czwartek, 28 października 2010

Z Enchocolatte. I jesień w Saskim.


Enchocolatte twierdzi, że przestała już wierzyć w to spotkanie.
Bo umawiałyśmy się od początku jesieni.
I jakoś ciągle coś…
Ja też już zaczęłam się obawiać, że przyjdzie nam umawiać się na sanki wkrótce ;-)
Ale udało się!
I było świetnie!
My bawiłyśmy się znakomicie. Chłopcy zresztą też…


Jaromir powitał nas lekko rozespany i odrobinę onieśmielony, ale po nie tak długiej chwili obaj z M. szaleli w Ogrodzie Saskim.
Odkryli bezpański, porzucony na placu zabaw rowerek (który jednak potem znalazł właściciela!) i od razu była zabawa!
A potem całkiem odważne, karkołomne wręcz wygłupy na karuzelach, na drabinkach…
M. dzięki Jaromirowi zdecydował się nawet założyć rękawiczki – których do tej pory nie znosił. Jednak widząc je u (prawie) trzyletniego kumpla, postanowił nie urządzać żadnych scen, a potem chyba nawet polubił ów wynalazek, co to łapki grzeje ;-) W każdym razie do końca dnia nie zauważyłam żadnych protestów…

W Ogrodzie Saskim obłędnie.
Niesłychanie.
Jest teraz tak pięknie…
I tak nam się dobrze rozmawiało z E.
Najpierw w plenerze, potem przy kawie… A jeszcze po drodze udało się nam zajrzeć do Delie i przez kilka krótkich chwil we trójkę gawędziłyśmy sobie przy fontannie :-)
To są dopiero spotkania!





Popołudnie z kolei na szybko. Szybka kawa z ulubioną kuzynką Taty M. Kawa znakomita zresztą. W nowym, nieodkrytym przeze mnie do tej pory miejscu. Do którego będę często zaglądać, coś tak czuję… Potem szybko przez Wisłę. Potem szybko do Radości. Kolejna szybka kawa. A potem już do Domu. Niestety wolno. W korkach… No i szybka kąpiel, kolacja i koniec dnia M.
Za to ja jeszcze wykonałam i odebrałam całe mnóstwo telefonów. Kładąc się spać, miałam wrażenie, że rozmawiałam dziś ze wszystkimi. Z każdym. Szybko więc zasnęłam.



A rano – bardzo rano – obudziło mnie niesłychanie piękne światło. Wschód słońca był zjawiskowy. I zła jestem okrutnie na siebie – bo nie zmusiłam się, żeby wstać i pstryknąć choćby jedno zdjęcie... A potem zasnęłam jeszcze na trzy kwadranse…

I dziś był kolejny długi i znowu trochę szybki dzień.

I będą zdjęcia, bo znów włóczyliśmy się po parkach. W arcymiłym towarzystwie. I wiecie co jeszcze?

Spotkał mnie dziś wielki zaszczyt – zostanę matką chrzestną małej Tosi… Pękam z dumy!



Enchocolatte, dzięki! Spotkanie i rozmowa z Tobą naładowało mnie jakąś niezwykle dobrą energią! Na cały dzień! I bardzo Ci dziękuję za to filcowe cudeńko! Jesteś piekielnie zdolna :-) a w moich oczach to w ogóle – jak już wiesz, ja mam problem nawet z przyszyciem guzika ;-)))

6 komentarzy:

  1. Ale fajny dzień! Dobrze, że zajrzałyście po drodze:)

    PS Ja sfotografowałam ten wschód słońca i mogę dać Ci go w prezencie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękna jesień na Twoich zdjęciach. W dodatku jesień w Saskim, do którego mi teraz tak bardzo nie po drodze. I to spotkanie. Jaka szkoda, że mam teraz do Was tak daleko. Ale fajnie, że mogę tutaj Was podczytywać. I podglądać. Cały czas nie mogę się przyzwyczaić do Enchocolatte blond :) Zabawne, bo przecież nigdy się nie poznałyśmy. Mam jednak nadzieję, że kiedy już wpadnę do stolicy, uda mi się nadrobić choć część towarzyskich zaległości.
    Dzisiaj bez piosenki?
    Dobrej nocy Maggie!

    OdpowiedzUsuń
  3. wiecie co? z wielkim usmiechem zazdroszczę wam tych spotkań :) i dobrze że ich owocem są takie fajne zdjęcia i wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspanialy mialyscie dzien...! czytalam z przyjemnoscia i usmiechem na twarzy... i jezeli Ewa uwaza, ze ma do Was daleko to co ja mam powiedziec i Anik... :-) Piekna jesien, piekny park i jej kolory...

    Pozdrawiam serdecznie. M

    OdpowiedzUsuń
  5. Delie, polecam(y) się na przyszłość ;-)
    W prezencie? Naprawdę? To ja poproszę!!!

    Ewo, dziękuję :-) Tęsknisz, prawda? Szukam jakiegoś słowa na pocieszenie... Wiesz co? Nie będę szukać na siłę... Ale życzę Ci po prostu, żebyś tak bardzo polubiła nowe miejsce (a widzę, że jest nadzieja!), że kiedy już wrócisz tutaj, tęsknić będziesz tam...
    A Enchocolatte w wersji blond prezentuje się bardzo...słonecznie! Słoneczna z niej dziewczyna :-) i już zupełnie zapomniałam, że była kiedyś brunetką ;-) Ewo, a jak będziesz na miejscu - spotkanie koniecznie!
    A piosenka była! Rano :-) Dobrej nocy!

    Anik, odwzajemniam(y) ten uśmiech! Pozdrawiam ciepło!

    Mamsan, :-) Jesień piękna, sprzyja takim plenerowym spotkaniom... A jeśli chodzi o te odległości - toż to tylko morze nas dzieli... Do pokonania! I do zobaczenia - gdzieś kiedyś... Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, z radością komunikuję, że...
    1. cudnie zobrazowałaś nasze słoneczne środowe spotkanie ( gapa ze mnie, że nie zabrałam aparatu, nawet nie wiesz jak teraz żałuję po obejrzeniu Twoich nastrojowych zdjęć!!!)
    2. stan euforii pospotkaniowej nadal trwa - to jakaś magia, trzeba się spotykać częściej, bo to ma bardzo pozytywny wpływ!
    3. bardzo przyjemnie jest tak poczytać o sobie!
    4. podziwiam Cię za tempo w jakim funkcjonujesz! Chyba bym nie dała rady odwiedzić tyle miejsc jednego dnia i to jeszcze z małym dzieckiem u boku! Dzielna nowoczesna mama z Ciebie!
    5. z przyjemnością wybiorę się z Wami na niejeden jeszcze spacer.
    Dziękuję za mile spędzony czas!
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)