Naprawdę cudnie :-) A szczególnie ciocią takiej czternastolatki! |
Cudnie jest być ciocią…
Można posłuchać miliona opowieści: szkolnych i pozaszkolnych. O lekturach. O piosenkach. O krukach i poezji E.A Poe (sic!). I o książkach Saramago. O trylionie spraw ważnych i arcyważnych. O przyjaźniach. Przyjaciołach. Fascynacjach. O ważnych wyborach. I o licznym domowym zwierzyńcu albo o koncercie Leonarda Cohena. Można się też po prostu powygłupiać i poprzedrzeźniać. Podroczyć. Można piec pół nocy muffiny i smażyć stosy naleśników! Albo spędzić kawał popołudnia w perfumerii ;-) A przedpołudnie na zasypanym śniegiem placu zabaw!
Lub w księgarni. A wieczorem pić gorącą czekoladę z mlekiem. I słabiutką latte ;-)
I z własnej półki zgarniać książki, które „musisz, musisz przeczytać!” i upychać je w plecaku O… I wyciągać z szuflad stare DVD. Te wszystkie ‘nasze’ filmy, które oglądaliśmy lat temu naście, ja i Tatuś M., będąc dokładnie w wieku O.
I oglądać je we trójkę wieczorami: Jim Jarmush, Kieślowski, Wim Wenders, Tim Burton, Coenowie, Emir Kusturica…
I przypomnieć sobie te swoje wszystkie filmowe olśnienia, te wieczory w DKFie, te dyskusje po projekcjach ;-)
I cieszyć się teraz, widząc zachwyt w oczach O. po obejrzeniu tych właśnie filmów… Prawdziwy zachwyt.
Można patrzeć z niedowierzaniem na te 180 cm wzrostu, piękne oczy młodej Liv Ulmann i ogromne zielone martensy (rozmiar 42 chyba!)… I zachodzić w głowę, kiedy to minęło… Bo jeszcze tak niedawno O. była w wieku naszego M. Jak dobrze Ją taką pamiętam… Nawet jeszcze młodszą…
I można, a nawet trzeba przypomnieć sobie siebie z tamtych czasów. Z czasów, kiedy O. była małą dziewczynką. A ja miałam dokładnie tyle lat co O. teraz… I też nosiłam martensy (a jakże!) i nieodłączne słuchawki w uszach… I nawet te samy płyty w plecaku (OK, ja miałam płyty i discmana, O. ma empeczwórkę, hihi): Led Zeppelin, The Doors, Nirvana, te klimaty… ;-)
Fajna sprawa… Naprawdę fajnie być ciocią…
PS Myślę, że o jednym z obejrzanych wspólnie z O. filmie powinnam napisać więcej. O Arizona Dream. Bo to jeden z takich made-me-movies. Kto wie, czy nie najważniejszy… Obejrzany z milion razy. Ale najbardziej pamiętam ten pierwszy seans. W kinie Rialto ;-) Na wieczornym, poniedziałkowym DKFie… Maj’94 bodaj… Ten film jest dla mnie pewnym punktem odniesienia. I pewnie w jakimś stopniu zainspirował mnie do takich, a nie innych wyborów życiowych… Których czasem zdarza mi się żałować – bo może łatwiej. wygodniej byłoby pójść inną drogą. Ale to tylko czasem tak pomyślę. I chyba nigdy naprawdę. Ten film i ta ścieżka dźwiękowa. Film o człowieku i o rybie, między innymi… Kawałek mojego życia… Ciekawa jestem, czy Waszego również?
Na dobranoc więc piosenka…
Taka.
Taka.
ojejku, jaki fajny wpis. optymistyczny. fajnie jest na pewno mieć taką ciocię ;) ja jestem ciocią razy piec, ale jak na razie najlepszy kontakt mam z pięcioletnią siostrzenica ;) z siostrzeńcem, który jest najstarszy z czwórki (ma 19 lat!) kontaktu nie mam właściwie wcale. oj, chciałabym, by ta pięciolatka miała już czternaście lat i spędzać z nią takie dni i wieczory jak Ty ze swoją O. ;)
OdpowiedzUsuńKemotka ma rację-fajnie jest mieć taką ciocię:)))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem. Lubię czytać to co piszesz. Lubię czasem znajdować w tym siebie, a czasem nie.
I podobają mi się te zdjęcia.
Jeszcze raz powtórzę - O. jest prześliczna.
a ja zgodzę się z Delie - także uwielbiam Cię czytać, a Twoje zdjęcia są zawsze tak pozytywne i pełne energii. Zawsze dobrze mnie nastrajają i już nie mogę spędzić dnia bez zajrzenia do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńTaka byc ciocia to super sprawa, moja chrzesna tez coraz wieksza panna ale takiego kontaktu ze soba jeszcze nie mamy, mysle ze to jeszcze nie ten wiek... a O i jej martensy bardzo mi sie podobaja, kiedys tez w takich chodzilam, moje byly czarne, niskie... kiedy to bylo... :-)
OdpowiedzUsuńMilych walentynek Maggie... :-) M
Twoja O. zdobyła mnie zielonymi martensami ;) Podobne klimaty tyle że wiele lat temu miałam...ech!! :))
OdpowiedzUsuńTaką ciocię to każdy chiałby mieć ;) Świetna z was ekipa :) Pozdrawiam!
Wiem Maggie, co masz na mysli, tez jestem ciocia ( 13-latki) i tez bardzo bardzo jest mi z tym fajnie.
OdpowiedzUsuńPieknie o Was napisalas.
O. - cudna, ten wzrost, te wlosy, hmmm piekna z niej bedzie kobieta.
Świetnie Ją wychowujecie! Domyślam się, że to przede wszystkim Rodzice tak fantastycznie kształtują w O., to co ważne.
OdpowiedzUsuńSprawiłaś Jej tym wpisem ogromną radość -- tak myślę. :)
Trzymaj się ciepło!
Gapa ze mnie ! ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyny już o wszystkim napisały.
Zdjęcia ogromnie mi się podobają. I fajnie, że nie tylko ja serwuję słabiutką latte. ;)
O. będzie miała wspomnienia z małym M., takie jak Ty z Nią. Cenne to bardzo...
Z Twoich słów przebija taka czułość w stosunku do O. że aż się robi cieplej na sercu:-)
OdpowiedzUsuńpiękny ma uśmiech!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńO. powinna tego posta wydrukować i wkleić do pamiętnika, kalendarza, jako podsumowanie tego wyjazdu :)
Fantastyczna, wymarzona cioteczka z Ciebie Maggie :)
:)
OdpowiedzUsuńO. powinna tego posta wydrukować i wkleić do pamiętnika, kalendarza, jako podsumowanie tego wyjazdu :)
Fantastyczna, wymarzona cioteczka z Ciebie Maggie :)
Maggie, jesteś wyjątkową ciocią! Ja też taką miałam, uwielbiałam ją, wykradałam wszystkie chwile, które mogłam z nią spędzić, zanim wyjedzie. A wyjeżdżała zawsze zbyt szybko, albo może czas w jej obecności nagle się kurczył ;) Liv jest śliczna i ma piękny uśmiech. I zielone Martensy! Ja też takie miałam, tylko w rozmiarze 37 ;) Cudny wpis Maggie. Mogłabym ciągnąć ten komentarz do późnej nocy.
OdpowiedzUsuńa wiesz, że ja dziś kupiłam sobie książkę, zapis rozmowy z Liv Ullmann?? i gdy już zacznę ją czytać chyba będę jednocześnie myśleć o Was ;) bo Liv już zawsze będzie kojarzyła mi się z Tobą i Twoją śliczną siostrzenicą.
OdpowiedzUsuńJejku, ile miłych komentarzy :-) bardzo za nie wszystkie dziękuję!!! Ogromnie!
OdpowiedzUsuńKemotko zanim się obejrzysz, będziesz miała taką 14-latkę u boku ;-) Zobaczysz!
Mamsan, ja miałam brązowe i czarne! 8- i 10-dziurkowce! Wysokie! Te brązowe jeszcze mam ;-)
Ivi, otóż to - O. ma wspaniałych Rodziców! Fenomenalnych wręcz!
Zosiu, :-) Bardzo to miłe co napisałaś!
Ewo, ja też miałam (mam!) wyjątkową, niezwykłą Ciocię. Matkę chrzestną właśnie. Nie ma własnych dzieci i ja jestem taką jej córką troszkę :-)
Zielone też miałaś?
Kemotko, masz na myśli 'Linie życia'? Mam, czytałam, bardzo to dobra rzecz... A Ketila Bjornstada, który rozmowy z Liv przeprowadzał, bardzo cienię za muzykę :-) i znakomite płyty!