wtorek, 2 listopada 2010

Miłe zapomnienia o kłopotach życia, czyli…

DUCITE SOLICITAE QUAM IUCUNDA OBLIVIA VITAE – jak można przeczytać na bramie wejściowej (pergoli właściwie) do ogrodów w Wilanowie.
Jako suplement do porannego wpisu :-)


Słaba ze mnie łacinistka – musiałam to sprawdzić w domu… Autora tej maksymy zresztą też.
Horacy.
No jakżeby inaczej…

I jak bardzo a’propos…

***


A zachód słońca był dzisiaj niezwykły. Z lekka apokaliptyczny w swej urodzie. Groźne, skłębione chmury rozognione takim intensywnym karminem od spodu. Obłędne…
Aparat został w domu oczywiście, a wyciągnięty w czystej desperacji telefon wskazał „LOW BATTERY” :-( A niech mnie…
A kiedy doszłam do domu, niebo zupełnie złagodniało. I zrobiło się malinowo na horyzoncie… Też ładnie.

Dobranoc!

3 komentarze:

  1. 4 lata uczyłam się łaciny i tak musiałam sprawdzić w google;/ Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha ja mam podobnie jak Delie - 4 lata i nic z tego ;)
    Złośliwość przedmiotów nieożywionych.....ale przynajmniej się nacieszyłaś zachodem słońca :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)