niedziela, 23 października 2011

Z minionej niedzieli... I z wczoraj :-)


Jeszcze z jesiennego spaceru z Olą kilka zdjęć...
Z zeszłej niedzieli.
Chwilę potem ścigaliśmy już Modrzejewską ;-) 

Pociąg relacji Warszawa-Kraków znaczy się!



Ten weekend miał za to należeć do nieudanych.
Mieliśmy zresztą spędzać go gdzie indziej...
I się nie udało.
OK, było dużo pracy. Bardzo dużo :-(
Ale piątkowy wieczór spędziłam z Dziewczynami. I znowu było nadzwyczajnie! Nadzwyczajnie!!! I jakoś tak szczerze i NAJPRAWDZIWIEJ - jak z mało kim... Dzięki, A&B :-)

I po raz pierwszy spotkałam się z Truflą* :-) Tzn. z Patrycją. Kulinarnym guru dla wielu :-)
A potem, całkiem spontaniczne umówiłyśmy się z A. i Jej Synkiem - prawie sześcioletnim już M.
Jeszcze tak niedawno z A. dzieliłyśmy pokój na pół w czasie studiów i o Dzieciach wtedy to za wiele nie rozmawiałyśmy (ani nawet nie myślały), hehe! A teraz proszę bardzo ;-)
Więc popołudniowy spacer po parku i krótki wypad na plac zabaw. Krótki, bo zimno. A ja bez rękawiczek :-(
Parę chwil przy kominku...
A potem spontanicznie złapałyśmy za drewniane łopatki, fartuszki i smakowite ingrediencje ;-) i po dwóch kwadransach na wielkim kremowym talerzu piętrzyły się czekoladowo-bananowe ciasteczka.
Idealne z dzbankiem herbaty korzennej :-)
Za oknami październikowy wieczór, a w naszym Domu dużo śmiechu i muzyki... I dwóch pochłoniętych zabawą Panów M. :-)
Właściwie mógłby się ten wieczór wcale nie kończyć... M&M również nie mieliby nic przeciwko ;-) Ogłoszony przez nas w którymś momencie time out został przyjęty z wybitną dezaprobatą...

Teraz zerkam nerwowo na stos papierów na biurku i z niepokojem zaglądam do coraz bardziej mnogich na pulpicie folderów pt. PRACA M.
Do czwartku istny sajgon.
I brak czasu na cokolwiek.
A potem krótka chwila przerwy.
Bo później to już maksymalne zagęszczenie spraw pilnych i terminów zdaje się... I to bez daty finalnej, niestety...

Próbuję się pocieszyć, że przynajmniej dwa najbliższe przedpołudnia zapowiadają się OK :-)
A nawet bardzo OK!
I dla M., i dla mnie :-)
I mam nadzieję, że uda mi się coś tu o nich opowiedzieć...
Że zdążę jeszcze zanim ruszymy moją ulubioną drogą na południe...

No to jeszcze na koniec moja ulubiona  Jesienna Dziewczyna :-)
Po lewej.
I aleja. 
Jesienna.
Moja ulubiona :-)
Po prawej.


***

Ach, miała być jeszcze piosenka fenomenalna...
Coś z tą moją pamięcią nie bardzo ;-) bo zapomniałam, co to miało być, hehe!
To może coś takiego? 

M. za tą piosenką przepada!



 

Tańczy i podskakuje ilekroć ją włączam. A potem rozkładamy szeroko ramiona i krążymy po całym Domu niczym dwa aeroplany, wprawiając najpierw w osłupienie, potem w poczucie zagrożenia, naszego poczciwego psa ;-) który dla pewności woli przeczekać te kilka minut w łazience, hehe!
Teraz M. u Babci, więc Filip niczym nieskrępowany wyleguje się do góry brzuchem na kanapie :-)



Życzę Wam udanego startu!
Jutro rano!
I miękkiego lądowania ;-)
W piątek!
Choć może zajrzymy tu jeszcze jakoś pomiędzy :-)


PS A dziś randka z Woodym Allenem ;-) W Paryżu, ma się rozumieć!
Jak dobrze, że jeszcze graja ten film... Bo zbieraliśmy się na niego i zbierali...



*) o którym koniecznie muszę coś więcej, ale to za chwilkę dopiero. Bo zresztą jeszcze w środę się z Truflą zobaczymy :-)

13 komentarzy:

  1. ja startuję jutro o 8.05;) dosłownie:)
    więc dziękuję!:)

    fajne masz życie Maggie! i w każdym wpisie czuć, że jesteś z niego zadowolona:) to dobrze, nawet bardzo dobrze!

    dobrej zabawy w Paryżu!

    PS O. zza liścia jak gwiazda filmowa! wow! piękna dziewczyna, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. To zanim wyfruniesz, coś Ci wyślę na @ - poczekaj ;-)
    Zdążysz na plażę btw?

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie sobie tu Ciebie czytam, a Ty mi przed chwilą zostawilaś swiezutki komentarz - jak miło:-)
    Już pisałam, jakie ciepło emanuje z Twoich postów - zawsze, ale najbardziej wtedy, gdy mowa o M i Oli:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, bo Twoje felietony kulinarne wprost uwielbiam :-) I często do nich wracam!
    W dodatku sama szykuje odrobinę czekoladowy post na najbliższe dni ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale, czekam niecierpliwie:-) i dziękuję serdecznie za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię czytać takie posty u ciebie...szczególnie gdy u mnie kryzysowo :) Nie ma nic lepszego niż podkraść dla siebie troche dobrej energii w ulubionych wirtualnych miejscach ;) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. pewnie jej nawet nie zobaczę. praca:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam gorrrąco Paryż z Woodym!! To najlapszy film jaki widziałam od.......DAAAAAWNA.a może wręcz best ever?no, zaraz za Królem Lwem i biografią o.Pio :D

    Piękne zdjęcia...mile wesoła piosenka...cieplutka jesień...i przecudne (!!!) rękawiczki M.:))))

    Żyć się chce, bam, fajnie żyć się chce!:D Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  9. no to spacerów ciąg dalszy... jak Ty Maggie nadążasz z tym wszystkim? na ten Paryż ni jak nie mogę się wybrać, pewnie przestaną grać zanim się wynurzę na miasto...
    do szybkiego zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. O to musiałyście zaszaleć w kuchni z Patrycją :)I piękne zdjęcie Oli! Bardzo ładna Dziewczyna, że się powtórzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Anik, korzystaj zatem śmiało ;-)

    Lafle, a wiesz, że mnie nie powalił jakoś? Ale wiesz, dla mnie Woody Allen to NY i późne lata 70-te ;-) Te wszystkie jego ostatnie filmy lubię, są OK - ale bez większych emocji! Choć np. Anything Else to jeden z moich ulubionych!

    Enchocolatte, no właśnie nie nadążam... Z niczym!

    Owieco, :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)