piątek, 4 listopada 2011


Szara godzina dnia.

Gdzieś pomiędzy.
Lubię tę porę.
Ten czas.
Na skraju dnia i nocy. Zanim stanie się wieczór.

Często wracałam o tej porze ze szkoły. Z lekcji fortepianu… Dlatego jakoś miło mi się kojarzy.
Z ciepłym światłem w Domu. Z budyniem. Czekoladowym :-) Ulubionym! Z mielonymi orzechami włoskimi na wierzchu – dzięki orzechom na budyniu nie robił się kożuch ;-)
Z kolejnymi tomami 'Jeżycjady' :-) Z odrabianiem lekcji. Z zapachem świeżo upieczonego ‘murzynka’.
Z popołudniowymi zabawami u którejś z sąsiadek rówieśniczek. Z poczuciem bezpieczeństwa. Z błogim czasem.
Najbardziej chyba właśnie tego zazdroszczę M.
Tego, że ten czas jeszcze przed nim… Że nie zna słowa „kiedyś” w odniesieniu do przeszłości. Że nie zna nawet słowa przeszłość. Że prawie wszystko to, co zapamięta, wciąż się nie stało…
Że jeszcze przed nim te budynie, te lektury, dobranocki, odrabianie lekcji i zabawy po szkole… Przed nim. Ale też przed nami.
Cieszę się, że wiele jeszcze wspólnych, szarych godzin dnia przed nami.
To dobrze.*

***

Lubię w szarą godzinę spacerować po okolicznych alejkach…
Zanim jeszcze zapłoną latarnie.
Wczoraj, tuż po zmroku, spacerowałam z psem Aleją Kasztanową. Siwa mgła i sceneria jak z powieści wiktoriańskich ;-)
I - jak napisałam dziś u Delie – tylko panów w melonikach i konnych dorożek mi zabrakło ;-) I łbów kocich ;-)

A w Domu tak przytulnie...
Pachnący crumble z jabłkami, cynamonem i garścią włoskich orzechów :-)
I popołudniowa kawa.

***

Wczoraj kupiłam kilka nowych książek. W tym 'Podróż zimową' Barańczaka.
Wprawdzie mam te wiersze już w Utworach Zebranych, ale chyba nie przepadam za podczytywaniem poezji z opasłych tomów ;-)

Wszystko wskazuje na to, że już się pogodziłam z  listopadem ;-) No bo jak tu walczyć z tym, co nieuchronne... Z logicznym następstwem pór roku?
Czekam pokornie na zimę ;-) Na śnieg i popołudniowe ciemności.
Naszemu psu gęstnieje sierść, a ja częściej siadam do Schuberta ;-) Tak się to objawia, hehehe!

*) Ten fragment o szarej godzinie dnia napisałam równo rok temu... Przeglądam teraz zaległe zapiski w folderze LHA ;-) i odkrywam takie starocie. Nie mam pojęcia, dlaczego wtedy się tu nie pojawił...

13 komentarzy:

  1. Myślę o moich powrotach ze szkoły i podobnych odczuciach... :) Cudownie że będę mogła przezywać to znów z Glusiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem jakie będą wspomnienia naszych dzieci z powrotów ze szkoły :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez lubie takie wieczorowe wspomnienia i spacery, jakos milo mi sie kojarza ale dlaczego to chyba do konca nie wiem... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  4. Schubert! Pani z Kształcenia Słuchu zawsze powtarzała: "Schubert? To był MISZCZUNIO!!!" ;D Łamał on konwenanse i waleczny artystycznie był podobno. A "Pstrąga" grasz???:D

    Musimy kiedyś razem pograć i pośpiewać. Kiedy już nastroimy pianino.......;D

    Pozdrawiam,
    ogarnięta zazdrością o kawę taką i o piano takie. Bo ja takie też kcem!!;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, Magdo, polec powiesc na takie godziny i na taka pore roku... Jak sie sprawuje sowa? Czy wlasciciel zadowolony?

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, ja z budyniu najbardziej lubię kożuch ;) I murzynka lubię ogromnie, a zupełnie o nim zapomniałam. Ciasto mojego dzieciństwa :) Szare godziny są bezcenne. Mam nadzieję, że mimo brakczasu i zabiegania, zawsze będą wkradały się w nasze życie.
    Wspaniałego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anik, o to właśnie mi chodzi! Że to jeszcze raz przed nami! Co najmniej raz ;-)

    Dag, oby równie pogodne :-)

    Mamsan, chyba to przez taką beztroskę i poczucie bezpieczeństwa właśnie... Zresztą po latach wszystko idealizujemy ;-)

    Lafle, 'Pstrąga' właśnie nie :-( Ale sonaty. Głównie. Uwielbiałam dżingiel w radiowej Dwójce z fragmentem - moim ulubionym - 'Pstrągiem' właśnie! Pamiętasz może? (scherzo/Presto mvt3)
    Może w okolicach Gwiazdki jakoś się uda wspólnie pomuzykować, hmm? Buziaki!

    Marysiu, no sowa jest absolutnym hitem! M. robi w niej prawdziwą furorę! Wygląda też na zadowolonego ;-) Zresztą sowa się tu pojawi niebawem :-) Wysłałam Ci @ btw :-)
    Pytasz o powieści? Ja się nastrajam wiktoriańsko ostatnio przez te mgły ;-) i sięgnęłam po Dickensa, hehe - z dawnych sentymentów chyba, bo już mnie tak nie cieszy jak kiedyś :-( Ale czytam też dużo rzezy współczesnych... Będę polecać jakoś niedługo :-)

    Ewo, widzę, ze Ty też od świtu na nogach... Murzynka trzeba koniecznie reaktywować! Ostatnio czytałam fajny tekst M.Nowaka o jedzeniowych modach i mogę się podpisać pod niemal każdym jego spostrzeżeniem - dlatego też uważam, że warto reaktywować te wszystkie budynie i murzynki ;-) po nasyceniu się modnymi ostatnio muffinkami i innymi makaronikami ;-)- które zresztą i ja bardzo lubię, co tu dużo mówić, hehe!
    Tekst tutaj: http://www.dwutygodnik.com/artykul/2784

    Wszystkiego miłego, kochana!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam, pamiętam!:D
    Okazja się znajdzie, bo nie ma wyjścia;D
    Pozdrawiam janowicko x))))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja lubię Ciebie czytać...
    Rozmarzyłam się jak zwykle u Ciebie i zagłębiłam we wspomnieniach...

    OdpowiedzUsuń
  10. Maggie, dziękuję za link :) Podpisuję się pod tym tekstem! I będę piekła murzynka ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Mamurdo, :-)

    Ewo, zatem powodzenia! I smacznego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szare godziny dnia są takie Nasze,niejednokrotnie jedyne w swoim rodzaju,niepowtarzalne.Cały czas dążę,aby w pełni je wykorzystywać i cieszyć się każdym zwykłym dniem.A,murzynka uwielbiam;)pozdrowienia ślę! M.

    OdpowiedzUsuń
  13. Monisiu, i ja pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)