wtorek, 15 czerwca 2010

Wakacje. W obrazach. Cz. II

Dzień drugi. Piasek. Dużo piasku. Zabawy z wiaderkiem. Z łopatką. Ale najfajniejszą sprawą okazało się przesypywanie piasku z dłoni do dłoni. Ewentualnie zakopywanie własnych butów. Lub butów Mamy. Albo chociaż psich łap.


Piasek. Ziarenko. Forma terapii sensorycznej. Mogłabym tak godzinami. Przesypywać, przesypywać, przesypywać…
Moje Dziecko z kolei mogłoby piasek jeść. Godzinami. Zjadać, zjadać, zjadać...
Z przerwami na konsumpcję muszelek ;-)


Wiaderko-zamek. Piekielnie natrudzić trzeba się było, żeby wieżyczki wyszły w całości. Piasek nie mógł być ani za mokry (wówczas ciężko było wydostać go z formy), ani za suchy (natychmiast się osuwał)…. Sztuka nie lada ;-)
Ale Tato nie miał z tym najmniejszych problemów ;-))) A ile frajdy miał!

No i zielona łopatka. I grabki. Mistrz symetrii nie miał lekko ;-)
Grabki podpadły mi okrutnie – po tym, jak wbiłam je sobie w kolano… Do dziś mam mały ślad po zębach. A wyglądały tak niewinnie – zielone, plastikowe…

Piasek... Dzis jeszcze wysypywalam trochę z butów :-))) I z kieszeni!

5 komentarzy:

  1. Aż mi się nad morze zachciało:)
    Super ten zamek, chyba nigdy nie udało mi się zbudować nic na plaży;)
    Ja lubię znajdować piasek w książkach, które czytałam na różnych plażach;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja, 2 tygodnie po powrocie znad morza jeszcze piasek wysypywałam ... heh ... fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna taka zabawa i budowle jakie super, troche mi sie zatesknilo a piasek pewno jeszcze jakis czas bedziesz wysypywac... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogłabym znajdować piasek przez kolejny miesiąc, byle tylko pójść na spacer brzegiem morza. Piękne te Wasze wspomnienia. Zapachniało wakacjami!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, ach, ach! Tyle w temacie MORZE ;-)

    Delie, tak - w książkach też mam go pełno. Ale przyznam, że między stronami jest dosyć dokuczliwy... I pocieszę Cię, że mi ten zamek też nie wychodził :-(

    Ellemo, sporo tego uzbierałaś po kieszeniach ;-) Pozdrawiam!

    Mamsan, tęsknota uzasadniona! Jest do czego... Zapomniałam Ci napisać, że do Sopotu to ja mam wielki sentyment... Jako dziecko często tam jeździłam - zatrzymywaliśmy się zawsze w takiej urokliwej willi niedaleko Hipodromu :-)

    Ewo, oj tak, nie ma nic wspanialszego od spaceru brzegiem morza. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu wakacji. U nas Bałtyk na początek i na koniec lata - w planach mamy jeszcze wypad końcem sierpnia. A pomiędzy - inne atrakcje :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)