I staje się… Jesień.
Choć tu na zdjęciu jeszcze całkiem zielono…
Ale to już - równonoc za nami...
Wczoraj – plac zabaw. Ten ulubiony – z jeziorkiem :-)
Uwielbiam, bo rzadko kiedy witają tam tłumy. Jest troszkę na uboczu i stąd spokojniej…
M. zachwycony. Ja również.
Ale w końcu wczesnym popołudniem zaczęły docierać na plac zabaw dzieci. W różnym wieku.
M., ku mojemu wielkiemu zdumieniu, postanowił przywitać się z każdym z osobna – podawał rączkę, zagadywał… Podchodził również do wszystkich opiekunów – tych na ławeczkach, i tych asekurujących maluchy przy drabinkach… Machał rączką na pożegnanie, kiedy ktoś opuszczał plac zabaw… Otwierał furtkę, zamykał ;-) Wspinał się po szczebelkach – odważny! Wchodził „pod prąd” na zjeżdżalnię…
Próbował oswoić małą ścianę wspinaczkową…
Widziałam, że wielu rodziców przyglądało się z podziwem (może nawet z nutą zazdrości !) jak M. biega rozradowany po całym placu zabaw, jak śmieje się w głos, jak zagaja nawet sporo starsze od siebie dzieci… Ba! Jak czaruje nastolatki ;-)
Jeszcze jakiś czas temu wydawało mi się, że M. będzie typem raczej spokojnego obserwatora, że będzie go często paraliżowała nieśmiałość... Może zasugerowałam się własną osobą - takie uczucie często towarzyszyło mi w dzieciństwie – zresztą nie przeminęło zupełnie… Dziś często maskowane pozorna swobodą i nadekspresją ;-)
Że M. jest ustępliwy i mało uparty – w tym temacie nic się nie zmieniło.
Ale zrobił się taki odważny… Coraz pewniej czuje się nawet w obcym miejscu…
I jest taki otwarty!
Och, tyle zmian! Tyle!
Nawet nie wiem kiedy to wszystko się dzieje… Te jego postępy… Ta sprawność manualna, która wręcz mnie czasem szokuje… Jego pomysłowość… Jego skupienie kiedy głowi się nad jakimś zadaniem…
I jego wrażliwość. Potrzeba bliskości. Kiedy rozemocjonowany zabawą podbiega co jakiś czas i tuli się do moich nóg… Zerka nieustannie w moją stronę… Przesyła uśmiechy! Macha rączką w moim kierunku. Woła wesoło MAMA!
„Mój Ty radośniaku wspaniały!” – tak mówi do niego moja Ciocia…
Radośniak wspaniały z niego, wiecie?
Tak go kocham! Tak bardzo!
A ostatnio takie figle: wyciąga różne przedmioty z jednej szafki, z szuflad i przekłada do innych. Znajdujemy wobec tego sztućce wśród ręczników, klocki między naczyniami, psie zabawki w koszu na bieliznę... Ale że w pralce znalazłam książkę McEwana – no tym mnie zaskoczył ;-)
Dobrego dnia!
My wybieramy się do Ogrodu Krasińskich. I odwiedzimy Babcię w pracy :-) Niespodzianka!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taki radośniak to sama radość:)))
OdpowiedzUsuńI szczęście rodziców.
Gratulacje!
Ja też ten plac zabw lubię:) Z Tobą mi się kojarzy:)
Musimy się wybrać znowu:)
Dumna Mama, to czuć jak się czyta tego uroczego posta. Rośnie Ci Maggie mały gentelman!
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
E.
słonecznego pierwszego dnia jesieni życzę :)
OdpowiedzUsuńz uśmiechem :) a co!
Wspanialy maly kawaler Ci rosnie...! Milego dnia zycze i udanego spotkania z babcia... M
OdpowiedzUsuńWspaniałe są takie dziecięce niespodzianki ;) A będzie ich więcej i więcej. Zobaczysz. Czas to najlepsza rzecz, jaką możesz dać Synkowi, a dajesz go bardzo wiele. Jestem pewna, że to zaprocentuje. Już procentuje! Ta pewność siebie. Ta radość ;))) Nie biorą się z niczego. Jesteś wspaniałą Mamą i wcale mnie nie dziwi, że masz wspaniałego Chłopca.
OdpowiedzUsuńDelie, musimy, musimy :-) A wiesz, ja ten plac lubię z podobnego powodu ;-)
OdpowiedzUsuńEllemo, i wzajemnie! I z uśmiechem!
Mamsan, no taką mam nadzieję :-) Miłego!
Ewo, dziękuję za te słowa!!! Bardzo!
Enchocolatte, :-) no mam taką nadzieję, nie ukrywam ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń