czwartek, 16 września 2010
O Joni, kasztanach i nie tylko... I gladiole nie na temat :-) ale za to z dedykacją!
O Joni i Love Actually napisałam wszystko wtedy (patrz: ostatni komentarz).
Czy ja widzę Emmę Thompson kiedy słucham Both Sides Now? Może trochę tak…
Zawsze się zastanawiam, jak to możliwe, że tę piosenkę napisała młodziutka, 25-letnia dziewczyna… Bo słuchając Both Sides Now jednak zawsze widzę tę piękną, szlachetną twarz dojrzałej kobiety, która niejedno przeżyła… Twarz Joni Mitchell.
Nie mam chyba śmiałości pisać o twórczości Joni Mitchell. Dla mnie jest artystką doskonałą. Jej muzyka porusza mnie niesłychanie… Jest prawdziwa… Tak odległa od muzycznej konfekcji… Podziwiam ją i szanuję.
Wiele jej utworów kojarzy mi się z jakimś konkretnym etapem w moim życiu. Joni towarzyszy mi chyba od czasów licealnych. Mało burzliwych ;-)
Słucham Joni kiedy jest mi dobrze.
Słucham Joni kiedy jest mi źle.
Dziś też będzie Joni, ale trochę inaczej.
Jedna z moich ulubionych Jej piosenek, ale tutaj w zaskakującym wykonaniu.
Moim zdaniem jest to jedna z najbardziej poruszających, niezwykłych interpretacji tego utworu.
Swoją drogą bardzo cenię tego artystę, choć czasem jest mi bardzo, bardzo daleko do jego repertuaru.
Kto to taki?
Niech to będzie niespodzianka :-)
Dzisiaj Ktoś ma imieniny, więc niech będzie z dedykacją :-) I bukiet gladioli do tego!
Najlepszego, moja droga!
Dla wszystkich fanów i nie fanów!
PS. Może tu stworzyć taki mały kącik Joni M.? Co Wy na to?
***
A dzień spędziliśmy dziś przepysznie! Przyjechała do nas mała Hania z Mamą – były wspólne figle w domu, później wyprawa na plac zabaw (Cudownie! Byliśmy jedynymi gośćmi na najbardziej obleganym placu zabaw w okolicy – wszystkich przegonił deszcz – za to my przybiegliśmy tuż po i bawiliśmy się na całego w pięknym, popołudniowym słońcu!), długi spacer, no i najważniejsze – prawdziwa uczta kasztanowa… Wiało na potęgę i kasztany w naszej alei spadały dziesiątkami… Trzeba było chronić dzieciom głowy!!! Taki kasztanowy grad :-) Nazbieraliśmy ich mnóstwo – M. i Hania zainteresowani byli głównie zielonymi łupinkami ;-) ale jutro spróbujemy wyczarować jakieś kasztanowe ludki z tego, co przynieśliśmy do domu :-)
Mamy też wielkie pudło nowych zabawek! Ruszyliśmy z programem WIELKA WYMIANA :-) Następnym razem wymienimy chyba również naczynia, bo mojemu Synkowi zdecydowanie bardziej przypadł do gustu kubeczek Hani – zaznaczę, że kubki różnią się tylko kolorami – ale widać z zielonego woda smakuje o wiele lepiej ;-)
Tylko zdjęć ze spotkania brak, bo jakoś tak się stało, że aparat padł. Battery low :-(
A teraz mój kawałek dnia: Joni, kąpiel, nowy numer Elle DECO i nic więcej... Żadnych smutnych myśli… Prababcia M. w szpitalu niestety… Okropnie mi przykro, bo jestem daleko i bardzo, bardzo żałuję, że nie będę mogła jutro Jej odwiedzić… A bardzo bym chciała…
Cóż, takie życie…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o Maggie przeskoczyłam do kwietnia.Wtedy jeszcze nie wchodziłam na blogi:)fajnie,że takie same mamy myśli na temat filmu.Jak napisałam wczoraj to moja ukochana para w filmie.I zawsze zaczynam płakać (ile razy oglądałam film ?uhuhuhu),gdy Emma otwiera pudełeczko.Oczywiście w swojej naiwności cały czas sądzę,że jej nie zdradził:)Joni poznałam (tak jak napisała Delie w kwietniu)dopiero pare lat temu oglądając wspomniany wcześniej film i powoli ją odkrywam.
OdpowiedzUsuńkolor kubka ma znaczenie, ja nie lubię żółtych :P
OdpowiedzUsuńi kasztany, muszę Jagnie pokazać to cudo :)
pozdrawiam
Martu, miło Cię tu widzieć :-)
OdpowiedzUsuńJa jestem PEWNA, że nie zdradził!!! A Ty, Delie, jak sądzisz?
Ja Joni odkrywam wciąż i wciąż... Zapraszam -będzie Jej u mnie troszkę... A jeśli chodzi o dyskografię to moje ulubione Jej płyty to zdecydowanie Travelogue i Both Sides Now właśnie, i najnowsza Shine (ubóstwiam!), a ze starszych to Night Ride Home, Misses, Turbulent Indigo... I jeszcze Songs of Prairie Girl... Utwory sie na tych płytach powtarzają, ale właściwie za każdym razem tworzą jakąś nową, inną całość... Ech, mogłabym o Joni i mogła...
Pozdrawiam Martu! Serdecznie!
A ja właśnie znowu słucham Joni, tej wczorajszej. I znowu mam mokre oczy.
OdpowiedzUsuńI dziękuję!:)))
Przygotowałam sobie muzycznego posta. I zaraz go wrzucę. Coś zupełnie innego, ale uwielbiam od zawsze (bo moi rodzice to fani). Za głos, charyzmę, różnorodność.
A "To właśnie miłość" to właśnie film na zawsze, na "do zdarcia płyty". Zdrowie wzruszenie. Niezbędne do życia.
Trzymam kciuki za Babcię. Mocno.
A samotność na pl. zabaw uwielbiam. Zwłaszcza po zmroku. Czasem tak robimy.
PS I mam nowy numer ELLE Deco:)
Nie zdradził. Oczywiście, że nie. A. Rickman to porządny facet-jak mi doniosła znajoma bloggerka: mieszka z żoną w południowym Londynie:)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, Martu? Wcale nie zdradził :-)
OdpowiedzUsuńChoć powiem Wam, że według mnie Heike Makatsch jako uwodzicielska Mia jest tu absolutnie zniewalająca :-)
A druga scena z gulą w gardle to ta przy drzwiach z "kolędnikiem" (nie, nie mam na myśli premiera Granta!) - chodzi mi o scenę z Keirą Knightley...
Och, chyba zaraz odszukam tę DVD :-)
ja tylko dodam,że moją ulubioną postacią w Harrym Poterze jest Snape.Od samego początku:)Potem okazało się,że w filmie gra go Rickam..co ja mówię gra!!on jest Snapem.mrauuuuu normalnie dreszcz hahahah.Jak to mówi mój m...sypiesz się moja droga skoro zaczynają Ci sie pacjenci oddziału geriatrycznego podobać i oczywiście on twierdzi,że w filmie Emma zostaje zdradzona.
OdpowiedzUsuńA ja Harry'ego nie oglądałam, ale teraz NA PEWNO to nadrobię :-))) Rickman jest fantastyczny!
OdpowiedzUsuńI powiedz swojemu m, że się baaardzo myli!!! ;-)))
Ja lubię tę parę od filmów porno też:) Ta dziewczyna jest śliczna, zawsze chciałam tan wyglądać:)
OdpowiedzUsuńHmm, zdecydowanie bardziej podoba mi się Haike...
OdpowiedzUsuńHaike podoba mi się z innych powodów.
OdpowiedzUsuńJest bardzo zmysłowa:) O to mi chodziło:)
OdpowiedzUsuńa jak tak sie zastanowic to w zasadzie,każdy wątek to główna rola to męska,a kobiety tak obok.Pod względem urody nie mam tam faworytki.
OdpowiedzUsuńMartu, hmm, może to nie do końca tak... Te epizody są przedstawiane z punktu widzenia mężczyzny (w większości), ale czy kobiety są tylko "obok"? Chyba nie...
OdpowiedzUsuńDelie, oj tak, Heike jest bardzo zmysłowa :-)
no tak trafniej to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńJuż wiem, jaki to film ;) Widziałam - przynajmniej dwa razy. Lubię ogromnie, choć niezwykle rzadko wracam do filmu, który już obejrzałam.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Babci. Dużo! I szybkiego powrotu do domu. A tego kawałka dnia, o którym napisałaś - zazdroszczę!
Ewo, dziękuję :-) A Love Actually polecam nie tylko przed Gwiazdką... Mnie ten film dobrze robi. Po prostu...
OdpowiedzUsuńgdyby grała w tym filmie Kate Winslet nie miałabym problemów z wybraniem
OdpowiedzUsuńmartu, ja też ją bardzo lubię :-)
OdpowiedzUsuń