niedziela, 20 czerwca 2010
Chłopiec i pingwin.
A na koniec tego przesympatycznego weekendu chłopiec i pingwin.
Zdjęcie jeszcze wakacyjne.
A wklejam je dzisiaj, bo gościliśmy małą H., przyjaciółkę naszego Synka i o pingwina znowu toczyła się zażarta walka ;-)
Moje Dziecko niestety siłą przebicia może się równać ze mną ;-) i nawet młodszej dziewczynce pozwala sobie wszystko odebrać. Nawet ukochanego pingwina…
Ale dziś o mało nie umarliśmy ze śmiechu, widząc na jaki pomysł wpadł M.
Mianowicie zaczaił się z pingwinem (a to dość ciężka, drewniana zabawka na kijku) kiedy H. zajadała się obiadem przy stole i próbował (to oczywiście nasza interpretacja – tak naprawdę robił to nieświadomie!) od tyłu strącić swoją Przyjaciółkę z krzesełka… Trzymał pingwinka wysoko ponad głową i drewnianym kijkiem zamierzał się na H.
Miala to być chyba zemsta za wszystkie wyrządzone krzywdy ;-)))
Ciężko było powstrzymać się od śmiechu – wyglądało to przekomicznie…
Swoją drogą niesłychanie zadziwia mnie ogromna spolegliwość u mojego Synka. Jest wybitnie niekonfliktowym dzieckiem. Kiedy podczas zabawy ktoś odbierze Mu zabawkę, na sekundkę Jego buzia przyjmuje pewien grymas nizadowolenia, ale chwilkę potem zajęty już jest wyszukiwaniem sobie nowego zajęcia lub innego, interesującego obiektu zainteresowania…
Dobrze to czy źle?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie dzieci mają łatwiej, same ze sobą, i z nami:)
OdpowiedzUsuńTeż mam takiego:)
Nie wiem czy lepiej czy nie ale na pewno latwiej... :-)
OdpowiedzUsuńOch, dzięki za słowa otuchy :-)
OdpowiedzUsuńJeśli łatwiej, to niech juz tak będzie...