sobota, 20 listopada 2010

Czas rozpalić piec, czyli trochę zdjęć z ostatniego spaceru oraz parę słów o jesiennych dolegliwościach. I o książkach...



































Zdjęcia ze spaceru. Sprzed tygodnia. Kiedy zaszło słońce, miałam wrażenie, że to jesień już zaszła…
Smutno jakoś. Bezlistnie niemal.


 
Posmutniało w ogrodzie i nagle postarzało się
Czas rozpalić piec...*









































W dalszym ciągu chorujemy…
M. właściwie tylko zakatarzony, ja za to leżę…
Naprawdę leżę.
Dziś ominie nas w związku z tym coś, na co czekaliśmy z wielką radością.
I niecierpliwością.
Cóż…
Postaramy się jakoś nadrobić…
Choć łatwo nie będzie.

Leżę i czytam.
Przynajmniej staram się. A nie jest to łatwe kiedy głowa pęka, ból gardła niespecjalnie ustępuje, a i ogólne samopoczucie "wybitne"…
Czytam M.
Różne różności. Wspaniałe nowości. Tyle tego. Półki w szwach pękają. Każda wizyta w księgarni i odwiedziny półeczek z literaturą dla najmłodszych owocują kolejnymi tomiszczami :-) Sama zresztą przebieram nogami na myśl o tylu pysznych zapowiedziach książkowych. Tytułów zakolejkowanych milion – nie daję rady już z tymi „dla dorosłych”, a tu jeszcze stosy książeczek dla M.
Piszczę ze szczęścia, bo (w końcu) ukazały się we wznowieniu „Opowiastki Beatrix Potter” – z cudownymi akwarelowymi ilustracjami autorki i w wyśmienitym przekładzie Małgorzaty Musierowicz. Rzecz niebywale piękna.
Parę lat temu podarowałam własny egzemplarz któremuś z zaprzyjaźnionych dzieci i chwilę potem okrutnie tego żałowałam ;-) bo okazało się, że nakład został wyczerpany, wznowienia nie są planowane, a cena książki na allegro, hmm, okazała się zaporowa!
Posilałam się wersją oryginalną, którą kiedyś ktoś nam sprezentował, ale jednak zależało mi na polskim wydaniu i na tym cudownym przekładzie. I tak oto nadchodzi Pani Tycia Myszka, Tekla Kałużyńska oraz Piotruś Królik oczywiście – myślę, że do M. trafią w Mikołajowym worze :-)

Z wielką miłością i sentymentem sięgamy po takie starocie.
Wczoraj na przykład głośno czytaliśmy Lucyny Krzemienieckiej „Z przygód Krasnala Hałabały” – rzecz cudowna! Z arcyślicznymi ilustracjami Witwickiego. O tym, jak Krasnal piekł placek z borówkami, jak gości zaprosił, a ci nie zjawili się...
I Świrszczyńskiej „Wesołego Patałaszka” czytujemy, i „Kapelusz pełen bajek” Szayerowej. Ilustracje zachwycają! Jak bardzo się cieszę, że od kilku lat coraz więcej starych tytułów zostaje wznawianych (bo przecież nie każdemu udało się przechować wszystkie książeczki z dziecięcej półki), że coraz więcej na rynku cacek edytorskich, że nowi świetni tworzą rzeczy znakomite, ba! wybitne! Że działają Dwie Siostry, Tatarak, Muchomor, Hokus Pokus, Czerwony Konik i wielu, wielu innych niezależnych. I że tak jakoś się stało, że (również) dzięki nim więksi wydawcy zaczęli zwracać uwagę na to, co do tej pory często im umykało. Na to, co najważniejsze. Na jakość edytorską, na kunszt słowa, ilustracji i przekładu.
Brawa!

Wracam więc do łóżka.
Będę czytać.
Aż do jutra.
Starocie, nowości, klasykę, awangardę, tytuły dla dzieci, dla dorosłych, dla wszystkich, kulinarne, kolorowe, książki, książeczki, magazyny, wszystko…
Obłożę się literkami i będę szczęśliwa mimo niesprzyjających okoliczności.
Mimo pogody za oknem…
Choróbska.
I wszystkiego, co nas omija w związku z powyższym.

Okna zaparowały.
W domu roznosi się nieziemsko apetyczny zapach curry z kokosowym mlekiem.
Dania tajskie są wybitnie antyseptyczne poprzez stopień ostrości, prawda? ;-)
Choć dzisiaj wersja light, bo z pastą czerwoną
Za chwilę zaparzę sobie znakomita herbatę. I to w nowej cudnej filiżance - prezencie od A.
I postaram się pilnie wyzdrowieć.
I niedługo wytulę M. za wszystkie czasy... Bo ostatnio poskąpiłam Mu całusów z racji przeziębienia...
I niedługo wybiorę się na długi spacer. W nowych butach :-) Może w śniegu?
I niedługo zatańczę z Chłopakami tańce staroceltyckie - rano zaserwowali mi taki pokaz :-) M. zachwycony!!!

PS Droga Bu, bo zapomniałam wcześniej – za tego Buzzatiego wielkie dzięki! Kawałkuję ten tom i delektuję się każdą cząsteczką… Wyśmienity!

* Jan Wołek

11 komentarzy:

  1. Nadrobimy na pewno:) Przy kominku! A tymczasem zdrowiej!

    A "Opowiastki Beatrix Potter" podarowałam dzisiaj w prezencie dwóm panienkom, które wyjeżdżają daleko - to piękne wydanie - masz rację.

    Jakie buty?:)

    To ciemne światło i burość mnie jakoś usypia. I wszystkie zdjęcia zamazane wychodzą.

    I u nas sporo nowości, dzisiaj też Chłopiec dostał cudeńka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powrotu do zdrowia! Rychłego.
    Przykro, że ominęło Cię coś bardzo przyjemnego. Oby rzeczywiście udało Ci się nadrobić. Tego życzę.
    A książki cenimy sobie również. Gdy jedziemy do rodzinnego domu męża, za każdym razem wracamy z wydaniami sprzed kilku dekad. Są i vintage zabawki. Cieszę się, że udało się przechować tak wiele dla nas cennych rzeczy. I masz rację, książki są niezwykłe. Do tego co napisałaś dołączam jeszcze przyzwoitość wykonania. Mimo lat nie rozpadają się, nie pękają. Są w naprawdę dobrej formie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego wszystkiego nie napisałam, że zdjęcia cudne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrowia, zdrowia.... twoj mały M. daje ci spokojnie polezec w chorobie? szczesciaro ;)
    A wspominając krasnala Hałabałę wywołałaś u mnie wielki usmiech...dziecinstwo... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Delie, przy kominku! Koniecznie!
    Z "Opowiastek" Dziewczyny się pewnie ucieszą! Super!
    A buty zimowe. Naspacerowe. Trochę beżowe, trochę turkusowe! Fajne :-)

    Ivi, no właśnie to są te cudeńka - ukryte w naszych biblioteczkach z dzieciństwa :-) Fajnie, że macie taką bazę vintage :-) Pozdrawiam! I dzięki :-)

    Anik, Krasnal Hałabała cudny jest! A M. szczególnie wyrozumiały nie jest - ale w ten weekend przejął Go mój Mąż na dobre, więc ja się wyleguję! Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, wielka szkoda ze nie moglyscie sie spotkac ale wiem, ze na pewno to nadrobicie...! a tym ze masz tyle starych pieknych ksiazek jestem zachwycona... jak bylam starsza to sama zadbalam o moje ulubione a te wczesniejsze niestety mama porozdawala rodzinie, znajomym i nic nam prawie nie zostalo... Zdjecia cudne...

    Tutaj za oknem snieg pruszy i robi sie coraz zimniej, bylo troche ocieplenia ale nadal zimowo... ja wlasnie po basenie z cala rodzina bylismy, jestem ledwo zywa...!!!

    Milego wieczoru i kuruj sie, duzo czosnku i herbatek prosze pic... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  7. zdrowiej Maggie
    Szkoda życia na chorobę więc dużo ciepła, pogody ducha i zdrowia przede wszystkim ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ksiązki, książki, książki!!! życia bez nich nie wyobrażam. choć choroby Wam z M. nie zazdroszczę to tego czytania tak! a księgarnie faktycznie kuszą niesamowicie o tej porze roku, tylko w domu miejsca na półkach już brak!
    trzymajcie się ciepło i zdrowiejcie!
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasica, szkoda, szkoda - zdecydowanie... Ale co zrobić? Trzyma i już!

    Enchocolatte, no właśnie! W domu miejsca nie przybywa, niestety... A do elektronicznych się za diabła nie przekonam!
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  10. "Opowiastki Beatrix Potter" sama chętnie bym sobie kupiła :) Mam sentyment do ilustracji w dziecięcych książkach.
    Zdrowia życzę i odpędzenia choróbska (ale czyż takie chwile lenistwa nie są czasem przydatne ;) ?) Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę się bałam, że CI się nie spodoba;) Bo co to, taka kropla chodząca po schodach, konający w męczarniach smok albo pacjent umierający "z piętra na piętro". Ale to w sumie samo życie, prawda?
    bu

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)