piątek, 18 listopada 2011

No to jestem z powrotem :-)
Już od paru dni nawet...

M. na mój widok bardzo się ucieszył :-)
Ucieszył - to dobre słowo...
Choć ja spodziewałam się wybuchów szczęścia i euforii, hehe! Tymczasem mój Syn potraktował obecność Mamy jako absolutnie naturalną ;-)
I dobrze!
Nie odnotowałam też żadnych fochów ani obrażania się...
Za to uradowała Go moja walizka - wypełniona prezentami oczywiście!
Również dla Tatusia M. ;-)
Ech, spisali się Ci moi Chłopcy znakomicie...

***
A mnie na tych moich wakacjach było wspaniale...
I teraz wiem, że zwlekałam z nimi za długo ;-)
Podziękować muszę przede wszystkim A., mojej wspaniałej Przyjaciółce... Która właściwie to wszystko zorganizowała, ugościła jak królową ;-) i ze zrozumieniem podeszła do moich irracjonalnych napadów tęsknoty za M., hehe!
I z którą mogłabym całą wieczność tak sobie spacerować pod rękę po dywanach rudych liści... 
Bo tematów do rozmowy nie zabraknie nam chyba nigdy... Choć i bez słów rozumiemy się znakomicie :-) 
I to od tylu już lat...
Plan jest zatem taki: każdego roku świętujemy niepodległość ;-) w którymś z europejskich miast - tylko my dwie!

Chyba podaruję sobie już klasyczny reportaż z tej podróży... I pominę opis turystycznych atrakcji ;-)
Zdjęć jak na lekarstwo...
I było to zamierzone.
Zabrałam ze sobą tylko ten aparat. Oldskulowe maleństwo ;-) Rocznik '71 - zobaczymy, co z tego wyjdzie...

A M. jakiś taki dobrze wychowany się zrobił ostatnio :-)
Zasuwa za sobą krzesełko po odejściu od stołu.
Zbiera rozsypane na podłogę okruchy.
Odwiesza swój ręcznik na miejsce.
I tak dalej...
W dodatku wszystko to sam z siebie!

Wcina z apetytem jabłka ze skórką. Bez skórki z mniejszym entuzjazmem ;-)
Pęka ze śmiechu na samo brzmienie słowa 'katastrofa' (?)
Został miłośnikiem czeskiego Krecika.
Gorącym uczuciem wciąż darzy krokodyle oraz słonie.
Teraz do tego doszły jeszcze żaby. Kum-kum ;-)
Oraz hipopotam.
Wszystko to za sprawą francuskiej bajeczki o Didou. Znacie?
Układa z palcem w nosie wszystkie swoje puzzle - nawet takie 12-elementowe!
Jak oszalały jeździ po mieszkaniu na rowerze.
Nadal chętnie wszystko koloruje. Również meble ;-)
Malowanie sprawia Mu wielką przyjemność i wciąż mnie prosi o nowe rysunki. Miewa bardzo konkretne życzenia, co się na nich ma znaleźć ;-)
Sam najchętniej rysuje tory ;-) oraz 'tunie', czyli motocykle!
Ja wzruszam się za każdym razem, kiedy M. sam z siebie wpada na pomysł jakiejś zabawy! Wczoraj na przykład wytrwale układał wszystkie znalezione przez nas kasztany na rozłożonych w pokoju torach :-) Lubi też bawić się w 'fakira' - układać dywan z klocków i kamieni i potem po nim biegać :-) Akupresura pierwsza klasa - wiem, bo sama wypróbowałam!
Albo na przykład wkłada stopy do dwóch pudełek i tak się porusza po mieszkaniu!
I czyta - dużo, dużo, dużo... A raczej ogląda ;-) Bo wciąż największym zainteresowaniem cieszą się książeczki obrazkowe (wielkoformatowe w szczególności - takie z milionem detali), ale na topie jest Julek i Julka, jest Albert Le Blanc, są wiersze Chotomskiej, Brzechwy i Tuwima, Gałczyńskiego i Wawiłow, jest Miś Uszatek, jest Krasnal Hałabała, jest kolorowy Elmer... I dużo, dużo więcej :-)

A teraz słuchamy sobie nowego Seala :-)
Za oknem taka pogoda, że naprawdę odechciewa się wszystkiego...
Ja czekam na 'posiłki' w osobie ulubionego wuja Toma ;-) i zabieram się za literkową twórczość...

Na weekend plany mamy bardzo bogate :-)
Niech będzie udany!
I niech pogoda choć trochę dopisze!

W poniedziałek spacer na Saską Kępę. My w realu :-) oraz wirtualnie - porządkując zdjęcia, znalazłam te zaległe, jeszcze bodaj z lipca...
Tatuś M. za to rusza na Mazury.
Służbowo, więc Mu nie zazdrościmy, hehe!

Miłego dnia!


19 komentarzy:

  1. nie wiem dlaczego mi się Twoje wpisy przestały updatować na pasku.

    czekam na kodakowe zdjęcia!

    fajnie się czyta o tych nowych sprawnościach M.:)
    ja trochę cofam się w czasie wtedy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, co do zdjęć, to jakoś czarno to widzę ;-)
    W pewnym momencie przestał mi się przewijać ten film... Bo nie przeskakiwały cyferki. Ale zwinął się poprawnie. Zobaczymy.

    Wy już lata świetlne do przodu jesteście, prawda? Ależ ten czas leci! Choć i tak byłam - jak wiesz - ostatnio zaskoczona, ze to dopiero 5 ;-) Obstawiałam 6 nie wiem dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Maggie, dużo podobieństw widzę u Ciebie i u Nas, ale o tym może jak się kiedyś spotkamy :-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. między 2.5 a 5 to są lata świetlne. tak samo jak między 4 a 5. bo w sumie każdy miesiąc to coś nowego, mam wrażenie, że ostatnio wszystko jakby przyspieszyło.
    ale dlaczego myślałaś, że ma 6 lat, to nie wiem.:)

    ja dziś oddaję moją kliszę do wywołania, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Heidi, czyli już niedługo :-)
    Uściski!

    Delie, no bo z tą szkołą i w ogóle... Ja nie nadążam już z niczym ani za niczym... Albo świat przyspieszył, albo ja już zwalniam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Delie, zegar na moim bloggerze oszalał... Wskazuje jakąś dziwną godzinę? Może dlatego masz kłopot z updatem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie, czekam niecierpliwie na Twoje zdjęcia;)
    W ogóle lubię to czekanie;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. już działa!

    dziękuję za to, co komentarzu urodzinowym napisałaś. nie wiem nawet co napisać nawet.

    OdpowiedzUsuń
  9. Delie, bo ja tak właśnie uważam... I nie ukrywam, że jesteś dla mnie dużą inspiracją w temacie Dziecko :-)
    I jak już w końcu podpiszę ten pakt z diabłem (bo wymodlić tego się chyba nie da!), to masz u mnie obiecane te ekstra minuty ;-)
    Więc raz jeszcze - najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  10. :)) czy wymodlisz czy wypaktujesz - biorę:))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Na zdjęcia czekam niecierpliwie :) I wspaniale że wakacje się udały i M. dzielnie się spisał bez mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. I ja czekam na zdjęcia:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja czekam na Twoje zdjęcia i nie czekam. Bo tak się dobrze Ciebie czyta, że zdjęcia to miły, ale jednak dodatek do świetnej narracji :) Chyba właśnie tak być powinno.
    U nas deptanie też jest na topie, tyle że najchętniej po rodzicach. Nie ma tyle zachodu z rozkładaniem na podłodze, wystarczy zepchnąć z kanapy :)
    Miłego weekendu, Maggie! Jak będziesz paktować, to szepnij też słówko o pogodzie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu, witam serdecznie :-) Zdjęcia niebawem!

    Anik, :-)

    Patrycjo, już sama nie wiem, co z nich w ogóle wyjdzie ;-)

    Małgosiu, czyli ciąg dalszy naszych rozważań o słowie i obrazie... No, moja, droga, do takich zdjęć jak Twoje to już czasem i tekst niepotrzebny! Są tak doskonałe, że treści w nich moc!
    Ale Wy mnie z tym diabłem swatacie ;-) chytruski kochane! O pogodę popytam - ma być cieplej, dobrze rozumiem? :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak dobrze Maggie, ze wakacje udane, bardzo mnie to cieszy...! a co do sprzatania to moj mlodszy syn tez bardzo pieknie kiedys to robil i byl przy tym taki dokladny co mnie rowniez bardzo cieszylo a teraz potrafi papierek rzucic na dywan, to tu i tam i jak gdyby nigdy nic... :-)

    Udanego weekendu i pogody zycze... M

    OdpowiedzUsuń
  16. Uściski!
    Witaj! I opowiadaj, Maggie! :)

    Tatusia M. musisz chyba wyposażyć w spory prowiant. Mazury poza sezonem? ;/
    Dla nas Mazury najlepiej wyglądają z łódki. Jak się z niej już zejdzie to nie jest tak kolorowo. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniale, że wyjazd się udał:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie przedstawiłam się wcześniej;(
    Co prawda pisałam tu już kiedyś, ale w tej ilości
    komentarzy pewnie nie sposób pamiętać;)
    Witam serdecznie również;)
    Pozdrawiam ciepło,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  19. Maggie, treść to jest zawsze w oku patrzącego :) Ale i tak się uśmiecham pod nosem po przeczytaniu Twojego komplementu.
    Z tą pogodą chodziło mi oczywiście o to, żeby było cieplej. I było! Aż 10 stopni w sobotę! Dziękuję, że pamiętałaś! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)