piątek, 20 stycznia 2012

O Warszawie. Raz jeszcze. W odpowiedzi na jeden z komentarzy ;-)


Drogi Anonimie!

Nie ma za co przepraszać, naprawdę...
Mnie na przykład śmieszą anonimowe komentarze* ;-)
Choć nie do końca rozumiem, co dokładnie miałeś na myśli...
I nie do końca wiem, czy według Ciebie to te warszawianki 'z nabytku' są 'puste i głupie', czy ich blogi...
Pewnie jedno i drugie, co?
Ale to nieistotne przecież.
Bo chyba tak naprawdę wcale Ci nie chodzi o to, kto dotyka GŁĘBI i ISTOTY miasta.
Choć takim właśnie argumentem się zasłaniasz.

Warszawianką 'z nabytku' zostałam z miłości.
Nie, nie do Warszawy.
Do warszawiaka ;-)
Takiego od pokoleń zresztą.
Miłości do Warszawy uczę się od przeszło 12 lat i nie jest to wcale takie proste... Bo sama wychowałam się w mieście, które pokochać znacznie łatwiej... Naprawdę. Z wielu powodów.
W Bielsku-Białej.
I do końca życia bielszczanką pozostanę. Co zawsze wyraźnie podkreślam.
Ale piszę głównie o Warszawie, bo to ona jest moją codziennością.
Nie zdobywam jej w pocie czoła, nie walczę o nią, nie zadłużam się i nie próbuję się jej przypodobać. Po prostu trafiłam tu jak wielu. Trochę z wyboru, a trochę z przypadku. Nigdy też nie miałam na Warszawę 'ciśnienia' i niezdrowego apetytu, nie upierałam się na nią i nigdy nie umieszczałam na mapie życiowych priorytetów. Ale tu mieszkam. I wcale nie pretenduję do miana 'warszawianki prawdziwej' - zresztą kto niby ten tytuł zaszczytny miałby mi przyznać, skoro tu niemal każdy 'z nabytku'. Lub niemal każdego przodek.
Ale tworzę to miasto na równi z jego rdzennymi mieszkańcami...
I bardzo je lubię.
A nawet kocham.
Tak jak pokochałabym Berlin, Łódź czy Nowy Jork - gdyby to tam mnie rzucił los.
Bo dobrze jest pokochać miejsce, w którym przyszło żyć. Wygodniej wtedy :-)
A czy Warszawę rozumiem?
Czy muszę ją zrozumieć?
Może wystarczy, że ją czuję... Po swojemu. Jak każdy.
Choć bardzo mi brakuje tutaj tych kontekstów i odniesień do czasu dzieciństwa, szkolnych lat. To chyba najbardziej bolesne...

A Paweł Althamer?
Cenię jego twórczość, choć wcale się nią nie zachwycam...
I polemizowałabym, czy to akurat on (lub jemu podobni) jest w posiadaniu 'klucza' do Warszawy. Tej prawdziwej. A zresztą jaka niby jest ta prawdziwa? Prawdziwsza od mojej...
To aż śmieszne - ten tok rozumowania...

Ale w sumie ucieszył mnie niezwykle ten komentarz...
Może to przekora ;-)
Choć taka szkoda, że anonimowy...
Ale to można naprawić ;-) Zachęcam!
A przede wszystkim rozwinąć myśl, bo - po prawdzie - sama w sobie jest niezrozumiałym bełkotem. I jakże by miło było poznać (choć z imienia) tego, kto tej myśli jest autorem (autorką) i Warszawę rozumie. Bo to nieczęsty przypadek.

Pozdrawiam serdecznie z samego środka "dorobkiewiczowskiego koła" Warszawiaków 'z nabytku' ;-)
A 'sieczka z mózgu' i tym podobne uwagi - ech, naprawdę nie przystoi... I obniża poziom wypowiedzi.
Więc trochę się pukam w czoło i uśmiecham z pobłażaniem, bo nawet nie wiesz, drogi Anonimie, jak bardzo w tej swojej krytyczniej i pełnej pogardy ocenie się mylisz...

Z drugiej strony - przestrzeni w sieci sporo.
Dla każdego znajdzie się kawałek.
Nawet na taki komentarz.
I nie jest moim celem ani zamysłem usatysfakcjonować wszystkich. To po prostu niemożliwe.

Uczono mnie, by nie odpowiadać na anonimy.
Tym razem jednak zrobię wyjątek...
Ale tylko tym razem ;-)

Wszystkich warszawiaków z wyboru, z urodzenia i z przypadku - pozdrawiam!
Najserdeczniej!
Nawet tych anonimowych.
Którzy najwyraźniej to miasto rozumieją lepiej niż inni ;-)

Coś niepokojącego z tego Twojego komentarza przemawia, drogi Anonimie...
Frustracja?
Rozczarowanie?
Żal?
Odtrącenie?
Poczucie niespełnienia?
Cokolwiek to jest - współczuję...
Nawet bardzo.

Jeśli coś szkodzi Warszawie (oraz każdemu miastu czy państwie), to właśnie taka postawa jak Twoja, drogi Anonimie. Przeświadczenie, że Warszawa należy bardziej do jednych niż drugich, że jedni mają do niej większe prawo niż inni i że lepiej ją rozumieją. Miasto jest organizmem żywym. Takim być powinno. I o jego szczególnym charakterze stanowi właśnie wielość i różnorodność. A na nią składają się tłumy przyjezdnych, 'farbowanych' mieszkańców. Którzy w  równym stopniu budują siłę miasta, co odpowiadają za jego słabości. I tworzą różne jego kody - w zależności od koła, w którym się 'zamykają' ;-)
Ale jak rozumiem, Ty - drogi Anonimie - nie zamykasz się w żadnym... Chylę czoła zatem, bo to godne jest podziwu ;-) Ale dlaczego, u licha, taka otwartość generuje takie zamknięcie? Przedziwne, naprawdę ;-)

A o książkach będzie w takim razie w weekend ;-)

Pozdrawiam!

PS I jeszcze jedno. Bo niezwykłe i trochę niepokojące doprawdy jest to Twoje poczucie misji, drogi Anonimie. Ja - kiedy mnie razi i zniesmacza cudzy blog (film, książka itp.) - przestaję tam zaglądać (czytać). Po prostu. Bez zgryźliwych uwag. A na pewno bez anonimowych! Czemu niby mają służyć? Hmm? Poprawie samopoczucie? Współczuję tym bardziej... A sama chyba bym się nie odważyła w takiej formie skomentować czyjejś 'działalności' - gdyby ktoś pisał o MOIM Bielsku w podobny sposób, co ja o TWOJEJ Warszawie. To tyle.

*) W odpowiedzi na anonimowy komentarz, który ukazał się pod tym postem.

16 komentarzy:

  1. Mi przyjemniej czyta się bloga nabytej Warszawianki, niż komentarz rozumiejącego Warszawę Anonima. I wciąż z niecierpliwością czekam na wpis książkowy:) Dobrej nocy Maggie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O! nieźle , myślałam, że Takie osoby jak dinozaury już dawno wyginęły - to po pierwsze, a po drugie Maggie właśnie się dowiedziałam, że mieszkałaś 19 km ode mnie :) pochodzę z miasta na S , z tego miasta gdzie robi się kapelusze ;)
    Teraz chyba też z 20 km od siebie mieszkamy :)

    Pozdrawiam, dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ojjoj!! Muszę przyznać, że jakoś mnie zabolał komentarz ten anonimowy komentarz. Nie mogę wręcz pojąć, skąd w ludziach takie negatywne uczucia. Tym bardziej, że Twoje wpisy o Warszawie są jednymi z cudowniejszych, jakie czytałam i widziałam. Życzę wszystkim rdzennym Warszawiakom takiej wiedzy o tym mieście, bo ja wiele ciekawych rzeczy dowiedziałam się od Ciebie. I pisze to rdzenna Warszawianka ;D Przeczytałam ten komentarz i nie mogę wręcz pojąć, czemu komuś przyszło do głowy wypisywać takie słowa akurat na Twoim blogu!!! Cóż, ludzie i ich hmmm...brak mi słów, ich rozgoryczenie (?)nigdy nie przestaną mnie zadziwiać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, a dlaczego Wy jeszcze nie śpicie??? ;-)
    Dzięki za wsparcie, hehe!
    Musiałam odpisać, bo mnie to strrrraszliwie zagniotło ;-)

    Ech, z takimi zawsze najciężej - 'prawdziwymi' Warszawiakami, Polakami etc. Znaczy się tymi jedynie słusznymi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. eWo z miasta na S. :-) świat jest mały... Maleńki :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. koledzy żartują, że są z Wwy i przyjechali na Erasmusa do Krk ("Krk? Który to zjazd z autostrady??":D). I to jest śmieszne, ale to żarty, z których sami się śmieją - a raczej śmieją się w nich z takich ludzi :)

    No śmieszny komentarz, myślałam, że takie co najwyżej w liceum można "usłyszeć" :)

    A nasz Mały Wiedeń i tak jest najcudowniejszy:))))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  7. haha a to dobre. aż muszę sobie znaleźć ten komentarz :) ja też jestem "napływowa" i zawsze mnie denerwują te dyskusje na temat tego od kiedy można mówić o sobie "warszawiak" (słyszałam, że 3 pokolenia wstecz dopiero się liczy) to może wszysccy wyjedźmy i zostawmy te 8% rodowitych warszawiaków samych sobie? Oni niestety nie rozumieją, że wszyscy ludzie tworzą klimat tego miast i tyle. dobrze mu odpisałaś :)) brawo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Sfrustrowany ten Anonim po prostu. Taki prawdziwy Warszawiak i prawdziwy Polak, co to wszyscy inni mu robią krzywdę tylko tym, że są i nie zieją nienawiścią.
    Może to ten sam Anonim , który był u mnie? http://okiemmoim.blogspot.com/2011/12/wuludniona-warszawa-i-zyczenia.html
    Ja z założenia ignoruję.
    Pozdrawiam Cię Maggie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znasz takie angielskie powiedzenie: People in glass houses should not throw stones? Przytaczam dlatego, że podejrzewam, iż Anonim to wcale nie taki "prawdziwy" Warszawiak, jak się maluje - często najgłośniej chwalą się ci, którzy mają ku temu wątpliwe powody. Zresztą samo niepodpisanie się pod agresywnym komentarzem jest dowodem kompleksów. Anonimowych komentarzy z reguły nie publikuję - co innego umiejętność konstruktywnej krytyki, którą chetnie przyjmę, co innego - ataki ad personam.

    OdpowiedzUsuń
  10. wylewane na mnie w blogowych komentarzach anonimowe frustracje kasuję bez mrugnięcia okiem. tak jak nie pozwoliłabym nikomu obrażać mnie w moim własnym domu.

    a temu anonimowi życzyłabym, żeby wiedział tyle o Warszawie co Ty:)

    Delie - warszawianka z nabytku:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Maggie, jesteś kobietą z klasą;););)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  12. Maggie, uwielbiam cie :-) Udanej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  13. Maggie, niestety zawiść i prostactwo się szerzy:(
    Uściski :*******

    OdpowiedzUsuń
  14. Maggie, z klasą odpowiedziałaś na ten frustracją podszyty anonimowy komentarz. Chociaż, prawdę mówiąc, nie był tego wart.
    Zdjęcia z Frascati przepiękne. A pomysł na przedszkole z rozszerzonym programem kaskaderskim, wspaniały! Wyczuwam niszę na tym polu. Może nawet można by się na tym dorobić? I niewielkie kółko dorobkiewiczowskie założyć? :)
    Ściskam mocno i życzę udanej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze odpisałaś, komentarz prosty i pusty, bez składu i ładu, napisany pod wpływem zazdrości, zawziętości?
    Skąd w ludziach tyle zawiści?
    Silna Kobieta z Ciebie:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale zmasowany atak na biednego anonima urządziłyśmy ;-)))
    Nieźle!
    Ale może się opamięta?
    ;-)

    W każdym razie DZIĘKI SERDECZNE za to wsparcie! Jesteście super!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)