wtorek, 2 listopada 2010

Z niedzielnego spaceru...

Nie mam siły na pisanie…
Dziś więc tylko obrazy. Wyjątkowo dużo zdjęć.
Z ostatniego takiego spaceru… Z ostatniego październikowego.
I piosenka.
Chciałam napisać, że w sam raz na pierwszy, listopadowy poniedziałek, ale dziś wtorek przecież…
Jest mi jakoś ciężko – tutaj cieszę się piękną jesienią, cudownym przedpołudniem z Synkiem, drobinkami szczęścia, światłem, codziennymi radościami… Ale tam – jest mi smutno… I myślami jestem dzisiaj tam… Przy Prababci M., która bardzo dzielnie walczy z tym nieubłaganie upływającym czasem…
Tak już jest…
Niestety.
I myślę z największym szczęściem o jednym takim wrześniowym weekendzie parę lat temu, kiedy wspólnie z moją najdroższą Babcią łapaliśmy rozproszone w milionach kropelek promienie słońca w konstancińskiej tężni... To był dobry czas.








































I pierwszy w życiu M. klucz dzikich gęsi... Fascynujące... Odfrunęły tak szybko - nie zdążyłam...
I w obiektywie Taty M.

Tego nam będzie chyba brakować najbardziej przez cały długi rok... Ze złotymi liśćmi jedna wielka uczta - szuranie butami, nurkowanie w całych stosach, podrzucanie ich wysoko, wysoko do góry...





14 komentarzy:

  1. Moje chłopaki też w Wilanowie ostatnią sobotę spędzili! Ponoć było pieknie!
    Pozdrawiam!
    :)
    E

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, że też się rozminęliśmy... Poznałabym po Jaromirze :-)
    Było pięknie, to prawda!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna jesień. Woda plus paliki plus liście - super ujęcie. Jak z okładki jakiejś płyty chilloutowej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W zyciu tak już jest że się smutek przeplata z radością...a początek listopada jakoś zawsze wyjątkowo mocno daje mi to odczuć. Piękny spacer. Piękne wspomnienia. Pozdrawiam listopadowo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgorzato, otóż to - pełen chillout :-)

    Anik, i nie jest to łatwe, niestety... Czasami wolałabym,żeby pogoda wtórowała moim nastrojom, ale z drugiej strony może takie kontrasty też mają dużo sensu! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne. Lubię taką jesień i taką jak była w ten weekend. Byłam z Chłopcem i Starszą Siostrą na Alei i szurałam butami w liściach. I zrywaliśmy ostatnie jabłka w sadzie. Magia jesieni.

    I myślę ciepło o Tobie i Prababci.

    OdpowiedzUsuń
  7. piękna ta jesień w Twoim wydaniu (:

    OdpowiedzUsuń
  8. Delie, a ja myślałam, że weekend spędziłaś poza Warszawą... A jabłek wcale do końca nie pozrywaliście, bo jeszcze Filip się dzisiaj na jakieś resztki załapał ;-)

    Mruczanki, pięknie dziękuję :-) Lubię ten Twój odwrócony uśmiech (:

    OdpowiedzUsuń
  9. Mialam na mysli "nasza" Aleje w pewnym starym zapomnianym parku. Poza Warszawa. I jablka z rodzinnego sadu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny ten park wilanowski... Warto łapać te ostatnie chwile, jeszcze ze słońcem, jeszcze w kolorze...
    Jakże często stoimy na krawędzi, ani ciesząc się w pełni ani też smucąc do końca. Ale tak chyba musi być....czasami. Serdeczności, C.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cardoso, tak właśnie jest... Dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ile fajnych zdjec...! piekne te spacery jesienne, szczegolnie z taka iloscia lisci... dzieci maja swietna zabawe, starsi tez... :-)

    Pozdrawiam cieplutko. M

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz, Mamsan, jakoś tak mi smutno, że jesień, taka jesień, dobiega już końca... W tym roku była wyjątkowo piękna - ciepła, bez deszczu, bez wiatru - liście tak długo utrzymywały się na drzewach...
    Pozdrawiam słonecznie :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)