poniedziałek, 6 czerwca 2011

Zanurzenie :-)



Chrzest Tosi odbył się przez pełne zanurzenie ;-) i to całej rodziny, hehe, bo upał dawał się nam tak we znaki, że nie czekając na deser, wszyscy zrzucili wytworne stroje i zanurkowali w basenie :-)
Och, fajnie było!
A tort bezowy z pistacjami śnić będzie mi się po nocach…
Drugi - migdałowy – urodzinowy Zosi – również!

Dwa duety dziewczęce i M.
Niestety nie do pary :-(
Rodzynek taki...
Za to dziewczynki dogadywały się znakomicie – Zosia z Majką (lat 8 i 7) oraz Tosia z Polą (9 i 11 miesięcy).
A M. - strapiony trochę, bo starsze dziewczynki zajęte były sobą i bawić się z M. za bardzo nie chciały, a młodsze - wiadomo... Ale kilku wujków i parę cioć się poświęciło i dotrzymywało nam towarzystwa przy tych wszystkich harcach!
I w ogóle miło było też spotkać tych, których nieczęsto widzę… I znów ta refleksja – jak te wszystkie dzieci szybko rosną… I jak bardzo my już dziećmi nie jesteśmy :-(
Chociaż czy ja wiem – może takie garden party nie jest wcale dobrą okazją na podobne przemyślenia?

Bo przefajnie było!

Mimo że mój niefrasobliwy kuzyn T., wykonując popisowy skok do wody, zachlapał mnie i M. od stóp do głów… Niagara po prostu! M. aż się zatoczył! I było to jeszcze na długo przed deserem ;-) Wytworną sukienkę mogłam już tylko wyżymać, hehe!

W każdym razie – fajny weekend! Sobota ultracicha i zupełnie nieśpieszna, niedziela – jak widać :-)

 
Obrazki z części nieoficjalnej przyjęcia :-) Tylko!
Nawet M. zamienił błękitna koszulę na ogrodowe polo :-) Tylko ja się przechadzałam w czerni, hehe! Swoją drogą, uwierzycie, że najwięcej letnich sukienek* mam w tym właśnie kolorze? Zupełna Sycylia ;-)



 A M. ponad nurkowanie przedkłada sztukę ogrodniczą! I już nawet mam pomysł na prezent dla niego!!!

 Nic ponad ten błękit na lato!!! Zachwycająca toń... Nawet turkusowa raczej :-)

Coś dla ducha, coś dla ciała ;-)

No i moja mała chrześnica na koniec :-) Główna w końcu bohaterka wczorajszego dnia. To ta ślicznotka na dole po lewej!


*) Swoją drogą, czy nie uważacie, że czarna sukienka na lato i potężny naszyjnik z bursztynów to zestaw wielce szykowny? :-) Cóż poradzić na to, że nie lubię romantycznych łączek... Przynajmniej nie na sobie. A w bieli z dwulatkiem - hmm, to chyba (nomen omen) jasne, że nie da rady ;-)

7 komentarzy:

  1. Wielki błękit - tak, dla mnie to kolor wakacji, zdecydowanie.
    W mojej szafie przeważa czerń. No ale ja kocham ten kolor. Gdy idę na zakupy i mam 2 ciuchy do wyboru, zazwyczaj wybiorę ten czarny. Jedynie latem coś mi się dzieje i częściej zaopatruje się w błękity, żółcie a nawet róż :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super miec basen ... ach, trochę chłodu poczułam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Maggie to pierwsze zdjęcie jest idealne na dzisiejszy dzień. Od razu skojarzyło mi się z filmem "Basen" Ozona (oglądałaś??)
    Takie zanurzenie w takim niewielkim basenie byłoby dla mnie w sama raz, bo nie umiem pływać, ale zanurzać owszem!
    A co do czerni ona zawsze jest bardzo szykowna latem świetnie się dogaduje z opalenizną!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne te zdjęcia basenowe:) A takiego basenu to tylko pozazdrościć, zwłaszcza w taką pogodę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Paula, u mnie też przeważają czernie, biele (chwilowo w odwodzie) i szarości - róż i owszem, ale raczej zimą ;-) Turkus uwielbiam, ale prawie w ogóle nie mam go w szafie!

    Magdaleno, i o to chodziło!

    Enchocolatte, pewnie że widziałam - bardzo lubię kino F.Ozona, a Charlotte Rampling ubóstwiam wręcz!
    A ten basen ze zdjęć to może niewielki, ale głęboki ;-)

    Delie, no raczej :-) Chociaż w PL to w sumie słaby pomysł - trzy miesiące sezonu kąpielowego tak naprawdę... Ale orzeźwienie niesłychane!
    Uściski, kochana! Mam nadzieję, że już lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale tam u Was upaly! :) Tutaj jeszcze wczesno-wiosenne klimaty. To pierwsze zdjecie ma upojne wakacyjne kolory!

    OdpowiedzUsuń
  7. W takie upaly basen idealny i zabawa tez chyba lubiana przez wszystkich... :-) ca zern z bursztynami bardzo mi sie podoba... M

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)