czwartek, 27 października 2011

***


Wyjeżdżamy na kilka dni.
Destynacja oczywista.
I okazja również. Święto Zmarłych.
Może to herezja, co powiem - i być może nawet o tym tu kiedyś wspominałam - ale dla mnie osobiście to żadna przygnębiająca data te pierwsze dni listopada.
Choć zmierzając w stronę cmentarza, aż uginam się pod ciężarem kwiatów i zniczy – tylu moich bliskich już TAM… Coraz więcej.
Jako dziecko odwiedzałam na cmentarzach bliskich nieznajomych – znanych mi jedynie z opowieści i rodzinnych albumów. Choć były to najbliższe przecież mi osoby... Nie łączyły mnie jednak z nimi żadne wspomnienia.
Dopiero w wieku 22 lat, kiedy pożegnałam moją kochaną Babcię, i niewiele później jedną z Cioć, poczułam to, co było przez ten cały czas udziałem tych moich bliskich, dla których zmarli byli kiedyś żywymi…
I okazało się to dla mnie niewyobrażalnie bolesne.
I wtedy dopiero sobie uświadomiłam, że przez te 22 lata byłam prawdziwą szczęściarą…
W moim Domu Święto Zmarłych jest dniem wyjątkowym. I, tak jak mówię, wcale nie przygnębiającym. Jest niemal tak uroczyste jak Wigilia.
Spotykamy się w Domu rodzinnym i po prostu jesteśmy razem. Wokół stołu.
Z pogodą, wiadomo, bywa różnie.Wracamy z cmentarzy nieraz przemoknięci, przemarznięci, głodni ;-) szorujemy ubłocone buty, przeklinając niefortunnie wymyśloną datę tego Święta..
Ale pamiętam jeden z takich najbardziej deszczowych Dni Zmarłych – późnym popołudniem nagle się rozpogodziło i na niebie pojawiła się niesłychanie piękna, podwójna (sic!) tęcza… Tak, w listopadzie!
Wyszliśmy wszyscy na próg i patrzyli w to niebo jak zaczarowani…
I nie tylko ja miałam łzy w oczach.
Pomyślałam wtedy, a potem powiedziałam to głośno, że jest naprawdę dobrze, póki tak wszyscy jeszcze potrafimy okazać zachwyt tęczy. Zwykłej tęczy…
W każde Święto Zmarłych tę tęczę wspominamy.
Była niczym łagodny, spokojny uśmiech i pozdrowienie od tych, o których nie potrafimy zapomnieć.
I których tak bardzo, bardzo brak.
Za którymi tęsknimy.
I o których nie zapomnimy przenigdy.
Mając nadzieję, że inni nie pozwolą zapomnieć o nas.
Naszym Dzieciom.
Bratankom.
Siostrzeńcom.
Wnukom.
Prawnukom.
Kiedyś tam.

Najbardziej lubię cmentarze tego dnia wieczorem… Chyba każdy, prawda?
I ten odurzający zapach wosku, dymu i stearyny.
Przywiędłych chryzantem i naftaliną pachnących futer starych dam ;-)
W ogrodzie zapalamy też zawsze tego dnia (mam nadzieję, że nie zabrzmi to jak świętokradztwo jakieś!) wspólną lampkę naszym czworonożnym Przyjaciołom. Tym, którzy hasają już w ‘Krainie Wiecznych Łowów’ i którzy wnosili w nasze Domy dużo szczęścia kiedyś :-)
A potem siedzimy przy tym stole, siedzimy, śmiejemy się, wspominamy, zajadamy się pysznościami, czasem ktoś usiądzie do pianina, a ktoś innym powie, że najpiękniej na świecie to grał jednak M., czyli mój Tato :-)

W tym roku zapalę lampkę Komuś, kogo TAM wcale nie powinno być…
Kto jest kolejną znaną mi za życia (krótkiego, niestety) twarzą. Znaną bardzo dobrze.
Kogo powinnam spotkać, jak co roku, nad grobem Jego Dziadków albo Pradziadków, naszych wspólnych.
Komu świeczkę zapali też mała Córeczka...
I tego jakoś nie potrafię przeboleć.

Więc będę życzyć mojemu M., żeby spotkało Go w życiu takie szczęście jak mnie… Żeby te wszystkie piękne nekropolie kojarzyły Mu się jak najdłużej tylko z twarzami z albumów i naszych opowiesci. Wyłącznie.

Zadumy Wam życzę.
Tej potrzebnej.
Choć raz do roku.
A Waszym Dzieciom tego życzę, co mojemu M.

A tym, którzy będą w tych dniach w drodze, życzę szczęśliwego powrotu do Domu i pięknych spotkań.
Z tymi, co TU i z tymi, co TAM.
Do zobaczenia.

I piosenka. A jakże ;-)
Trochę może zbyt dosłowna. I ta tęcza, i w ogóle. Ale co tam!

Lubię jej słuchać. 
W te pierwsze dni listopada szczególnie.
Ze specjalną dedykacją. Dla paru osób. Niekoniecznie TU obecnych...




I jeszcze ten sam temat solo piano. Keith Jarrett oczywiście... Z dedykacją najszczególniejszą... Dla mojego najdroższego pianisty ever :-) Po którym, niestety, talentu nie odziedziczyłam, za to odziedziczyłam wiele innych cech, hehe! Na przykład robię identyczne miny przed lustrem co On, hihihi! Podobno!

PS To zdjęcie tęczy zrobił kiedyś dla mnie z okien naszego Domu Tatuś M. Na pamiątkę tamtej tęczy.
      Której wtedy nie sfotografowałam...

9 komentarzy:

  1. Pięknie to napisałaś Maggie.
    U domu J. to Święto wygląda podobnie. Bardzo rodzinnie, faktycznie trochę wigilijnie.
    I ja je bardzo lubię.
    Myślę sobie, że dobrze że nie sfotografowałaś tamtej tęczy, wiesz?
    Szerokiej drogi!

    OdpowiedzUsuń
  2. ładnie powiedziane...a ja czytam i tęsknię, bo tutaj halloweenowo i klimaty zupełnie nie takie... :( Mi również nie kojarzy się 1 listopada ze smutnym dniem - w koncu to Wszystkich Świętych a nie święto zmarłych! A dodatkowo właśnie tego dnia moja babcia ma urodziny - w tym roku 90te :)))
    Spokojnego wyjazdu Maggie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkich Świętych to wyjątkowo radosne święto, to takie imieniny tych wszystkich, którzy już odeszli. My mamy taki zwyczaj, że spotykamy się w domu moich dziadków, rodzinnie, a wielu nas, wielu... Jednak w tym roku mojego dziadka przy stole już nie będzie... Będzie w naszych wspomnieniach, zawsze:D
    Pozdrawiam zatem świątecznie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Powtórzę co powyżej, pięknie napisane Maggie. Łza w oku mi się zakręciła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przpeiękny tekst. Bardzo się wzruszyłam, nie przesadzając łezka w oku mi się zakręciła. Tym bardziej, że w tym roku po raz pierwszy w to święto zapalę świeczkę na grobie mojej babci.
    Samo święto także lubię (ja w ogóle bardzo lubię chodzić na cmentarze, w podróży zazwyczaj odwiedzam miejscowe cmentarze). U mojej mamy zawsze jest obiad i mogę się założyć, że w tym roku jak co roku będzie bigos ;)) Nic lepiej mnie nie rozgrzewa po wizycie na cmentarzu niż bigos mojej mamy. Wieczorne spacery po cmentarzu w Święto Zmrłych są dla mnie niesamowitym przeżyciem. Zazwyczaj wieczorem jeździmy na Powązki.
    Maggie, kiedyś już chyba pisałam, że z przyjemnością przeczytałabym książkę przez Ciebie napisaną ;)) O rodzinnych wspomnieniach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja w Polsce nie bede ale wiem, ze wiele osob z rodziny wlasnie dzisiaj bedzie razem, to mile...

    Spokojnej drogi Maggie ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie moja rodzina spędza te dni w podobny sposób czasami jest to jedyny moment w naszym pedzacym do przodu życiu aby zwolnić usiąść przy wspólnym stole i wspominać tych których przy tym stole już zabrakło . Co do czworonoznych przyjaciół oni maja swoje święto w każdy pierwszy weekend października wówczas odwiedzamy pewien niesamowity cmentarz tonacy w kolorach teczy zapalmy 5 swieczek na jednym małym grobie i wspominamy naszego największego przyjaciela którego P. nie miał okazji już poznać ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Delie, ja też tak myślę... Z tą tęczą :-)

    Anik, 90-te? Ładny wiek :-) Zatem serdeczności urodzinowe dla Babci!

    Mamurdo, :-) Chciałam napisać 'Do zobaczenia', no ale już się zobaczyłyśmy ;-) Ale i tak do zobaczenia!

    Heidi, całusy kochana... Dla niektórych ten dzień trudniejszy niż dla innych, prawda?

    Kemotko, i jak? Bigos był?
    Oj, z tą książką się upierasz ;-) Raczej nie sądzę, że taka powstanie... Choć redagując cudze teksty, często sobie myślę (nieskromnie), że ja piszę trochę lepiej ;-))) Odwagi mi brak i dyscypliny. I chyba jednak talentu. Nie, to nie kokieteria. Naprawdę tak uważam.

    Mamsan, ślę Ci mnóstwo ciepłych myśli...

    eWo, a co to za cmentarz? Gdzie się znajduje? Zdradzisz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Konik Nowy pod Warszawą :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)