbowania.
A jak już będziesz miała ten program radiowy to daj znać, będę Twoją wierną słuchaczką, serrio!
Czekam na tę audycję radiową zatem:)
OdpowiedzUsuńMaggie, dla mnie juz jestes ogromna inspiracja muzyczna :) Takze Twojej audycji sluchalabym z wielka przyjemnoscia:) Milego tygodnia dla Was!
OdpowiedzUsuńMaggie :D ehh :) cudnie byłoby w jesienny wieczór wracając do Domu słuchać w drodze Twojej audycji.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kiedy nawijasz pięciolinię na uszy ;).
I może to jest myśl ;) jeszcze nie radio... ale gdzieś publicznie udostępniona przez Ciebie playlista.
OdpowiedzUsuńJa dziś http://grooveshark.com na siedzę :),
jazzowo i "In a mellow tone" Delicatessen
Serdeczności :)
Maggie, ostatnio cierpię na brak czasu (znowu!) i rzadziej tutaj zaglądam. A zaglądam rzadziej, bo łatwiej znaleźć mi czas na inne blogi, gdzie spojrzę w locie na kilka zdjęć, przeczytam kilka słów, napiszę jedno zdanie i biegnę dalej. Tutaj tak nie potrafię, Ot co. Kiedy już wchodzę, rozczytuję się na dobre, słucham, czytam jeszcze raz. Nie potrafię inaczej. Twoja audycja ;) Byłabym stałą słuchaczką.
OdpowiedzUsuńKemotko, ja żurku nie znosiłam w dzieciństwie. Polubiłam dopiero kiedy poznałam Tatusia M. - Jego Mama robi najwspanialszy na świecie i nauczyła mnie taki gotować :-) Teraz bardzo lubię żurek!
OdpowiedzUsuńMiłorzęby uwielbiam! Najpiękniejsze liście przywiozłam kiedyś z Rzymu - w tamtejszym Ogrodzie Botanicznym rosną prawdziwe olbrzymy! Jedno z moich ulubionych drzew! A co to za miejsce? Deli Es :-) Wiesz, o co chodzi?
Monino, ja z właścicielem to miałam nawet sporo okazji, żeby pogawędzić ;-) Nie tylko o literaturze!
Ale ja z branży literkowej ;-)
Kiedyś nawet myślałam o takim przewodniku-mejscowniku subiektywnym... Zobaczymy! Może kiedyś?
Enchocolatte, właściciel faktycznie niczego sobie ;-) A wiesz, że oni (też idąc tropem Hrabala) mieli kiedyś drugą księgarnię - Babmini di Praga (na Pradze, nomen omen!) - niestety nierentowną :-( więc się zwinęli! Na wpis o zupie czosnkowej czekam z niecierpliwością! Kiedyś znakomite zupy czosnkowe serwowała nam ciocia Hedwiga w Bratysławie, ale o przepis nie zapytałam, a ciocia już od dawna nie żyje...
Delie, :-)
Agnieszko, naprawdę? Jak miło!
Zosiu, pięciolinię na uszy nawijać - muszę to zapamiętać! Och, powiem Ci, że marzy mi się bardzo taka autorska audycja! Może ktoś kiedyś spełni to moje marzenie? Może tu zajrzy ktoś ważny z radia? ;-)))
Ach, i dzięki za podpowiedź!
Ewo, wiesz co? Nawet nie wiem, co Ci odpisać... Bo to co napisałaś, dodało mi skrzydeł! Dziękuję! Więc pozwól, że odfrunę ;-) Uściski!
Maggie, naprawde:) Bardzo lubie Twoje posty z muzyka w tle. I znalazlam juz dla siebie kilka muzycznych perelek. Niektore z Twoich propozycji slucham po kilka razy...i czasem sie przekonam, czasem nie. Tak czy siak masz we mnie wiernego "sluchacza" :) Milego dnia!
OdpowiedzUsuń