M. poszedł!!!
Przed siebie…
Rzecz miała miejsce w Ogrodzie Krasińskich.
Za świadków mamy H. i Jej Mamę (przemiłe spotkanie po przeszło dwóch tygodniach dłuuugiego nie-widzenia-się) ;-)
A także Franka - miniaturowego pieska ;-) oraz jego sympatyczną właścicielkę wraz z dwiema córeczkami…
M. ruszył do Franka właśnie!
Bo z Frankiem chciał się bawić. I prowadzić go na cieniusieńskiej, czerwonej smyczce…
I Frankowi chciał zjeść parę psich dropsów typu Frolic ;-)Ruszył!
Mój syn zrobił swoje pierwsze, bardzo samodzielne kroki.
Zupełnie nieprzypadkowe…
Bo przypadkowo to już parę postawił wcześniej…
Ale te dziś były celowe. Zamierzone. W pełni świadome.
A teraz chętnie idzie prowadzony za rączkę. Brawo!!!
***
To dzisiaj. A w Radziejowicach M. spędził błogi, leniwy czas z nami…
Upalne dni mijały nam trochę na tarasie w cieniu sosenek, trochę w zdecydowanie chłodniejszych wnętrzach naszej leśnej chatki…
Odkryciem stały się szyszki ;-)
I arbuz, który wyjątkowo zasmakował M.
Hitem była także moskitiera na wózek naprędce zaaranżowana z muślinowej firany ;-)
Komary dawały nam w kość, niestety…
Choć M. dość łaskawie oszczędziły!
Moje nogi – hmm, lepiej pominąć temat milczeniem – wyglądają dość rozkosznie nosząc ślady dziesiątek ugryzień ;-)
Musiałam wyglądać całkiem zabawnie w swoich letnich sukienkach – krótkich, czarnych – podczas wieczornych koncertów… Nogi wiejskiej dziewczyny ;-) całe w bąblach, hihi!
Bo wieczorami nosiłam swoje dawno nie noszone, dawno nie widziane ;-) sukienki – ach, koncerty były naprawdę znakomite!!! Ale o nich może troszkę później…
Bo chciałam jeszcze napisać o M. parę słów…
Że ostatnimi dniami w wielkim skupieniu przyglądał się moim oczom – bardzo mnie to wzruszało aż do dziś – bo postanowił zapolować na moje rzęsy ;-) i to bardzo bolało!!!
I jeszcze że czyta książki. Namiętnie. Ale co ciekawe, bierze z półki taką dorosłą, bez żadnych obrazków, i kartkuje, kartkuje, kartkuje… Strona po stronie, przygląda się literkom – chyba je lubi! Żadne tam boardbooki – to dobre dla dzieciaków ;-) M. sięga po całkiem poważne tytuły i „czyta”. Ale z jakim skupieniem nabożnym, z jaką miną!!! Do głowy człowiekowi by nie przyszło, że Dziecko czytać jeszcze nie potrafi…
I polubił swój nowy kubeczek. Niebieski. Bo ciężko było odzwyczaić się od tego czerwonego (na zdjęciu), z miękkim ustnikiem… Ten nowy ma twardy ustnik i myślę, że pomoże M. opanować trudną sztukę picia z normalnego kubka… Bez żadnych tam dzióbków. Bo to też dobre dla dzieciaków ;-)
Takie tam okruszki, zapiski z naszej codzienności…
Jutro ponoć znów upały. Ufffff...
Ale jakie fajne okruszki.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Za pierwsze kroki. I za czytelnictwo:)
A sukienki górą. Ja też do nich wróciałam. Na i po wakacjach. Do pracy i nie do pracy:)
PS Kolory pierwszego kolażu-marzenie!
PS2 To gdzie ten cydr można kupić?;)
heh ... gratuluję krokó! właśnie dzisiaj, czy wczoraj (nie pamiętam) czytałam, że dziecko musi mieć cel, żeby zacząć chodzić (ja podobno ruszyłam do czekolady ... hmm...) więc ... HURRA! cieszymy się z Tobą ...
OdpowiedzUsuńco do czytania książek, Jagna bierze "Władcę Pierścieni" z półki i biegnie do taty z krzykiem: "poczytaj mi Bilbo Bagins" :)
buziam...
Ps. też słyszałam o tych upałach ...
Świetnie :)) to wielkie wydarzenie a teraz...trenuj bieganie! :)) Bo pewnie pierwsze celowe kroki pociągną za sobą kolejne a potem już truchtem ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, to z kubkiem i stopka na pierwszym planie szczególnie mnie wzruszyło :)
Pozdrawiam z deszczowej i dusznej wyspy :)
Pierwszy kolaz swietny...! i gratulacje za pierwsze kroki malego...!
OdpowiedzUsuń