środa, 21 kwietnia 2010

Nasz Wspaniały Ferdynand.


Filip, gwoli scislosci...

Nasze pierwsze, jeszcze studenckie, dziecko ;-)
Poczciwe, z lekka posiwiale juz...
Mysliwskie...
Dziewieciolatek niemal!

Troche sie obawialismy jak to bedzie z Dzieckiem - bo pies, bo byl pierwszy, bo sypial w lozku (sic!), bo bedzie zazdrosny, itepe...
No wiec nie jest - M. stal sie dla Filipa po prostu czescia stada.
Jest fajnie.
M. piszczy na widok psa - wyciaga do niego raczki, koniecznie chce poglaskac, dotknac aksamitnego ucha, cieszy sie gdy Filip lize go po stopach...
I nie ma nic ciekawszego od psa wcinajacego swoj obiad - dla M. wszystko inne przestaje istniec - w najwiekszym skupieniu podziwia ten spektakl rozkosznych psich pomrukow znad miski :-)
A potem bije psu brawo!
Serio!

2 komentarze:

  1. Psie pomruki:)
    Kocham psy tak mocno jak nie lubię kotów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham psy zdecydowanie bardziej niż koty, ale nie powiem, że tych drugich nie lubię... Nie rozumiem ich - w tym jest problem. Choć kiedyś w naszym domu gościliśmy kocura - pięknego dachowca - zjawił się dość przypadkowo i nie zabawił długo, niestety... Zginął tragicznie i to w moje urodziny, bodaj czternaste... Kochałam go, bo miał psią naturę!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)