poniedziałek, 8 listopada 2010

Na szybko!


































Jejku, nie wiem, jak uda mi się nadgonić cały ostatni tydzień. To znaczy nadgonić go tutaj. Bo działo się wiele. Mnóstwo. Byliśmy wszędzie. Widzieliśmy się ze wszystkimi. Itepe... Itede...
W niedzielę wielka rodzinna uroczystość z M. w roli głównej - spotkania, rozmowy, dzieci, dorośli, młodzież - czas wspólny. Dużo tego. Miało być zdecydowanie bardziej kameralnie, ale jakoś się nam wszystko wykoleiło, w szwach porozjeżdżało i zrobił się mały tłum. Fajnie. Nie żałuję w żadnym wypadku :-)
Przyjechała moja Mama. Przywiozła na moją prośbę całą furę swoich zdjęć z Jej pobytu w Stanach, jeszcze w latach 70-tych. Chciałabym tu trochę ich wrzucić. Są odjazdowe! Obiecała wyszperac jeszcze swoje legendarne, amerykańskie aparaty fotograficzne - jeśli uda mi się je uruchomić, będzie uczta :-)
Poza tym udało mi/nam się spędzić parę fajnych wieczorów poza domem. Spotkań przy kawie/winie/piwie... Wieczory autorskie - dawno w takich nie brałam udziału. A uwielbiam!
Czytam książki. Czytam i kupuję. Nałogowo. Całe stosy. Nie piszę o nich tu zbyt dużo, bo by się chyba zmienił profil tych zapisków, a nie chcę ;-)
Dużo nowej muzyki. Słuchamy, jak zawsze...
Poza tym moja Babcia wraca do formy (cud!) :-)
A za trzy dni najazd (a raczej nalot) gości!

Ale po kolei...

Na razie krótki spacer jeszcze jesienną Aleją Kasztanową. Z resztkami, reszteczkami liści na drzewach... Póki ci jedno zdjęcie, za chwilę będzie ich więcej... Może jeszcze dziś?
I piosenka będzie.
Strasznie fajna. Odkrycie :-)

A poza tym pada i od kilku dni jest dość obrzydliwie. Przynajmniej za oknem. Bo tu jakoś tak fajnie! Słonecznie!
Oj, do zobaczenia już za chwilkę!

10 komentarzy:

  1. u mnie fatalny dzień ze śniegiem i deszczem ... mam dość ...
    czekamy na wieści, opowieści :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie ;) Lubię takie tygodnie i czekam niecierpliwie na dalsze relacje. I na te amerykańskie zdjęcia z lat 70-tych! I na uruchomienie amerykańskich aparatów. I na piosenkę-odkrycie.
    Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale radosnie :)) Az się chce dalej czytac...a tu trzeba czekac na ciąg dalszy ;)
    Pozdrawiam! :)
    ps: a to pierwsze zdjęcie wygląda jak wielka latająca gałka oczna na pierwszy rzut, dopiero po chwilizauwazylam ze to latarnia ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też czekam na te zdjęcia z USA i stare aparaty. Bardzo czekam!:)

    Książki kupuję nałogowo, z Rzymu też przywiozłam książki. Jedną kulinarną po włosku-choć nie znam tego języka;) I dla Chłopca coś cudnego o Rzymie: znasz tę serię?
    http://www.miroslavsasek.com/books/thisis/rome.html
    Czytaliśmy dzisiaj na dobranoc. Jest wspaniała.

    Ale się u Was dzieje!:) Super, że Babcia zdrowieje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż miło czytać. Mimo jesieni, paskudnych widoków za oknem, bije wielki optymizm w Twoim wpisie :)
    mi brakuje trochę właśnie takiej radości jesienią - ale myślę, że to przez chroniczne niewyspanie [Szkrab może wreszcie będzie miał swój pierwszy ząb]

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam oglądać zdjęcia ze starych, nietypowych aparatów. A dzisiejszy wpis aż kipi energią, to się udziela!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Magda, jakoś musisz się dogadać ze słońcem, żeby chociaż w domu Ci trochę poświeciło! Trzymaj się!

    Ewo, jeszcze nie wiem, czy w ogóle uda mi się te aparaty uruchomić... Mam nadzieję... A zdjęcia przeglądam i przeglądam, i nie mogę się zdecydować od którego wystartować!

    Anik, ja też widzę na tym zdjęciu latającą gałkę :-) Uważam, że jest całkiem zabawne!

    Delie, mam nadzieję, że się uda z tymi aparatami :-) Najwyżej przyjdę do Ciebie po pomoc, bo Ty chyba potrafisz uruchomić takie starocie, prawda?
    Z tym Saskiem, to dla mnie odkrycie - już wyszperałam tę serię w jednej z księgarni i będę zamawiać! Uwielbiam takie ilustracje, przywodzą na myśl te Mirosława Pokory! Dzieki za trop!
    Babcia naprawdę zdrowieje! I to jest niesłychane!!! :-)

    Kasica, sama czasami nie wiem, skąd u mnie ten optymizm ;-) bo to wcale nie tak, że WSZYSTKO się układa jak powinno... Z niedosypianiem, hmm, ja po prostu zaakceptowałam pięciogodzinne noce ;-) I jest dobrze!
    Daj znać kiedy ząbek się pojawi :-)

    Małgorzato, :-)
    I zapraszam na retrofoto(a)par(a)ty :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. O, fajnie. W księgarnii był jeszcze Nowy Jork, ale to kupię jak w Nowym Jorku będziemy:)
    Jak się spotkamy, to przyniosę, jeśli chcesz?

    Na aparatach starych nie znam się za bardzo, ale spróbować mogę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja zajrzałam na stronę Saska i...odpadłam! Szkoda, że nie ma Warszawy... Albo Wiednia :-(
    A do pożyczenia - bardzo chętnie... Zanim nam dostarczą nasze :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Za babcię trzymam kciuki. Bu

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)