piątek, 22 października 2010

Music!


Kocham mojego męża także za to, że ani na moment nie ustępuje w swych muzycznych poszukiwaniach. Za to, że tak bardzo dba także o moją dźwiękową edukację. Zwłaszcza teraz, gdy nie mam tyle czasu (hmm, może to nie o czas chodzi, a o brak muzycznej koncentracji?) i wciąż podsuwa mi nowe muzyczne tematy…
Kiedy wracam, choćby po kilku dniach nieobecności, czekają na mnie jakieś jego nowe olśnienia, odkrycia muzyczne, muzyka, którą chce się podzielić… Och, I love it!
Słucham więc…
Mój mąż imponuje mi także swą rozległą wiedzą i muzyczną erudycją. Imponuje mi tym, że bezbłędnie rozpozna po kilku taktach poszczególne symfonie czy koncerty Beethovena. Mahlera. Rozróżni wykonania.
Mnie czasami wstyd. Bo to przecież ja zahaczyłam o szkołę muzyczną. To przecież u mnie się tyle muzykowało. To przecież ja znam nuty. To moja jedyna chyba na tym polu przewaga. I oczywiście to, ze to ja uprawiam muzykę czynnie. Choć robię to zdecydowanie za rzadko…

Tak sobie o tym myślę ilekroć widzę u M. bardzo duże zainteresowanie instrumentami. W tej chwili „przerabiamy” instrumenty dęte drewniane ;-) M. oswaja najprawdziwsze flety (sopranowy i altowy!) oraz przeróżne piszczałki i pastuszkowe fujarki. Próbował też fletni pana, ustnej harmonijki oraz wielu, wielu innych… O kastanietach, marakasach i innych przeszkadzajkach to nawet już nie wspomnę - dziecinada ;-)

Żarty żartami, ale w końcu to chyba dobrze, że oswaja się ze światem dźwięków od najwcześniejszych dni…
Może nasza miłość do muzyki przypadnie mu w udziale? Kto wie?
Kiedy wspominamy nasze studenckie czasy, kiedy każdą nadwyżkę finansową przeznaczaliśmy właśnie na płyty lub koncerty, i kiedy godzinami ślęczeliśmy przy odsłuchach w empiku ;-) to chyba bym sobie tego nawet życzyła…
Miłe uzależnienie… Mało szkodliwe.
Jejku, tyle muzycznych wspomnień… Wizyty w setkach lokalnych sklepów, sklepików z płytami – podczas każdej podróży. I nałogowe ich gromadzenie. Bo wciąż słuchamy z płyt. Wzdrygam się trochę na myśl o muzyce z komputera – mimo całkiem dobrych głośników podłączonych do niego. Jak niewiele słyszymy, odsłuchując z komputerów właśnie. Cóż… Znak czasów. Nasz M. nie kupi pewnie żadnej płyty. Nie przesłucha w całości. Będzie znał muzykę na wyrywki, jak niemal wszyscy teraz. No bo słuchamy po kawałku… I głównie w sieci.
A my wciąż w płytach. Są oddzielne regały: muzyka wspólna, muzyka bardziej moja, muzyka bardziej Jego. Ja nie dbam o porządek na moich półeczkach i przesłuchane płyty rzadko trafiają do właściwych pudełek. Potem żeby którąkolwiek odszukać mamy do czynienia z efektem domina ;-)


I coś na dobranoc. Bo czekamy na nową płytę tej wokalistki. Mimo że dała tu kiedyś najbardziej rozczarowujący koncert na świecie, uwielbiam ją ponad wszystko. I jak brzmi na dobrych kolumnach :-) M. wyciąga rączkę w ich kierunku, dobrze wiedząc skąd płyną dźwięki. Tam – mówi…
To jest utwór Stinga – wszystkim dobrze znany – ale ta interpretacja… Posłuchajcie. Na dobranoc.

A dla równowagi – trochę malarstwa ;-)
Tęcza moja, reszta Jego! Wow! Prawda?


I dzieło w trakcie tworzenia :-)

13 komentarzy:

  1. Piękna muzyczna opowieść! Czym byłby świat bez muzyki???? Kim byś my byli my!

    Wczoraj do północy słuchałam Chopina. Żałuję że mojej mamie nie starczyło siły zaparcia i nie zrealizowała swego marzenia, że jedna z jej córek będzie grała na pianinie. Dziś obie z tego powodu cierpimy, ale ja chyba bardziej, bo moja dusza wiecznie śpiewa, nuci. A na dźwięk klawiszy fortepianu czy pianina aż drżę. Cała nadzieja w chłopakach, może któryś przejawi zainteresowanie i będzie grał?

    :)
    E.

    PS. Cudny rysunek małego, taki optymistyczny i radosny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę takiej wielkiej muzycznej pasji. Ogromnie, w dodatku łączącej Was dwoje. Niesamowita sprawa.
    Na liście prezentów dla Chłopca mam małe, maleńkie, drewniane pianino...:)
    Rysunki super.

    PS A co to etykiety na pierwszych zdjęciach? Macie tak opisane płyty?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę muzycznej pasji - u mnie takim pasjonatem (no, może nie AŻ takim ;) jest mąż...
    A ja nie ukrywam że dla mnie twój blog jest często źródłem nowych tematów do odsłuchania i muzycznych odkryć :) dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale miec pasje a wspolne tym bardziej ciesza... lubie sluchac muzyki ale ostatnio w pospiechu i nadmiarze obowiazkow zaniedbalam muzyczny swiat a Ty mi o nim przypomnialas... o muzyce i o filmie, dziekuje Ci... Cassandre tez lubie i czasami slucham kiedy jestem sama, moj M uwaza ze jest zbyt smutna...

    Pozdrawiam cieplutko. M

    OdpowiedzUsuń
  5. Enchocolatte, :-)
    A kto powiedział, że jest już za późno??? Ja zawsze zachęcam tych, którzy nie zdołali oswoić instrumentu w dzieciństwie... Mamy znajomą, która w wieku 35 lat spełniła swoje marzenie i zapisała się do ogniska muzycznego wraz ze swoją 7-letnią córką. Dziś obydwie grają świetnie! Również Chopina ;-)
    Może spróbuj wystartować z którymś z synów, hmm?
    Gorąco zachęcam!!! Dorosłym nie jest łatwo, ale są zdecydowanie bardziej cierpliwi, wytrwali - efekty widać (słychać!) prędko!

    Delie, to prawda - zawsze sie śmiejemy kiedy znajomi zazdroszczą mojemu mężowi TAKIEJ żony ;-) Takiej, tzn. takiej, która nie zgrzyta zębami na widok kolejnych stosów płyt ;-))) Z pianinkiem pomysł super! Nie wiem dlaczego, ale przeczytałam, że na liście prezentów dla Chłopca jest "małe, NIEBIESKIE, drewniane pianinko..." Swoją drogą, ładne by było takie w odcieniu baby blue :-)
    A etykiety to z mojej starej wytłaczarki, którą dostałam jeszcze w podstawówce, już trochę się popsuła, literki wychodzą krzywo (ale dodaje im to tylko uroku ) - naklejam na pudła z płytami. Wg wykonawców! Joni tez ma swoją etykietkę! Blue! Oczywiście ;-)

    Anik, jak mi miło :-) Bardzo się cieszę i będę się starała zawsze przemycać tu coś interesującego! Pozdrów męża pasjonata! Serdecznie! I ciesz się, że nie jest AŻ takim... Bo to jest urocze, ale czasami mocno nadweręza domowe fundusze, hihi! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamsan, to zaserwuj mężowi jej album "Belly of the Sun" - to najbardziej optymistyczna, wesoła płyta na świecie! A przy "Drunk as Cooter Brown" padam ze śmiechu :-)
    Pośpiech - tego muzyka nie lubi... Prawda... No nic, pozostaje marzyć o fajnych, spokojnych popołudniach z kieliszkiem wina i muzyczką w tle... U mnie też coraz rzadziej ;-) Co zrobić?
    Pozdrawiam! Słonecznie :-) Tutaj pogoda cudna - wieje tylko okrutnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, że to dobry pomysł. Chyba wpadnę w weekend do rodziców po mojego wysłużonego keyboarda i poćwiczę gamy. Na większy instrument nie mam w tej chwili miejsca w domu.
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach... prawie zazdroszczę tych opisanych na czerwono i niebiesko kartonów. U nas też płytowo (tak, tak - jestem dobrą żoną, według powyższej definicji :), co więcej - na regałach trwa bezustanna walka między książkami i płytami. Na razie przegrywają obie strony, mimo, że dostawiamy półki gdzie tylko można... Podwójne rzędy na porządku dziennym...
    W efekcie - szukając jakiejś książki, która "gdzieś tam jest" nierzadko trafiam do biblioteki, a usiłując odnaleźć TĘ płytę - zawsze słucham innej ...
    Pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
  9. Maggie, zaczytuję się w Twoich postach jak w najlepszej książce. Kiedy tutaj zaglądam, lubię czytać i lubię słuchać. Często trafiam na wykonania, o których istnieniu nie miałam pojęcia. A przy dzisiejszym odpoczywam. Piękne i spokojne.
    Udanego weekendu!

    p.s. Twórczość Wasza podoba mi się bardzo i nabieram apetytu na takie kredki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pianinko jest czerwone. Właśnie kupiłam w prezencie od nas. Do zobaczenia! Zadzwonię jutro.

    Ewo, nie kupuj tych kredek, ok?;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Enchocolatte, trzymam za słowo! I nie martw się - na pianino nawet w najciaśniejszych wnętrzach znajdzie się miejsce... Kto mówi o koncertowym fortepianie? ;-)

    Cardoso, czyli jestem w domu :-) U nas to samo - i ten ciągły bałagan - nie do opanowania... Podwójne rzędy i jeszcze utykanie książek "na płask"! Czasami mam wrażenie, że książki i płyty przejęły kontrolę nad naszym mieszkaniem ;-) A teraz jeszcze zabawki (choć bardzo ograniczam je ilościowo!)
    Nie ma na to ratunku, niestety... Kiedyś próbowaliśmy chociaż to katalogować, ale odpadliśmy ;-)
    Pozdrawiam!

    Ewo, jak mi miło... Nie wiem, co odpisać... Może tyle, że ja z kolei odpoczywam u Ciebie... Ale o tym wiesz, prawda? Ściskam mocno!
    A kredek nie kupuj ;-) skoro Delie zabrania!

    Delie, to ja chyba nawet wiem jakie będzie to pianinko. Z jedną oktawą, tak?
    Cieszę się na jutro! Oj, jak bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  12. wspaniały rysunek :)

    zapraszamy do Bajecznej Fabryki i ilustrowania bajek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękujemy za zaproszenie :-) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)