Dziś więc tylko obrazy. Wyjątkowo dużo zdjęć.
Z ostatniego takiego spaceru… Z ostatniego październikowego.
I piosenka.
Chciałam napisać, że w sam raz na pierwszy, listopadowy poniedziałek, ale dziś wtorek przecież…
Jest mi jakoś ciężko – tutaj cieszę się piękną jesienią, cudownym przedpołudniem z Synkiem, drobinkami szczęścia, światłem, codziennymi radościami… Ale tam – jest mi smutno… I myślami jestem dzisiaj tam… Przy Prababci M., która bardzo dzielnie walczy z tym nieubłaganie upływającym czasem…
Tak już jest…
Niestety.
I myślę z największym szczęściem o jednym takim wrześniowym weekendzie parę lat temu, kiedy wspólnie z moją najdroższą Babcią łapaliśmy rozproszone w milionach kropelek promienie słońca w konstancińskiej tężni... To był dobry czas.
I pierwszy w życiu M. klucz dzikich gęsi... Fascynujące... Odfrunęły tak szybko - nie zdążyłam... |
I w obiektywie Taty M.
|
Moje chłopaki też w Wilanowie ostatnią sobotę spędzili! Ponoć było pieknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:)
E
Ach, że też się rozminęliśmy... Poznałabym po Jaromirze :-)
OdpowiedzUsuńByło pięknie, to prawda!
Piękna jesień. Woda plus paliki plus liście - super ujęcie. Jak z okładki jakiejś płyty chilloutowej :)
OdpowiedzUsuńW zyciu tak już jest że się smutek przeplata z radością...a początek listopada jakoś zawsze wyjątkowo mocno daje mi to odczuć. Piękny spacer. Piękne wspomnienia. Pozdrawiam listopadowo :)
OdpowiedzUsuńMałgorzato, otóż to - pełen chillout :-)
OdpowiedzUsuńAnik, i nie jest to łatwe, niestety... Czasami wolałabym,żeby pogoda wtórowała moim nastrojom, ale z drugiej strony może takie kontrasty też mają dużo sensu! Pozdrawiam!
Piękne. Lubię taką jesień i taką jak była w ten weekend. Byłam z Chłopcem i Starszą Siostrą na Alei i szurałam butami w liściach. I zrywaliśmy ostatnie jabłka w sadzie. Magia jesieni.
OdpowiedzUsuńI myślę ciepło o Tobie i Prababci.
piękna ta jesień w Twoim wydaniu (:
OdpowiedzUsuńDelie, a ja myślałam, że weekend spędziłaś poza Warszawą... A jabłek wcale do końca nie pozrywaliście, bo jeszcze Filip się dzisiaj na jakieś resztki załapał ;-)
OdpowiedzUsuńMruczanki, pięknie dziękuję :-) Lubię ten Twój odwrócony uśmiech (:
Mialam na mysli "nasza" Aleje w pewnym starym zapomnianym parku. Poza Warszawa. I jablka z rodzinnego sadu:)
OdpowiedzUsuńDelie, to dobre ;-)
OdpowiedzUsuńPiękny ten park wilanowski... Warto łapać te ostatnie chwile, jeszcze ze słońcem, jeszcze w kolorze...
OdpowiedzUsuńJakże często stoimy na krawędzi, ani ciesząc się w pełni ani też smucąc do końca. Ale tak chyba musi być....czasami. Serdeczności, C.
Cardoso, tak właśnie jest... Dziękuję...
OdpowiedzUsuńIle fajnych zdjec...! piekne te spacery jesienne, szczegolnie z taka iloscia lisci... dzieci maja swietna zabawe, starsi tez... :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko. M
Wiesz, Mamsan, jakoś tak mi smutno, że jesień, taka jesień, dobiega już końca... W tym roku była wyjątkowo piękna - ciepła, bez deszczu, bez wiatru - liście tak długo utrzymywały się na drzewach...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie :-)