piątek, 17 lutego 2012


Dzieci... Naprawdę, tylko na własną odpowiedzialność...
...że pozwolę sobie Olę zacytować ;-)
W ramach komentarza do powyższych zdjęć, hahaha!
Bo tak było wczoraj...
M. nie do okiełznania, jak widać. I nie do uchwycenia - nawet z funkcją speed burst ;-)

***
Miałam tu nie pisać o Whitney Houston, ale wczoraj miałam dziwny sen... Śniło mi się, że zmarła Tina Turner :-( 
Że umarła nagle na wiadomość o śmierci Whitney ;-)
Wiem, wiem, mało to zabawne wszystko, ale moi znajomi pękają ze śmiechu, kiedy streszczam im ten sen.

Tinie Turner dużo zdrowia życzę, a jeśli chodzi o Whitney, to choć jej repertuar bliski mi szczególnie nie jest, to tę jedną piosenkę wprost ubóstwiam! Zupełnie nie wiem dlaczego... I jaka Whitney ładna w tym teledysku. Szkoda, szkoda wielka jej talentu i w ogóle...


Zupełnie zwariowany dzień był wczoraj... Całkowicie ;-)
Przedwczorajszy również.
Ten śnieg i w ogóle...
Chyba już ostatni pomruk zimy. Mam nadzieję. Wkurza się człowiek na takie 'niespodzianki', bo już doniczkę żonkili na stole postawił, hiacyntów wygląda na parapecie, tulipany w wazonie podziwia, a tu takie coś za oknem... 
I pod nogami :-( Bleeeeee... Warszawa jest taaaaka brzydka, kiedy brnie się w śnieżno-błotnej ciapie :-(
M. za to wczoraj nocował u Babci.
Ech, gdybym tylko miała czas i siły, by nacieszyć się wczorajszym wieczorem bez M., byłoby cudnie - tymczasem do Domu wróciłam z pracy późną nocą, nieprzytomna ze zmęczenia, pozbawiona myśli spójnych :-(
Jedyne, na co starczyło mi sił, to zepsuć nastrój... No cóż, bywa i tak...
A miałam porządek z garderobą zrobić. Z lodówką. Z pościelą. Ze sobą.

Dobra, zmykam stąd.
Tylko herbatę dopiję...
Gnamy do Śródmieścia. Pobrnąć w zaspach trochę ;-)





A weekend obfity będzie :-)
Oj tak...
Mózg mam sprany jakoś, ale nadal głodny wrażeń...

Udanego weekendu!

PS Ktoś pytał o pączki...Jeśli o mnie chodzi, to lubię tylko takie mocno przypalone. Takie ze skórką chrupiącą i spieczoną. Najchętniej z pudrem zamiast lukru. Z nadzieniem z róży albo z czarną porzeczką. Oczywiście domowe! No ale takie to jadłam chyba kilkanaście lat temu ostatnio... Więc kupuję gotowe. Najsłynniejszych warszawskich pączków nie znoszę - według mnie są obrzydliwe ;-) Lubię pączki z jednej takiej małej cukierenki na Mokotowie (można tam kupić też najlepszy chrust, czyli faworki po tutejszemu), dobre są na Tamce również, no i u Cieślikowskiego. Lubię też te z Chmielnej, ale smaczne są tylko na ciepło...
Polecacie jakieś na przyszły rok? Macie swoje ulubione cukiernie z dobrymi pączkami? Do mieszkańców stolicy głównie apeluję, bo sprowadzać pączków znikąd nie zamierzam ;-)))
Wczoraj zjadłam dwa i było enough.

8 komentarzy:

  1. mieliśmy taki moment, że nie szło Jagny uchwycić. Opadały mi ręce z tej niemocy. Teraz jest hasło, ze robię zdjęcie i Jagna zastyga w bezruchu i mogę robić zdjęcie :)

    a cukiernia? Hmm.. nie mam i żałuję, bo fajnie jest mieć takie swoje miejsce, sprawdzone, smaczne i w ogóle ... ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój K. powinien mieć na drugie Tornado... lub Huragan...ewentualnie Tsunami... dom po godzinie zabawy wygląda jak Nowy Orlean kilka lat temu.
    a ja jestem wyczerpana, wściekła i martwię się, że nie jestem dobra mamą ;(.
    Ciekawe, jaki będzie T.?

    Pączków od B. nie cierpię - cieszę się, że nie jestem jedyna ;). Tych z nadzieniem z róży nie kupuję, odkąd mąż powiedzial mi, że tzw. konfitura z róży jest robiona z jabłek z dużym dodatkiem aromatu i siarki (praca wakacyjna na studiach - doświadczenie bezcenne). ale może gdzieś można dostać takie prawdziwe..

    Gdy mieszkaliśmy w Warszawie lubiłąm pączki z powidłami, z cukierni, która ma kilka punktów, min. w przejściu podziemnym przy Dworcu Centralnym (przy wyjściu, gdzie kiedyś byl M&S), w Reducie.
    Teraz, gdy mieszkamy pod Warszawą, wspieramy nasza lokalną cukiernio-piekarnię. mniam.

    Zainspirowaliście mnie muzycznie - od wczoraj śpiewamy z K. piosenki Fasolek. K. skaczący na trampolinie i śpiewający "Zabiorę brata na koniec świata" - bezcenne. oczywiście nie dał tego zarejestrować ;).

    serdecznie pozdrawiamy!
    mewina z K. i T.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też tych najbardziej znanych warszawskich nie znoszę:) Od zawsze. I też czekam na ocieplenie, choć u nas na wsi (he, he) całkiem urocza ta zima. Choć niełatwa wcale. Chudnę jakieś trzy kilo zanim do pracy dotrę. Pełne skupienie, 20km na liczniku, a i tak udało mi się już róż pełen śniegu zaliczyć. Chłopiec był zachwycony (Sic!) A M pełen energii. Nieskończonej :))) Niesamowity jest. Wypełnionego po brzegi, cudnego weekendu!
    p.s. Dzieci na własną odpowiedzialność rozbroiły mnie całkowicie. Do niezapomnienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie ruchliwe dzieci bardzo, ciekawe świata, zadające mnóstwo pytań;) Bo dla mnie ruchliwe nie jest synonimem niegrzecznego;) Ale ja się nie znam;)
    Udanego dnia i weekendu Maggie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda, dzięki :-) Pocieszyłaś mnie!!! Czyli jednak jest nadzieja ;-) Buzi!

    Mewino, dobre, oj dobre ;-) Z tym Tornado! Ach, jak mi dobrze, kiedy usłyszę, że inne Dzieci też tak mają... Bo zaczęłam się załamywać, widząc Synka naszych sąsiadów, równolatka M. - on jest taaaaaki spokojny, taki grzeczny i cichutki, a nasz M. - diabeł wcielony ;-)
    Te pączki, o których mówisz to od Gajewskiego? Dobre tam makowce też mają i baby ponczowe! Ach, ostatki niedługo ;-)
    Ściskam mocno!

    Ewo, no proszę, 20 km/h a takie przygody ;-) Ostrożnie, kochana!
    Udanego weekendu Wam również! I całusy!

    Aniu, ja też uwielbiałam zawsze takie dzieci ;-) ale wiesz, rzeczywistość mnie przerosła, hahaha! Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, ja tam wolę rozrabiaki rozbiegane niż takie dzieci zawsze wyciszone i spokojne. O te ostatnie bym się chyba zamartwiała.

    I super, że M. taki szybki i zwinny, i ruchliwy. I plusem jest też to, że mama przy nim ma swoją dawkę ruchu haha!

    Choć fakt, że czasami ręce opadają, głowa pęka, a uszy wyczekują spragnionej ciszy. A oczy wodzą i obserwują: wyrobi na zakręcie, czy nie??? (to gdy cała trójka urządzą wkoło kominka wyścigi, wieczorny rytuał)
    Na chrust mi zrobiłaś chrapkę, może go jednak zrobię w weekend.
    Bardzo miłego weekendu Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. wczoraj pączki w firmie... takie reglamentowane prawie jak na kartki ;) jeden duży plus trzy małe
    niestety ostatnio też doświadczam że zepsuć nastrój jest bardzo bardzo łatwo :( a rozładować atmosferę... nie da się tak łatwo... do sapera daleko mi :(
    Ehh... weekend. Piątek.
    Lubię piątek :) i myśl o planach weekendowych.
    Oby w był taki jak chcemy.
    PS
    wysłałam maila

    OdpowiedzUsuń
  8. Maggie i pomyslec, ze ten malutki chlopczyk na czarno bialym zdjeciu to ten sam szalejacy na dzisiejszych zdjeciach...! bardzo sie zmienil i wydoroslal ... :-) co do paczkow to nie pomoge, te polskie jadlam chyba ostatnio 25 lat temu a z nadzieniem z rozy w ogole nigdy nie jadlam ... :-) tutaj tlusty czwartek czyli szwedzki wtorek w przyszlym tygodniu, na pewno kupie semle czyli zabe bo te lubimy najbardziej ...

    Udanego weekendu i duzo slonca. M

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)