środa, 2 listopada 2011

Jejku, jejku - rano wiedziałam, co tu chcę napisać, ale teraz wszystko mi jakoś z głowy wyfrunęło.
Więc będzie o teatrzyku paluszkowym, który razem z M. bladym świtem urządzamy - rysuję Mu flamastrem buźki na opuszkach i od razu jest zabawa! Buźki różne są: smutne i wesołe, oczy mają zamknięte, otwarte i skośne, nosy krzywe albo proste... No, jak to w teatrze ;-)
Poranek długi i leniwy. Mglisty bardzo...
Ani skrawka słońca, ani odrobiny - i tak przez cały dzień. Całą wieczność, mam wrażenie...
A zapowiadali, że inaczej będzie!
Moja Ciotka słusznie apeluje: Przepowiadaczy pogody na stos!
Może faktycznie czas powrócić do zarzuconych tradycji? ;-)

Dokładnie za tydzień wyruszę na krótkie wakacje.
Sama.
Tzn. M. z Tatusiem zostaną w Domu.
Wszystko zgodnie z planem :-)
I powiem Wam, że się tych moich wakacji wprost doczekać nie mogę.
Nie zabiorę aparatu (chyba), nie zabiorę książek (chyba), nie zabiorę komputera (na pewno!)
Zabiorę buty wygodne i nowy płaszcz.
Buty też nowe. Jeśli zdążę je kupić ;-)

Poza tym to humor mam podły.
Nawet bardzo.
Z wielu powodów. O których nawet nie mam ochoty i siły pisać.
Słuchałam dziś sobie George'a Michaela - słodkiej muzycznej konfekcji, do której też czasem mam słabość.
Takiej płyty: Songs From the Last Century. A może Lost? Nie pamiętam ;-)
Znacie? Lubicie? 
Ja bardzo...
Czasami.

Z prędkością karabinu maszynowego wystukuję te wszystkie literki teraz ;-)
Bez składu, bez ładu.
I bez zdjęcia.
Z zacięciem i pełną determinacją za to!
Aż kolega redaktor odwrócił głowę. Zaniepokojony ;-) i zatroskany o własne, jak przypuszczam, bezpieczeństwo, hehe!
Groźnie muszę wyglądać ;-)
Siedzę po turecku na moim fotelu kręconym... 
Zakatarzona.
I pokasłująca.
Jest niepóźny wieczór.
Środa.
Ja jeszcze w pracy...
Jeszcze długo ;-)

I strasznie dużo myśli kłębi się w tej mojej głowie dziś.
I jestem tutaj teraz, i zupełnie gdzie indziej...
Równolegle.
Równocześnie.

Zamiast świątecznego obiadu - ognisko w Halloween ;-)
Pieczone ziemniaki...
I dyniowe curry z kociołka.
Też fajnie :-)

Do zobaczenia za jakiś czas.

Czy długi, czy krótki, tego jeszcze nie wiem.
Na razie nie wiem. 

Ale do zobaczenia!

17 komentarzy:

  1. To życzę żebyś na tych samotnych wakacjach znalazła spokój. I wszystko czego jeszcze szukasz :)
    I miej litość dla kolegi redaktora ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maggie, to łączę się z Tobą w bólu. Bo ja dziś w pracy do rana i jutro pewnie też.
    I nie tylko w tym bólu się łączę.
    Ściskam!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam i czekałam na Twój wpis, bo jest zawsze bardzo pozytywnie nastrajający i świetnie napisany. Szkoda, że dziś trochę smutny. Trzymam mocno kciuki i życzę udanego "samotnego" wypoczynku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anik, dzięki :-)
    A kolega redaktor na wszelki wypadek poszedł po kawę ;-) Zresztą sam nie ma dla mnie litości często, więc niby dlaczego mam być łaskawsza?

    Delie, jw :-) Ech, ależ się zbombardowałyśmy korespondencja telefoniczną rano, co? O bólu istnienia via SMS - znak czasów, hehe!

    Heidi droga, no dziś trochę tak na smutno i listopadowo, niestety...
    Zdjęcie doszło! Odpiszę Ci w @ - ale pewnie, że Cię kojarzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maggie, a ja czytam dzisiaj to wszystko i mimo tego kataru i tego, co w Twojej głowie, a o czym nie piszesz, odnajduję tutaj dużo dobrego i dużo uśmiechu. Jak ten na przykład wieńczący "Jeszcze długo". Z przymrużeniem oka, ale jednak. Zamiast smutnej buzi. I nadzieję odnajduję na lepsze i oczekiwanie na pierwsze wakacje bez Chłopaków, w nowym płaszczu i butach nowych. Aż sama się do takich planów uśmiecham. I tylko zdjęcia tych twarzowych paluszków mi brakuje! Bardziej nawet niż piosenki, do której już tak bardzo w tym miejscu przywykłam ;) Może dlatego, że mój Chłopiec cudownie niewyraźnie i na wdechu ostatnio ciągle wierszyk o paluszkach maluszkach recytuje? Niech wszystko, co dobre się spełni, a katar niech się zgubi w drodze do domu. Dzisiaj jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To niech katar mija a dzień pracy się kończy:)
    I udanych wakacji:-)
    Pozdrawiam spod kominka, u nas wieje i leje, buro i zimno:/

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogę w grudniu wyskoczyć na 3 dni do Rzymu, ale odwagi mi brak. Może, jak wrócisz to mnie namówisz i zdążę jeszcze? ;)

    Serdeczności i wracaj do domu. Późno już!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj taki listopadowy dzień dzisiaj. I w pracy smętliwe nastroje i na grupie matek, którą prowadzę duzo trudnych emocji. I też długo w pracy byłam dzisiaj. Pokrzepienia!

    OdpowiedzUsuń
  9. To na kolegów redaktorów trzeba uważać:-)
    Wiem coś o tym:-) My chyba w tej samej branży pracujemy:-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. już tak najgorzej... Spędziłam całkiem fajne przedpołudnie w zacnym towarzystwie, a i wieczór zapowiada się ciekawie :-) Ale to wciąż listopad... I wciąż chandra...
    A na zdjęcia i aparat jakoś nie mogę ostatnio patrzeć... Kradną mi całą teraźniejszość, więc się pogniewałam ;-)
    Uściski, Ewo!

    Patrycjo, tego kominka to CI odrobinę zazdroszczę, wiesz? Za to deszczu niekoniecznie hihi! Pozdrawiam!

    Ivi, możesz??? Musisz!!! Namawiam, zachęcam... Coś czuję, że Cię będę gorąco Ci taki pojedynczy wypad polecać ;-)
    Choć kolega redaktor wczoraj mi powiedział, że kiedy Jego żona wyruszyła sama na wakacje, to był to początek dużych zmian z Jego związku ;-) Dziś są parę lat po rozwodzie, hehehe ;-)

    Olu, oj, oby nadeszło... Pokrzepienie, znaczy się!

    OdpowiedzUsuń
  11. Margaretko, a w jakim sensie uważać należy? ;-) Bardzo jestem ciekawa, co miałaś na myśli ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ewo, zjadło mi kawałek... Więc raz jeszcze: napisałam, że chyba Ty jedna jeszcze we mnie wierzysz ;-) Tzn. w moją pogodę ducha, hihi! Bo ja wczoraj zwątpiłam. Ale dziś nie jest już tak najgorzej... (i ciąg dalszy powyżej!) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. strasznie cięzko w ten listopadowy czas, prawda?:) ja, aby uniknąć chandry zapisałam się na basen!!wodawodawodawoda uratuje mój nastrój i poziom hormonów:)pzdr

    OdpowiedzUsuń
  14. Zazdroszczę Ci tych samotnych wakacji, Maggie. Bo sama od dawna się na takowe wybieram, ale wciąż odważyć się nie mogę. Bo wiem, że myślami i tak byłabym gdzie indziej :) Ale książkę i aparat to bym jednak wzięła, tak na wszelki wypadek :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Monino, a ja z basenem mam ten problem, że zimą jakoś to nie dla mnie... Choć pływać uwielbiam! Uściski!

    Małgosiu :-) Myślami zamierzam być TYLKO i WYŁĄCZNIE na moich pojedynczych wakacjach! Wiem, że to niewykonalne ;-) ale zamiar taki mam! Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  16. Maggie droga,to miało zabrzmieć humorystycznie, uważać na niego, żeby jednak Cię tak nie męczył, skoro nie ma dla Ciebie litości, jak napisałaś.
    Choć bardziej, myślę, w tym zdaniu zawarłam nasz własny slang, kiedy tak się czasami czule:-) wyrażamy o kolegach w pracy.
    A pagórki, o które pytasz, to widok na Kalwarię Zebrzydowską.
    Miłego dnia!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Margaretko, hahaha, a myślałam że jakieś podwójne dno kryje się za tym Twoim ostrzeżeniem ;-)
    W każdym razie będę uważać!

    Kalwaria Zebrzydowska? Znam całkiem dobrze tamte okolice. Piękne zresztą!
    Pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)