środa, 24 listopada 2010

Idzie zima. O kradzieży rurek z kremem i o różnych instrumentach...


Zima idzie.
Na sto procent.
Bo pies głodny i głodny.
I ze stołu kradnie…
Wczoraj ukradł rurki z kremem. Cztery.
Ze stołu.
Ku mojemu całkowitemu osłupieniu – bo przed chwilą tam jeszcze leżały.
Przyszła E.
Spędziłyśmy przemiły wieczór przy wermucie i pieczonych jabłkach.
Nadziewanych konfiturą z pigwy.
I z cynamonem.
Byłyby i rurki….

Z E. to niesłychana znajomość.
Taka trochę w spadku.
Bo była najlepszą przyjaciółką mojej przyjaciółki.
Chodziły razem do liceum plastycznego.
E. jest malarką.
Ale nie maluje.
Za to robi inne, duże, ważne rzeczy.
Bardzo duże i bardzo ważne.
I w ogóle jest niezwykła.
I przeogromie ją lubię.
I solo, i w duecie. Bo do pary jest też P.
Ale wczoraj była sama, bo to miał być damski wieczór…

Przyjechała do nas (o dziwo nie na rowerze!) w zjawiskowych czerwonych hunterach!
Matowych, szałowych!
Osobliwych – tak o czerwonych kaloszach powiedział mój mąż ;-)
- Popatrz, jakie E. ma świetne huntery!
- Campery? – nie dosłyszał.
- Huntery!
- To na polowania?

I słuchałyśmy Cat Power.
W kółko jednej płyty, bo nie mogłam znaleźć pozostałych…

A poza tym Panie Janie.
Ja gram, a M. nie śpiewa.
Za to tańczy.
I gra równolegle.
Podchodzi i uderza w klawiaturę. Najczęściej rękami, ale zdarza się i klockiem! Woli basy. Podstawiam mu krzesło i on naprawdę gra!
Jest cudowny ten mój Syn.

I mimo że coraz bardziej osobny, to i częściej podchodzi tak sam z siebie, żeby się przytulić.
Do Mamy. Do Taty.
I jest taki roześmiany…
I uwielbia tańce.
Dziś od rana irlandzkie!
Marzy mi się stół, na którym mogłabym zatańczyć!

I jeszcze jedno.
Pieszczotliwie mówię do niego najczęściej Ptysiu.
Albo Królikowski. Od królika.
Albo Kukułko.
I dziś, kiedy tak do Niego powiedziałam, popatrzył na mnie, uśmiechnął się i z miną odkrywcy powiedział: KUKUŁKA!!!
Może teraz myśli, że tak ma na imię???

Trochę dziś zdjęć z moim stareńkim röslerem… Trochę ponad stuletnim :-)



I harmonijka... Po Dziadku.
Przydany podczas gry bywa drewniany klocek... A nawet królik ;-)



M. doskonale wie, gdzie powinny leżeć nuty... Uparcie kładzie tam różne książki, czasopisma... Do nut nie ma dostępu odkąd potargał na strzępy pewną partyturę ;-)

10 komentarzy:

  1. muzyk rośnie ... a przynajmniej znający się na muzyce :)

    zazdroszczę spotkań z przyjaciółka .. ja mam ich mało, rzadko .. za rzadko ... ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię to Wasze muzykowanie.
    A na śpiewanie Panie Janie będzie jeszcze czas-na francuskim;)

    Spotkań bliskich z Przyjaciółką zazdroszczę. Ja nieprzytomnie nabijam rachunki telefoniczne:(

    Gdybym mogła miałabym huntery w kilku kolorach:)Chłopiec też ma matowe-ale granatowe:)

    OdpowiedzUsuń
  3. mały zdolniacha z tego twojego M.

    A co do zimy, to zwierzęta super wyczuwają zmianę pogody. Jedzą wtedy i puchną... (mam tu na myśli też sierść)
    Mi też co lepsze kąski giną jak zostawię je na wierzchu, a ciastka to już przede wszystkim :) Ale sprawcą tego procederu, w przeciwieństwie jak u ciebie, nie jest psisko a kocurzysko ;)

    spokojnego popołudnia

    OdpowiedzUsuń
  4. M. Pianista - pięknie. Zdjęcia również. Jak zaczarowane.
    A Kukułka to też przemiłe imię. ;)

    Na pieczone jabłka z konfiturą z pigwy wpraszam się następnym razem. I czerwone huntery mogę założyć, jeśli masz życzenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda, czy muzyk, tego nie wiem... Ale faktycznie rozśpiewany jest i roztańczony niesłychanie :-)
    Co do spotkań - ważne są. Bardzo!
    Uściski!

    Delie, Frère Jacques / Dormez-vous ;-)
    Mamy nawet taką starą maleńką książeczkę-nuty z francuskimi piosenkami dla dzieci. Może chcecie?
    A ja hunterów nie mam i w tym sezonie chyba mieć już nie będę mieć :-( Bo i zima idzie...

    Kasica, ale wiesz, nasz pies to nigdy nie kradł... Był chodzącym wzorem cnót stołowych. A teraz nie wiem, co się z nim dzieje ;-)
    Spokojnego!

    Ivi, :-)
    Zapraszam zatem! Z całego serca!!! Z hunterami czy bez - nie ma różnicy ;-)
    Pozdrawiamy razem z Kukułką!

    OdpowiedzUsuń
  6. No zakochałam się w tym poscie :) nie wiem dlaczego...chyba ten sposob pisania mnie tak ujął, a moze ten muzyczno-przyjaciólkowy temat? :)
    Muzykalnego dziecka zazdroszcze - moj typ nie-muzykalny, nie taneczny (choc probuje usilnie ;) ale drażę temat, moze kiedys podchwyci cokolwiek :)
    A KUKUŁKA - bezblędna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z ta muzyka wciaz probuje i wciaz slysze perkusja, zobaczymy jak bedzie... :-) a spotkanie z przyjacolka, pozazdroscic... takie bliskie osoby to prawdziwy skarb...

    I ciekawe czy pies ma racje, ze zima w drodze... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  8. Anik, bardzo mi miło w takim razie :-)
    Nie spisuj Dziecka na straty w kwestii muzykalności ;-) bo takie talenty to się latami rozwijają... Nic przesądzone ;-)
    Pozdrawiamy!

    Mamsan, no właśnie też tak się zastanawiam, na ile to zwykłe psie łakomstwo, a na ile gromadzenie zapasów na zimę ;-)
    A Elka prawdziwym skarbem jest, to prawda :-)
    Żałuję, że jej nie obfotografowałam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki instrument to moje marzenie, nawet nie wiesz jak wielkie Maggie! Ćwiczcie, ćwiczcie to rozwija ponoć zdolności matematyczne!
    Spotkania... tych nigdy za wiele, a czas nie zawsze łaskawy.
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  10. No ćwiczymy, ćwiczymy...
    Ale z ta matematyką to się nie zgadza. Ja byłam wybitnie kiepska z matmy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)