poniedziałek, 21 lutego 2011


Już w Domu, czyli powrót do przeszłości ;-)

Bo tam dużo słońca, przebiśniegi i krokusy, i przedpołudniowa kawa na tarasie, a tu brr…
I biało na dodatek...
Groźny pomruk zimy.
Ostatni, miejmy nadzieję…

Kilka zdjęć z drogi.
Tam.
Z powrotnej zdjęć brak, bo wracaliśmy późno w nocy i właściwie tylko umocniłam swoje przekonanie o wyższości podróży koleją nad samochodem :-)
Przynajmniej na tej mojej trasie.
I wagonem IC ;-)

Samochodem wracamy zawsze dłużej.
I zdecydowanie mniej wygodnie, bo choćby nie wiem jak obszerny był samochód, nie uświadczysz w nim luksusu prostowania nóg na sąsiednim fotelu, wyciągnięcia ramion w górę i krążenia po długim korytarzu ;-)
Zdecydowanie lepiej też czyta się w pociągu (jeśli M. zechce się zdrzemnąć na minut kilka, haha)…
I o ileż bezpieczniejsza taka podróż.
Naturalnie i samochód ma swoje dobre strony –  żadne dworce w perspektywie,  żadna bieganina po peronach… Nikt na nas nie kicha z sąsiedniego przedziału ;-) No i ten Joshua Redman sączący się cicho z głośników w przytulnym, ciepłym wnętrzu naszego auta…

Jednak z Dzieckiem wolę podróżować koleją.
Ale wyłącznie w wygodnych wagonach IC :-) I wyłącznie Centralną Magistralą :-)
I w specjalnym przedziale dla rodzin z dziećmi.
Pluszowa wykładzina, wygodne lotnicze (cztery w przedziale) fotele, pasy, którymi można przepiąć Dziecko lub fotelik, porządny przewijak, zamek wewnętrzny i mnóstwo miejsca na wózek na przykład…
Pytajcie o takie specjalne przedziały – wiem, że nie są dołączane do wszystkich składów, ale na wszystkich ważniejszych trasach jeżdżą na pewno!



M. podróżuje ze mną pociągami od drugiego miesiąca i chwalę sobie ten rodzaj komunikacji.
Bardzo.
Samochodem na dłuższe trasy staramy się jeździć w nocy, tak żeby spał, a tutaj nie ma różnicy!
Poza tym nie wyobrażam sobie podróży samochodem z niemowlęciem, kiedy samemu się kieruje a Dziecko jedzie z tyłu samo. Obłęd...

Pociągami M. jest zauroczony.
Zaciekawiony wygląda przez szyby. Podziwia krajobrazy i dworce, które mijamy po drodze. Zaczepia podróżnych. Zwiedza cały skład pociągu – ze szczególnym uwzględnieniem wagonu restauracyjnego (łakomczuch!) :-)
Na krótkie chwile udaje mi się Go zatrzymać w przedziale – wtedy fajną zabawą okazuje się układanie puzzli (szczęście, ze w końcu je wrzuciłam do walizki) albo rysowanie.
Albo oglądanie książeczki (o tematyce kolejowej oczywiscie, czyli Thomas&Friends)!
Można też coś przekąsić. Można zdrzemnąć się przez chwilkę :-) Można po raz dwieście pięćdziesiąty szósty otworzyć walizkę Mamy!

A po kilku godzinach takiej podróży rzucić się w stęsknione ramiona Babci!




***

Pan Księżyc w kuchennym oknie ciut po szóstej a zaraz potem piękny świt daje nadzieję na dobry dzień…
W dodatku słyszę wróbli świergot na naszym balkonie!!!
Wczoraj rozpakowywanie walizek, kartonów pełnych smakołyków i przetworów (konfitury z pigwy, z wiśni, z żółtych renklod oraz z dyni, marynowane grzybki, papryka w zalewie, słodziutka ćwikła, kiszona kapusta i słoiki lecza – czyli dalszy ciąg oczekiwania na wiosnę!). Poza tym wymiana szafy M. na bardziej już wiosenną, mierzenie nowych ubranek i nakryć głowy na lato! 
Porządki.
Plany.


Potem krótka wizyta u Babci B.
I u ulubionego wujka T.
Parę godzin szczęścia i bezkarnego zajadanie się świeżutką macą :-) Zabawa w akuku i kryjówki w szafie :-)
I najlepsza na świecie kremówka. Mniammm...

A ja walczę z katarem…
Póki co, bez większych rezultatów :-(
Ale zaraz ruszamy na spacer – może zgubię katar gdzieś po drodze?





7 komentarzy:

  1. Maggie, naprawdę są takie czteroosobowe przedziały dla rodzin z dziećmi? Księżyc za kuchennym oknem jak zaczarowany. Podoba mi się ogromnie. I pigwa, którą uwielbiam, a której nie próbowałam od lat. Mam nadzieję, że zgubisz katar na spacerze :) U nas różyczka, więc nawet nie mamy szansy na posmakowanie dzisiejszej zimy.
    Uściski!
    Dobrze, że wróciłaś ;)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuruj się Maggie, fajnie, że wróciliście:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo, tak, naprawdę są takie przedziały w pociągach EIC! Bardzo polecam!
    Konfitury z pigwy faktycznie najlepsze :-)
    Różyczka... Jejku! Kurujcie się zatem!

    Delie, ja też się cieszę :-) Nawet bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z pigwy polecam pigwówkę mojej Babci! Smakuje jak syropek homeopatyczny ;) a jest bardzo mocna. Cudne te niebieskie zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pigwówkę uwielbiam :-) Tę jej specyficzną słodycz. I moc!
    Och, może sięgnę po maleńki kieliszeczek tego trunku dziś wieczorem... Narobiłaś mi apetytu, Ula ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachwyciłaś mnie tym wpisem :)) Zapragnęłam zabrac Glusia pociągiem dokądkolwiek :) I na pewno taką podróż zaplanujemy :)
    I ten ciepły wpis o przetworach...ach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anik, w podróż pociągiem z Glusiem koniecznie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)