wtorek, 21 lutego 2012

Na słodko :-) I trochę o filmach...




Wydawało mi się, że najlepsze w życiu faworki zjadłam rok temu, kiedy K. i M. zjawili się z Hanią w ostatni weekend karnawału AD 2011 z wysokim stosem własnoręcznie wyrabianych i pieczonych. Myliłam się. W tym roku przeszli sami siebie!!! M. wałkował i tłukł (sic!) ciasto, a K. jest autorką (wciąż udoskonalanego) przepisu, odpowiedzialną za formowanie i smażenie. Niesłychani są! A ich faworki nie mają sobie równych!!! Wiem, co mówię - na faworkach znam się świetnie ;-) Te dwa cudem udało się przechować do sesji, hihi!
W przyszły roku postanowiliśmy dołączyć do karnawałowej trupy kulinarnej ;-) a K. obiecała nawet zdradzić mi sekretny przepis! Ha!

Karnawałowa rozpusta...
Ostatni taki weekend ;-)


Moim wkładem były kruche :-)
Ale za rok może z pączkami spróbuję, kto wie?

***

Niedziela w kinie, spacer w deszczu :-( oraz torcik bezowy na osłodę ;-) Bo przemokłam na spacerze, a na filmie wynudziłam się jak mops ... Naprawdę, ani mnie nie zniesmaczył, ani nie poruszył. Raczej znużył, serio... Nic pewnie odkrywczego na temat 'Sponsoringu' tu nie napiszę, więc odsyłam do recenzji, pod którą mogę się obiema rękami podpisać.
Spodziewałam się filmu popisowego, tymczasem obejrzałam film daremny... Z którym Szumowska spóźniła się najmniej o dekadę. A sama realizacja - choć bardzo przyzwoita - na kolana mnie naprawdę nie rzuciła... Po '33 scenach', które poruszyły mną potężnie, 'Sponsoring' okazał się - jak dla mnie - filmem letnim, traktującym temat naskórkowo ledwie... Tak go odebrałam. W dodatku od pierwszej sceny irytowała mnie jedna z bohaterek - a raczej odtwórczyni roli, Joanna Kulig, aktorka, którą teraz chyba wszyscy się zachwycają, a ja po prostu nie mogę jej strawić... Jakoś tak 'na skróty' grała, trochę efekciarsko i w istocie w ogóle niczym mnie nie zabolała. Wrrr! Juliette B. - poza tym, że obnażyła całkiem nagą twarz (Naprawdę chapeau bas! Choć nawet bez makijażu jest niewiarygodnie piękna!) - zmęczyła mnie swoją postacią... I jedyną scenę, która utkwiła mi w ogóle w pamięci (jedna z finałowych, wokół stołu), ukradł Andrzej Chyra tym swoim obezwładniającym spojrzeniem. Więc tyle o filmie... Ale może to ze mną jest coś nie tak, bo wiem, że wielu osobom się podoba.


Za to gorąco polecam inny film, który właśnie obejrzałam - 'Musimy porozmawiać o Kevinie' - z niesłychaną Tildą Swinton. Aż słów mi brak dla opisania jej znakomitych ról - niedawno przypomniałam sobie taki film Erica Zonki sprzed kilku dobrych lat, pt. 'Julia'. Ktoś może widział? Nie był to film szczególnie głośny, ale rola Swinton - nie do zapomnienia!
O recenzję 'Musimy...' się bynajmniej nie pokuszę... Boję się zaryzykować stwierdzenie, że w zamyśle autorki nie był to wyłącznie psychologiczny thriller. Bo trochę mi pachniało grą z konwencją momentami, ocierało się o horror nawet - dlatego też nie potrafiłam w pełni chłonąć dramatu sytuacji. Ale sprawdźcie sami. Bo sama Swinton fenomenalna!

W niedzielę wybieram się na 'Wstyd'. I na 'Artystę'. 'Róża' i 'W ciemności' wciąż coś mi z kolejki wypadają...





OK, trochę dużo dziś tych zdjęć słodkości, no ale przecież dzisiaj ostatki.
Wybieramy się zaraz z Małg i K. na długi spacer... A po spacerze będziemy się grzać przy kominku :-) I w ogóle będzie nam dzisiaj dobrze, o!
Wczoraj też nam fajnie było! Iście karnawałowe szaleństwa - z psem i z Dzieckiem, i z Tatusiem M. :-) Tańce i wygłupy, a nawet fikołki! Jakoś tak Annie do nas przemówiła ;-) Klasyczną edycję jej 'Medusy' moja Mama dostała kiedyś w prezencie od swojego Brata i - mówiąc szczerze- przywłaszczyłam sobie tę płytę natychmiast, hahaha! I uwielbiam ją do dziś! Za to niedawno nabyliśmy tę wersję live z plenerowego koncertu w Central Parku. Równie świetna, co wydanie studyjne! Udało mi się również zdobyć DVD z tego koncertu - jak Annie świetnie tam się prezentuje w tej szkockiej kracie! Wow! A moim ulubionym kawałkiem Annie z tej płyty jest 'Train in Vain'  The Clash! O, to też jedna z TYCH piosenek na karnawał! I w jednej i w drugiej wersji oczywiście!

Z kolei tę piosenkę Annie dedykuję (z przymrużeniem oka!) jednej takiej Dziewczynie, której się własne zmarszczki coraz mniej podobają ;-) Dodam, że nieliczne ;-)))

(To dlatego wczoraj zapytałam, czy ją lubisz!) ;-)



Jutro zabiorę Was na spacer w jedno takie piękne miejsce... Jedno z moich ulubionych :-) Blisko gór...
A więc do zobaczenia!

17 komentarzy:

  1. słodka ta rozpusta. serduszka podobają mi się najpiękniej..

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiejo, a jakie smaczne były ;-)

    Delie, że niby ja? ;-) Też ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli że ty ;-) skoro piszesz ja ja! :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuję się pod recenzją, a już myślałam, że to ja jestem jakaś niedzisiejsza. Dziwi mnie tylko, że tak głośno o tym filmie, że współczesne media podają nam taką sieczkę i oczekują zachwytu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Faworki bardzo lubie, mama mojej kolezanki zawsze robila a potem wspolnie jadlysmy wielkie ich ilosci bo pyszne byly ... :-) cudowne wspomnienia ... A Sponsoring pewno zobacze tylko nie wiem kiedy ... zaraz przeczytam recenzje ... M

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się światło na ostatnie fotografii, niesamowite;) I te szczypce do nabierania piękne;) Za faworkami nie przepadam;( Sponsoring jeszcze przede mną;)
    Udanego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mamis, a widzisz ;-)
    Film miał znakomitą promocję - to akurat warto docenić! Ale recenzje jak widać różne...

    Mamsan, tylko że teraz nie jestem pewna, czy w ogóle zechcesz 'Sponsoring' obejrzeć...

    Aniu, te szczypce to pamiątka po mojej Babci akurat :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. To jeszcze piękniejsze, bo pewnie piękna historia za nimi stoi;););) Maggie, a czy ten spacer to w BB?

    OdpowiedzUsuń
  9. W okolicy :-)

    PS Znasz dobrze BB?

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę znam, niestety nie tak dobrze jak bym chciała;( Ale bardzo lubię to miasto;) Pytam, bo byłam w BB w sobotę tydzień temu;) Zrobiłam parę zdjęć - będą u mnie na blogu pewnie wkrótce;) W takim razie już się nie mogę doczekać Twojego wpisu;););)

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodkie miałaś zakończenie karnawału :) Sama nie wiem, na co chętniej bym się skusiła - na faworki czy na te kruche... I sesję jaką im zrobiłaś! Prawie walentynkową ;)
    Czekałam na tę recenzję. Twoją. Dobrze, że się pojawiła, zanim poszłam do kina. W tym tygodniu "Dziewczyna z tatuażem", która właśnie wchodzi na wielki ekran w naszym małym mieście ;) A potem zobaczymy.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  12. to ja teraz czekam na słów kilka o "Wstydzie" :) ja byłam wczoraj, przedpremierowo. i... nie powiem! poczekam :) i doczekać się nie mogę na Twoją opinię :)

    dobrze, że przypomniałaś mi o Julii! mam i wciąż nie widziałam! z Tildą oglądam wszystko, co tylko mam okazję i nigdy nie żałuję :)

    OdpowiedzUsuń
  13. przepiękne szczypce! przepiękne ciasteczka!
    no i trochę zazdroszczę wypadów do kina, nawet na kiepskie filmy :).
    ale juz niedługo Pulpeto zacznie jeść coś innego niż mamine mleczko i wtedy sobie odbiję ;).
    na razie musi wystarczyć dvd :)
    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Maggie!

    Miałaś rację - było nam bardzo dobrze! A w dodatku wróciłam z pełnym brzuszkiem i książkami!

    Dziękuję!
    :-***

    OdpowiedzUsuń
  15. Aniu, czekam z niecierpliwością zatem!!!

    Ewo, 'Dziewczyny...' nie widziałam. I nie wiem, czy mam na ten film ochotę, b oglądałam tę szwedzką ekranizację, a wiele osób mówi, że była zdecydowanie lepsza...

    Olga, obejrzyj pilnie! O
    Wstydzie' to po niedzieli dopiero :-)

    Mewino, zleci szybko ;-) nawet się nie obejrzysz, hihi!

    Małg, no ten brzuszek to masz faktycznie pełny ;-) Nie da się ukryć, hihi!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)