środa, 4 stycznia 2012


Z kilkudniowym poślizgiem spieszę z noworocznymi życzeniami :-)

Oby w Nowym Roku spełniły się Wasze marzenia!
Niektóre ;-)
Nie wszystkie!!!
A może to my spełnimy czyjeś?
Oby!
Tego drugiego może nawet życzę Wam bardziej.
Radości dawania!

1 stycznia bawiłam się dużo lepiej niż w Sylwestra ;-)
Naprawdę.
Chyba wolę początki od zakończeń.
I czysty kalendarz od zabazgranego ;-)
Jakie pole do popisu!!!

Jakoś za każdym razem ten pierwszy dzień Nowego Roku wydaje się dłuższy niż wszystkie pozostałe...
Nawet jeśli zaczyna się dopiero po 14-tej.
(Bywały i takie czasy, hehe!)
I jakiś taki piękny...
Niezależnie od wszystkiego.



Mroźny, biały, pierwszy styczniowy poranek...
Słoneczny.
Wysokie zaspy śniegu w ogrodzie.
Gwarne, rozszczebiotane ptactwo skupione wokół karmnika zawieszonego na modrzewiu - moim równolatku ;-)
Stoję zapatrzona przy drzwiach na taras i piję ciepłą zbożową kawę...
I słucham tej właśnie piosenki.


I tylko ja nie śpię ;-)

Taka noworoczna migawka sprzed lat...
Którą wspominam każdego roku w pierwszy poranek stycznia.
Zupełnie nie mam pojęcia, dlaczego właśnie tę.
Może ze wszystkich noworocznym poranków ten właśnie był najfajniejszy?
I może dlatego zawsze, od tamtego czasu, pierwszą płytą, którą wrzucam do odtwarzacza w NR jest ta Elvisa Costello :-)

Do naszej noworocznej tradycji należy tez sute śniadanie przy wiedeńskim Koncercie Noworocznym.
Od kiedy pamiętam starszyzna w moim Domu mobilizowała się przy radioodbiornikach lub telewizorach na godzinę 11 ;-)
A potem długi spacer...
I tak właśnie było w tym roku :-)
A pogoda okazała się wymarzona.

Na naszej ulubionej drodze do lasu prawdziwe tłumy!
W jesiennych paltach ;-)
Ciężko uwierzyć, że to zdjęcia z 1 stycznia 2012?
Jak dziwnie...

Nasze tegoroczne Święta były takie inne...
Już zeszłoroczne właściwie.

Bardzo ciche.
I mimo że smutne - ukoiły...

Przeczytałam od nowa (i na nowo) 'Dziadka do orzechów'.
M. oglądał ze mną piękne ilustracje Bożeny Truchanowskiej. Uwielbiam je!
Zdecydowanie wolę też to stare wydanie (i stary przekład) od najnowszego.
Czasem lubię te baśniowe uproszczenia...
Bo nowe tłumaczenie jest co prawda wierne oryginałowi E.T.A. Hoffmanna, ale moim zdaniem straciło na uroku :-(
Tylko na tę jedną książkę czas znalazłam.
Mam wrażenie, że jakoś przedrzemałam te wszystkie okołoświąteczne dni.
Bo kiedy smutno - zasypiam...
W zeszłą środę rano nawet się zdziwiłam, że to już zupełnie po.
I tylko kompot z suszu popełniłam, jeśli chodzi o świąteczne kulinaria.
Nic więcej...
Z choinką też nie zdążyliśmy.
Ale nie o to chodzi, prawda?
Kiedy wróciliśmy do Domu rajskie jabłuszka w naszym świątecznym bukiecie pomarszczyły się niczym rodzynki ;-)

M. mówi i mówi!
Prawie tyle, co w tych moich snach ;-)
Powtarza kolejne słówka, powtarza i przetwarza! I to jest najfajniejsze!
Pak-pak zamiast kap-kap Albo psi zamiast śpi ;-)
Na przykład.
Wydłużają się konstrukcje wyrazowe. Postęp geometryczne, o ja Cię!
Czuję, że wkraczamy w nową erę. Najfajniejszą na świecie!

Wydłużają się też poranki.
Tzn. stały się leniwe, bo M. nie zrywa się na nogi, pędząc ile sił przed siebie (a my za nim!), ale wskakuje do naszego łóżka i pozwala nam się cieszyć ciepłem kołdry jeszcze przez parę(naście) minut ;-)
I opowiadamy sobie.
O tym i o owym.
Podobnie przed snem - zamiast lektur - historyjki z życia wzięte ;-)
Najchętniej.
Ulubiona to ta o Babci, która spieszy pociągiem w odwiedziny do M. - o licznych Babci po drodze przygodach: a to o syjamskim kocie, który postanowił podróżować na gapę w babcinej walizce, a to o panu konduktorze, który zapomniał kasownika, ale na całe szczęście Babcia ukrywała w torebce krokodyla ;-) który nadał się wręcz idealnie do dziurkowania biletów ;-) Swoją drogą, pamiętacie takie stare kasowniki-dziurkacze i bilety - szarobure, ze sztywnej tektury, malutkie jak te na autobus?
Opowieści, opowieści, niekończące się historie...
Ach, wyobraźnia młodej matki musi sięgać wyżyn momentami ;-)))
Do dziś pamiętam wielowarstwowe, skomplikowane  i szkatułkowe niczym powieść Potockiego obiadowe historyjki, opowiadane małemu Mikołajowi przez Jego Mamę ;-) Sama siedziałam z zapartym tchem niejednokrotnie ;-) i z łyżką zastygłą po drodze do ust od talerza!
Prawdziwe przygodówki to były! Te zwroty akcji, te zapierające dech w piersiach pościgi, te psychologiczne przemiany bohaterów: od żarłoka do niejadka i odwrotnie ;-)

No dobra, zmykam już...
Pora późna, pracy moc, pies żąda spaceru.
Pochwalę się jeszcze tylko, że pod choinką znalazłam w tym roku prezent-marzenie :-)
Którego się nie dość, że nie spodziewałam, to przerósł moje najśmielsze oczekiwania!
Jak fajnie być grzeczną dziewczynką ;-)
Bo niegrzeczne znajdują pod choinką rózgę.
Chyba!

To do zobaczenia!
Koniec już tej laby ;-) 
Od maili, sieci, blogosfery!!!
Witajcie w Nowym Roku!

Ach, zapomniałam jeszcze napisać, że rozpoczęliśmy sezon łyżwiarski!!!
Tzn. M. i Tatuś M. :-)
Bo ja tylko kibicuję!
Na razie ;-)

Jutro będzie o koncercie DeeDee :-)
I o cudach!
Ale to dopiero wieczorem...
Się rozpisałam dzisiaj ;-)

Dobrej nocy!

16 komentarzy:

  1. Jak dobrze, ze juz jestes bo brakowalo mi Twojego potoku slow:)
    Jestem pewna, ze umiejetnie wprowadzasz zapierajace dech w piersiach zwroty akcji w opowiesciach dla M. Ten z krokodylem - super. Pamietam dziurkacze-kasowniki :)
    I zdjecia cudo! Jak nie zima...
    Usciski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko, do usług ;-)
    Nie uwierzysz, ale cudze teksty skracam umiejętnie (i bezwzględnie), a sobie folguję, hehe!
    Uściski!
    Na zimę się tutaj nie zapowiada na razie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Maggie, jak dobrze, że zatrzymałaś się na chwilkę u mnie, jak dobrze bo teraz ja mogę przeczytać coś u Ciebie:)) bardzo mi się tu podoba, zostaję!
    uściski noworoczne..:)
    J
    ps.ja też (jeszcze) nie śpię;)) dobrze, że nie ma psa do wyprowadzenia bo okropnie tu wieje..;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dotblogg, to ten Wiedeń :-) Magnetyczną ma siłę przyciągania chyba!
    I zapraszam, zapraszam! O każdej porze dnia i (a może zwłaszcza!) nocy, hehe!

    Uściski, Just!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa, nocne marki:) Ja tez lubie, wtedy tak cicho i spokojnie:))
    Fajnie, że jesteś...i fajnie,że M. juz tak dużo mówi:))
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chwal sie Maggie co dostałaś:)
    Nie, nie uważam, że tylko grzeczne dziewczynki dostają fajne prezenty, bo ja wcale nie byłam (i nie jestem) grzeczna;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie, fajnie że już jesteś;)
    Dobrze mi się Ciebie czyta...
    Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twoich Najbliższych w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak miło włączyć net i zobaczyć długiiii wpis od Ciebie, i tak pozytywnie nastrajający:-)
    Dobrego Dnia
    PS Podbijam, jaki to prezent...

    OdpowiedzUsuń
  9. W tym roku postanowiłam właśnie dawać.... Najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkiego naj...w Nowym Roku:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. witaj w Nowym Roku! dobrze że już wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak fajnie, że już wróciłaś :-)
    Mój młodszy synek podobnie przekręca wyrazy :-) I "psi" czyli spać też jest w jego repertuarze :-))
    Na łyżwy, takie prawdziwe i M. też?

    OdpowiedzUsuń
  13. kasowniki-dziurkacze i tekturki prostokątne w roli biletów pamiętam! cudne były i szkoda ich...

    dobrze, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Agnieszko, :-)

    Delie, prezent dostałam :-)

    Aniu, i wzajemnie! Dużo dobrego!

    Heidi, fortepianowy ;-)

    Mamis, :-)

    Aniu, tego samego :-)

    Ida, witaj :-)

    Dag, łyżwy najprawdziwsze! I tak, z M. :-) Właśnie rozpoczął naukę!

    Olga, szkoda bardzo :-(
    Odpiszę na 2 w ten weekend jeszcze! Słowo!

    OdpowiedzUsuń
  15. Maggie, bez presji :) napiszesz, kiedy wena i czas pozwolą :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)