Szara godzina dnia.
Gdzieś pomiędzy.
Lubię tę porę.
Ten czas.
Na skraju dnia i nocy. Zanim stanie się wieczór.
Często wracałam o tej porze ze szkoły. Z lekcji fortepianu…
Dlatego jakoś miło mi się kojarzy.
Z ciepłym światłem w Domu. Z budyniem. Czekoladowym :-) Ulubionym! Z mielonymi orzechami włoskimi na wierzchu – dzięki orzechom na budyniu nie robił się kożuch ;-)
Z ciepłym światłem w Domu. Z budyniem. Czekoladowym :-) Ulubionym! Z mielonymi orzechami włoskimi na wierzchu – dzięki orzechom na budyniu nie robił się kożuch ;-)
Z kolejnymi tomami 'Jeżycjady' :-) Z odrabianiem lekcji. Z
zapachem świeżo upieczonego ‘murzynka’.
Z popołudniowymi zabawami u którejś z sąsiadek rówieśniczek. Z poczuciem bezpieczeństwa. Z błogim czasem.
Z popołudniowymi zabawami u którejś z sąsiadek rówieśniczek. Z poczuciem bezpieczeństwa. Z błogim czasem.
Najbardziej chyba właśnie tego zazdroszczę M.
Tego, że ten czas jeszcze przed nim… Że nie zna słowa
„kiedyś” w odniesieniu do przeszłości. Że nie zna nawet słowa przeszłość. Że prawie wszystko to,
co zapamięta, wciąż się nie stało…
Że jeszcze przed nim te budynie, te lektury, dobranocki, odrabianie lekcji i zabawy po szkole… Przed nim. Ale też przed nami.
Cieszę się, że wiele jeszcze wspólnych, szarych godzin dnia
przed nami.
To dobrze.*
***
***
Lubię w szarą godzinę spacerować po okolicznych alejkach…
Zanim jeszcze zapłoną latarnie.
Wczoraj, tuż po zmroku, spacerowałam z psem Aleją Kasztanową.
Siwa mgła i sceneria jak z powieści wiktoriańskich ;-)
I - jak napisałam dziś u Delie – tylko panów w melonikach i
konnych dorożek mi zabrakło ;-) I łbów kocich ;-)
A w Domu tak przytulnie...
Pachnący crumble z jabłkami, cynamonem i garścią włoskich orzechów :-)
I popołudniowa kawa.
***
Wczoraj kupiłam kilka nowych książek. W tym 'Podróż zimową' Barańczaka.
Wprawdzie mam te wiersze już w Utworach Zebranych, ale chyba nie przepadam za podczytywaniem poezji z opasłych tomów ;-)
Wszystko wskazuje na to, że już się pogodziłam z listopadem ;-) No bo jak tu walczyć z tym, co nieuchronne... Z logicznym następstwem pór roku?
Czekam pokornie na zimę ;-) Na śnieg i popołudniowe ciemności.
Naszemu psu gęstnieje sierść, a ja częściej siadam do Schuberta ;-) Tak się to objawia, hehehe!
*) Ten fragment o szarej godzinie dnia napisałam równo rok temu... Przeglądam teraz zaległe zapiski w folderze LHA ;-) i odkrywam takie starocie. Nie mam pojęcia, dlaczego wtedy się tu nie pojawił...
Myślę o moich powrotach ze szkoły i podobnych odczuciach... :) Cudownie że będę mogła przezywać to znów z Glusiem :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakie będą wspomnienia naszych dzieci z powrotów ze szkoły :-)
OdpowiedzUsuńJa tez lubie takie wieczorowe wspomnienia i spacery, jakos milo mi sie kojarza ale dlaczego to chyba do konca nie wiem... :-) M
OdpowiedzUsuńSchubert! Pani z Kształcenia Słuchu zawsze powtarzała: "Schubert? To był MISZCZUNIO!!!" ;D Łamał on konwenanse i waleczny artystycznie był podobno. A "Pstrąga" grasz???:D
OdpowiedzUsuńMusimy kiedyś razem pograć i pośpiewać. Kiedy już nastroimy pianino.......;D
Pozdrawiam,
ogarnięta zazdrością o kawę taką i o piano takie. Bo ja takie też kcem!!;D
Ech, Magdo, polec powiesc na takie godziny i na taka pore roku... Jak sie sprawuje sowa? Czy wlasciciel zadowolony?
OdpowiedzUsuńMaggie, ja z budyniu najbardziej lubię kożuch ;) I murzynka lubię ogromnie, a zupełnie o nim zapomniałam. Ciasto mojego dzieciństwa :) Szare godziny są bezcenne. Mam nadzieję, że mimo brakczasu i zabiegania, zawsze będą wkradały się w nasze życie.
OdpowiedzUsuńWspaniałego weekendu!
Anik, o to właśnie mi chodzi! Że to jeszcze raz przed nami! Co najmniej raz ;-)
OdpowiedzUsuńDag, oby równie pogodne :-)
Mamsan, chyba to przez taką beztroskę i poczucie bezpieczeństwa właśnie... Zresztą po latach wszystko idealizujemy ;-)
Lafle, 'Pstrąga' właśnie nie :-( Ale sonaty. Głównie. Uwielbiałam dżingiel w radiowej Dwójce z fragmentem - moim ulubionym - 'Pstrągiem' właśnie! Pamiętasz może? (scherzo/Presto mvt3)
Może w okolicach Gwiazdki jakoś się uda wspólnie pomuzykować, hmm? Buziaki!
Marysiu, no sowa jest absolutnym hitem! M. robi w niej prawdziwą furorę! Wygląda też na zadowolonego ;-) Zresztą sowa się tu pojawi niebawem :-) Wysłałam Ci @ btw :-)
Pytasz o powieści? Ja się nastrajam wiktoriańsko ostatnio przez te mgły ;-) i sięgnęłam po Dickensa, hehe - z dawnych sentymentów chyba, bo już mnie tak nie cieszy jak kiedyś :-( Ale czytam też dużo rzezy współczesnych... Będę polecać jakoś niedługo :-)
Ewo, widzę, ze Ty też od świtu na nogach... Murzynka trzeba koniecznie reaktywować! Ostatnio czytałam fajny tekst M.Nowaka o jedzeniowych modach i mogę się podpisać pod niemal każdym jego spostrzeżeniem - dlatego też uważam, że warto reaktywować te wszystkie budynie i murzynki ;-) po nasyceniu się modnymi ostatnio muffinkami i innymi makaronikami ;-)- które zresztą i ja bardzo lubię, co tu dużo mówić, hehe!
Tekst tutaj: http://www.dwutygodnik.com/artykul/2784
Wszystkiego miłego, kochana!
Pamiętam, pamiętam!:D
OdpowiedzUsuńOkazja się znajdzie, bo nie ma wyjścia;D
Pozdrawiam janowicko x))))))))
Jak ja lubię Ciebie czytać...
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się jak zwykle u Ciebie i zagłębiłam we wspomnieniach...
Maggie, dziękuję za link :) Podpisuję się pod tym tekstem! I będę piekła murzynka ;)))
OdpowiedzUsuńMamurdo, :-)
OdpowiedzUsuńEwo, zatem powodzenia! I smacznego ;-)
Szare godziny dnia są takie Nasze,niejednokrotnie jedyne w swoim rodzaju,niepowtarzalne.Cały czas dążę,aby w pełni je wykorzystywać i cieszyć się każdym zwykłym dniem.A,murzynka uwielbiam;)pozdrowienia ślę! M.
OdpowiedzUsuńMonisiu, i ja pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń