Więc będzie o teatrzyku paluszkowym, który razem z M. bladym świtem urządzamy - rysuję Mu flamastrem buźki na opuszkach i od razu jest zabawa! Buźki różne są: smutne i wesołe, oczy mają zamknięte, otwarte i skośne, nosy krzywe albo proste... No, jak to w teatrze ;-)
Poranek długi i leniwy. Mglisty bardzo...
Ani skrawka słońca, ani odrobiny - i tak przez cały dzień. Całą wieczność, mam wrażenie...
A zapowiadali, że inaczej będzie!
Moja Ciotka słusznie apeluje: Przepowiadaczy pogody na stos!
Może faktycznie czas powrócić do zarzuconych tradycji? ;-)
Dokładnie za tydzień wyruszę na krótkie wakacje.
Sama.
Tzn. M. z Tatusiem zostaną w Domu.
Wszystko zgodnie z planem :-)
I powiem Wam, że się tych moich wakacji wprost doczekać nie mogę.
Nie zabiorę aparatu (chyba), nie zabiorę książek (chyba), nie zabiorę komputera (na pewno!)
Zabiorę buty wygodne i nowy płaszcz.
Buty też nowe. Jeśli zdążę je kupić ;-)
Poza tym to humor mam podły.
Nawet bardzo.
Z wielu powodów. O których nawet nie mam ochoty i siły pisać.
Słuchałam dziś sobie George'a Michaela - słodkiej muzycznej konfekcji, do której też czasem mam słabość.
Takiej płyty: Songs From the Last Century. A może Lost? Nie pamiętam ;-)
Znacie? Lubicie?
Ja bardzo...
Czasami.
Z prędkością karabinu maszynowego wystukuję te wszystkie literki teraz ;-)
Bez składu, bez ładu.
I bez zdjęcia.
Z zacięciem i pełną determinacją za to!
Aż kolega redaktor odwrócił głowę. Zaniepokojony ;-) i zatroskany o własne, jak przypuszczam, bezpieczeństwo, hehe!
Groźnie muszę wyglądać ;-)
Siedzę po turecku na moim fotelu kręconym...
Zakatarzona.
I pokasłująca.
Jest niepóźny wieczór.
Środa.
Ja jeszcze w pracy...
Jeszcze długo ;-)
I strasznie dużo myśli kłębi się w tej mojej głowie dziś.
I jestem tutaj teraz, i zupełnie gdzie indziej...
Równolegle.
Równocześnie.
Zamiast świątecznego obiadu - ognisko w Halloween ;-)
Pieczone ziemniaki...
I dyniowe curry z kociołka.
Też fajnie :-)
Do zobaczenia za jakiś czas.
Czy długi, czy krótki, tego jeszcze nie wiem.
Na razie nie wiem.
Ale do zobaczenia!
To życzę żebyś na tych samotnych wakacjach znalazła spokój. I wszystko czego jeszcze szukasz :)
OdpowiedzUsuńI miej litość dla kolegi redaktora ;)
Maggie, to łączę się z Tobą w bólu. Bo ja dziś w pracy do rana i jutro pewnie też.
OdpowiedzUsuńI nie tylko w tym bólu się łączę.
Ściskam!:)
Czekałam i czekałam na Twój wpis, bo jest zawsze bardzo pozytywnie nastrajający i świetnie napisany. Szkoda, że dziś trochę smutny. Trzymam mocno kciuki i życzę udanego "samotnego" wypoczynku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnik, dzięki :-)
OdpowiedzUsuńA kolega redaktor na wszelki wypadek poszedł po kawę ;-) Zresztą sam nie ma dla mnie litości często, więc niby dlaczego mam być łaskawsza?
Delie, jw :-) Ech, ależ się zbombardowałyśmy korespondencja telefoniczną rano, co? O bólu istnienia via SMS - znak czasów, hehe!
Heidi droga, no dziś trochę tak na smutno i listopadowo, niestety...
Zdjęcie doszło! Odpiszę Ci w @ - ale pewnie, że Cię kojarzę :-)
Maggie, a ja czytam dzisiaj to wszystko i mimo tego kataru i tego, co w Twojej głowie, a o czym nie piszesz, odnajduję tutaj dużo dobrego i dużo uśmiechu. Jak ten na przykład wieńczący "Jeszcze długo". Z przymrużeniem oka, ale jednak. Zamiast smutnej buzi. I nadzieję odnajduję na lepsze i oczekiwanie na pierwsze wakacje bez Chłopaków, w nowym płaszczu i butach nowych. Aż sama się do takich planów uśmiecham. I tylko zdjęcia tych twarzowych paluszków mi brakuje! Bardziej nawet niż piosenki, do której już tak bardzo w tym miejscu przywykłam ;) Może dlatego, że mój Chłopiec cudownie niewyraźnie i na wdechu ostatnio ciągle wierszyk o paluszkach maluszkach recytuje? Niech wszystko, co dobre się spełni, a katar niech się zgubi w drodze do domu. Dzisiaj jeszcze :)
OdpowiedzUsuńTo niech katar mija a dzień pracy się kończy:)
OdpowiedzUsuńI udanych wakacji:-)
Pozdrawiam spod kominka, u nas wieje i leje, buro i zimno:/
Mogę w grudniu wyskoczyć na 3 dni do Rzymu, ale odwagi mi brak. Może, jak wrócisz to mnie namówisz i zdążę jeszcze? ;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności i wracaj do domu. Późno już!
Oj taki listopadowy dzień dzisiaj. I w pracy smętliwe nastroje i na grupie matek, którą prowadzę duzo trudnych emocji. I też długo w pracy byłam dzisiaj. Pokrzepienia!
OdpowiedzUsuńTo na kolegów redaktorów trzeba uważać:-)
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym:-) My chyba w tej samej branży pracujemy:-)))
już tak najgorzej... Spędziłam całkiem fajne przedpołudnie w zacnym towarzystwie, a i wieczór zapowiada się ciekawie :-) Ale to wciąż listopad... I wciąż chandra...
OdpowiedzUsuńA na zdjęcia i aparat jakoś nie mogę ostatnio patrzeć... Kradną mi całą teraźniejszość, więc się pogniewałam ;-)
Uściski, Ewo!
Patrycjo, tego kominka to CI odrobinę zazdroszczę, wiesz? Za to deszczu niekoniecznie hihi! Pozdrawiam!
Ivi, możesz??? Musisz!!! Namawiam, zachęcam... Coś czuję, że Cię będę gorąco Ci taki pojedynczy wypad polecać ;-)
Choć kolega redaktor wczoraj mi powiedział, że kiedy Jego żona wyruszyła sama na wakacje, to był to początek dużych zmian z Jego związku ;-) Dziś są parę lat po rozwodzie, hehehe ;-)
Olu, oj, oby nadeszło... Pokrzepienie, znaczy się!
Margaretko, a w jakim sensie uważać należy? ;-) Bardzo jestem ciekawa, co miałaś na myśli ;-)
OdpowiedzUsuńEwo, zjadło mi kawałek... Więc raz jeszcze: napisałam, że chyba Ty jedna jeszcze we mnie wierzysz ;-) Tzn. w moją pogodę ducha, hihi! Bo ja wczoraj zwątpiłam. Ale dziś nie jest już tak najgorzej... (i ciąg dalszy powyżej!) ;-)
OdpowiedzUsuństrasznie cięzko w ten listopadowy czas, prawda?:) ja, aby uniknąć chandry zapisałam się na basen!!wodawodawodawoda uratuje mój nastrój i poziom hormonów:)pzdr
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych samotnych wakacji, Maggie. Bo sama od dawna się na takowe wybieram, ale wciąż odważyć się nie mogę. Bo wiem, że myślami i tak byłabym gdzie indziej :) Ale książkę i aparat to bym jednak wzięła, tak na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuńMonino, a ja z basenem mam ten problem, że zimą jakoś to nie dla mnie... Choć pływać uwielbiam! Uściski!
OdpowiedzUsuńMałgosiu :-) Myślami zamierzam być TYLKO i WYŁĄCZNIE na moich pojedynczych wakacjach! Wiem, że to niewykonalne ;-) ale zamiar taki mam! Całusy!
Maggie droga,to miało zabrzmieć humorystycznie, uważać na niego, żeby jednak Cię tak nie męczył, skoro nie ma dla Ciebie litości, jak napisałaś.
OdpowiedzUsuńChoć bardziej, myślę, w tym zdaniu zawarłam nasz własny slang, kiedy tak się czasami czule:-) wyrażamy o kolegach w pracy.
A pagórki, o które pytasz, to widok na Kalwarię Zebrzydowską.
Miłego dnia!!!
Margaretko, hahaha, a myślałam że jakieś podwójne dno kryje się za tym Twoim ostrzeżeniem ;-)
OdpowiedzUsuńW każdym razie będę uważać!
Kalwaria Zebrzydowska? Znam całkiem dobrze tamte okolice. Piękne zresztą!
Pozdrowienia :-)