czwartek, 4 listopada 2010

Addio pomidory. Raz jeszcze ;-) W tym roku już ostatni...

Zanim opadną ostatnie liście – mała wycieczka wstecz…
Na tarasie u Prababci. Najsłodsze pomidorki na sam koniec lata. Urocze, słoneczne popołudnie. Jeszcze wrzesień…


M. i Ciocia. I pomidory.
Ciotka Paszczaka :-)
Ze wszystkich ciotek najbardziej wyjątkowa :-)


I póki pamiętam - zapiski na dziś:

Schody, szuflady, suwaki, wszelkiego rodzaju pstryczki w lampach oraz miotły, mopy i odkurzacze – oto obiekty największego zainteresowania M.
I telefony.
To akurat nieznośne – ale cóż chcieć? Dzieci perfekcyjnie naśladują zachowania rodziców. Telefon stał się jednak nieodłącznym atrybutem każdego znanego Dziecku dorosłego… Więc telefon…
Uwielbia też ptaka-kłaptaka i pingwina – zabawki na kiju.
Te do ciągnięcia jeszcze się nie sprawdzają…
Powoli też M. wkracza w epokę przytulaków – odkrył, że pluszowe, miękkie zabawki nadają się do tulenia, do kiziania… Oraz buziaki – po śniadaniu, nakarmione, świnki dają sobie buzi. Jest więc słodkie cmok :-)
Z nowych ulubionych słów: lewelapsiap (powtarzane w nieskończoność), cieść (wiadomo), isieisie, koć, jade, ide, dowia, dojć, tabe, ewelaj, mama, tata, babcia, ciocia, tak, nie, itepe…
A ostatnio „hepikristmas”, co odczytaliśmy jako „Happy Christmas”!
Dziś z kolei od rana „bajgiel” w dźwiękowym menu :-)
I całkiem udane dźwiękonaśladownictwo – z cyklu „Jak mówi kotek/piesek/gęś/kaczuszka…?” Najlepiej (poza psem) wychodzi mu koza i owieczka! Beee… Meee…
I najsłodsze w świecie „Miauuuu”
Dużo tego. Staram się zapisywać na bieżąco. Mówi przez cały czas, opowiada, intonuje, przedrzeźnia wszystkich i wszystko, mam wrażenie… W domu, na spacerze, wszędzie. Kiedy znajdzie się w nowym lub mniej znanym miejscu, potrzebuje dłuższej chwili i rozkręca się dopiero po jakimś kwadransie – kiedy oswoi tę przestrzeń.
Początki.
Wszystkiego…
Fajnie, że ten czas spędzamy razem. Staram się niczego nie przeoczyć, nie przegapić. Podążam za Nim. Nie przyspieszam. Nie poganiam. Mamy czas. Na wszystko. Bardzo mnie to cieszy…
Każdy ma własne tempo. Czasami o tym zapominam. Najczęściej w przypadku osób dorosłych… Brakuje mi cierpliwości – także (a może zwłaszcza) do najbliższych. Ciekawe, bo jeśli chodzi o M. nie zdarzyło mi się jeszcze „wyjść ze skóry”. Nigdy. Przynajmniej jeszcze nigdy ;-)

8 komentarzy:

  1. Zazdroszczę cierpliwości...

    A drugie zdjęcie strasznie mi się podoba.

    Pamiętam, że ten okres 1.5 - 2.5 był chyba najintensywniejszy pod każdym względem. I choć każdy wyjątkowy, ale ten następny od 2.5 to mój ulubiony. Wiem, że brzmi to głupio, ale wtedy byłam z Nim w domu i inaczej odbierałam wszystko.

    PS Wysłałam Ci @.

    OdpowiedzUsuń
  2. Glus w podobnym okresie...tylko ja nie mam cierpliwości często :)
    U nas gadanie, gadanie, gadanie...chyba tez musze zapisywac zeby nie zapomniec :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ słodki ten Twój Kameleon - naj... w profilu z drugiego zdjęcia. Ale ja po prostu uwielbiam małe buźki w profilu, te wypukłości, małe noski i pyzate policzki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Delie, oj powiem Ci, że i ja nie mogę się doczekać kiedy M. będzie już dwulatkiem! Ileż wtedy zabaw wspólnych stanie się możliwych! I Dziecko takie jeszcze bardziej kreatywne robi się w tym czasie... Inna płaszczyzna porozumienia poza tym... Z tą cierpliwością to dla mnie samej zaskoczenie ;-) bo tak w ogóle to jestem raptusem i neurotycznym świrem, hehe, przynajmniej w oczach niektórych ;-)))
    Za @ dziękuję, droga MP :-)

    Anik, a ja przyznam, że trochę Ci zazdroszczę, że Gluś już tak poprawnie nazywa świat :-) I zapisuj! Koniecznie!
    Pozdrowienia!

    Cardoso, i z profilu, i en face :-) Słodki jest! Zadarty nosek jest cudny - ktoś powiedział ostatnio, że M. ma nosek jak poziomka ;-)
    PS A pomidorki taaakie słodziutkie były...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nosek jak poziomka:) Cudne! I ten nosek jest taki słodko-poziomkowy:)
    Lubię tę budryskówkę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam ten wiek ;) I zachwyt zabawkami na kiju, który pozostał do dzisiaj. Chwilę później pojawiły się te, które można ciągnąć za sobą po całym domu. I oczywiście telefon, choć ten zazwyczaj znaleziony i biegiem niesiony do właściciela ;) I słowa, słówka, pierwsze bardzo proste zdania. A teraz wchodzimy w okres dwulatka. Bardziej kontaktowy, ale też bardziej zbuntowany. Pierwsze starcia, wyznaczanie nowych granic i testowanie. I odkrywanie, że jednak Chłopiec patrzy na świat trochę inaczej niż Dziewczyny. To trochę robi czasami ogromną różnicę ;)
    Pomidory cudne. Szkoda, że ich czas już się skończył.
    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam pomidory... a zabawki na patykach tez byly u nas kiedys bardzo lubiane i fajne zdjecia i dobrze za zapisujesz, bedziesz lepiej pamietac...

    Pozdrawiam. M

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)