wtorek, 23 listopada 2010

Pokaż mi swoją lodówkę…

…a powiem Ci, kim jesteś ;-)
Rzecz tutaj nie dotyczy zawartości, raczej tego, co na zewnątrz.

Drzwi lodówki zawsze jawiły mi się jako pewien wskaźnik szczęśliwości rodziny.
Coś w tym jest!
Uśmiechnięte, roześmiane zdjęcia dzieci, ich rysunki, plany zajęć, listy bieżących zakupów, numery telefonów, stare bilety do filharmonii, do kina, itepe…
Dla mnie lodówka jest swoistą to-do-list.
Jest domowym dziennikiem pokładowym.
Co i rusz odklejam nieistotne już zapiski, kartki, karteluszki – po to, aby zrobić miejsce na nowe…



































Zmienne.
I stałe.
Bo niektóre z nich wiszą od zawsze. Zdjęcia. Szczególnie to jedno – kawałek mojego rodzinnego Miasta. Najpiękniejszego w świecie. Najpiękniejszego z tej perspektywy właśnie. Z okien pracowni, która już nie istnieje. I góry, za których widokiem na horyzoncie tęsknię każdego dnia. Od lat już przeszło dziesięciu…
I stara pocztówka z tegoż miejsca właśnie.
Z czasów, których nie mogę znać i pamiętać, ale które często mi się śnią.
I Młody zając Dürera. Jeden z moich ulubionych obrazów. Gwasz, od którego nie potrafiłam oderwać wzroku przez wiele minut, podziwiając go wieki temu w wiedeńskiej Albertinie.
Ten właśnie obraz powieszę nad łóżeczkiem M.
Same magnesy – kawałek historii.
Skądś przywiezione, przez kogoś podarowane, kupione spontaniczne bo śmieszne, bla bla bla… Te „spożywcze” – w spadku po naszej Przyjaciółce, która wyruszając w świat, rozparcelowała swoją kuchnię :-) Nam przypadły magnesy między innymi.



































Przybywa obrazków M.
Będzie ich coraz więcej…
Jak swoje powiszą, lądują w dużej teczce malarskiej ;-)

Dolna część lodówki zarezerwowana jest dla M.
Na razie zachęcam Go do układania tych arcyzabawnych magnesików.
Urocze są, prawda?

A lodówki lubię tylko białe.
Takie skrzywienie.
Nie przepadam za tymi w zabudowie (jak tu coś przyczepić?), stalowe kojarzą mi się z prosektoriami (mówiłam – skrzywienie ;-)), kolorowe, retro - owszem, bardzo mi się podobają, ale biała to biała!
Na lodówce Babcinej uczyłam się rosyjskich bukw.
Mińsk.
Do dziś niewiele więcej potrafię w tym języku przeczytać (czego się wstydzę bardzo i naukę rosyjskiego obiecuje sobie od dawna!). No może jeszcze Moskwa, wagon, Prokofiew i Białoruś. ;-)

Dziś wiele słów o niczym.
Dlatego niech piosenka chociaż będzie o czymś.
Bo chodziła za mną ostatnio.
Walk on by.

Spokojnego popołudnia!

14 komentarzy:

  1. my teraz mamy zabudowaną.Oprócz tego,że nic się w niej nie mieści,to przyklejania również nie ma:(Załuję,że nie zrobiliśmy side-by-side...na takiej to wiele miejsca do przyczepiania magnesów:)Częściowo tę rolę przejęła tablica powieszona w przedpokoju,ale to jednak nie to samo i nie ta sama przestrzeń,co w poprzednim mieszkaniu z obklejoną lodówką

    OdpowiedzUsuń
  2. moja lodówka maleńka, w wynajetym mieszkaniu, zalepiona kolorowymi magnesami-cyferkami, zdjęcie małego Glusia, pamiątka z Paryża....mało miejsca, marzę o dużej - też białej :)) - lodówce, pełnej chwil i obrazków :)

    ps: magnesy cuuudne! moge zapytać gdzie takie dostać?

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne magnesy! moja lodówka jest satynowo-srebrna i pasą się na niej filcowe koniki magnesiki i jeden drewniany odmieniec a poza tym plany lekcji i zajęć moich chłopaków, czasem jakieś zdjęcie wycięte z magazynu które akurat zrobiło na mnie wrażenie. może pokuszę się o małą sesję :)
    miłego wieczoru Maggie!

    E.

    OdpowiedzUsuń
  4. chcę mieć swoją lodówkę :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasza lodowka tez na razie jest biala, wiele na niej karteczek i zdjec a dolna czesc przeznaczona jest dla najmlodszego. Tam sa jego magnesy i literki... :-)

    a zajac pieknie namalowany, szczegolnie jego sierc...

    Mam nadzieje, ze imbirowka pomaga... Serdecznosci. M

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu:) Dla mnie lodówka musi być biała/kremowa i niezabudowana:))) I marzy mi się kremowy Smeg;)
    Na górnej części wiszą polaroidy (a raczj wisiały, bo chcę zawiesić nowe), a na dolnej: co tam Chłopiec przyczepi:)

    PS A ten zając to wygląda tak, że ma się ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć jego sierści.
    PS 2 Wiesz, że rok temu w grudniu zamieściłam posta o lodówce:)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas lodówka zabudowana. Ale podobają mi się białe i kremowe lodówki. Bardzo. W dodatku takie właśnie lodówki żyjące życiem rodziny, z planami lekcji, notattkami, biletami i magnesami dla dzieci. Puzzle Chłopca mnie urzekły. I zdjęcie Twojego miasta. A na piosenkę muszę zaczekać do wieczora. Nie lubię słuchać "Twoich" kawałków w biegu. Za sługują na więcej czasu i cgwilę skupienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli chodzi o magnesy to są to drewniane puzzle-magnesy Djeco. Kupowałam je na Mokotowskiej :-)

    Enchocolatte, filcowe koniki? Chciałabym je zobaczyć :-)

    Mamsan&Delie, prawda? Ta sierść zająca jest niesłychana!

    Delie, kremowy smeg jest cudny! Wiem o czym mówisz :-)
    Od razu pobiegłam też zobaczyć ten lodówkowy post grudniowy - faktycznie! Muszę szybko czytać wstecz, bo znowu zamkniesz dostęp :-( a ja mam taaakie zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, chyba był jeszcze jeden w tym roku, ale teraz nie mogę go odszukać;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to kroi się wpis lodówkowy i u mnie... z konikami. A dziś wpadła mi w ręce u mamy książka z takim zającem na okładce. Od razu ją porwałam do domu, będę czytać: Sophie Marceau, Kłamczucha.
    Co za zbieg okoliczności!
    :)
    E.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam więc!
    Najbardziej na te koniki :-)
    A książka fajna?
    Bo S.M. lubię bardzo! I piękna jest!

    OdpowiedzUsuń
  12. moja lodówka to "prosektorium"; z oberwaną zabudową (to już profanacja!), żadnych karteczek, żadnych pamiątek, a w środku dwa majonezy, trzy mleka, ser, który zzieleniał z rozpaczy, i śmietany, o których wszyscy zapomnieli. No i dano na śniadanio. I faktycznie czuję się jakaś taka przeterminowana...
    Zwierzątka M. genialne!
    bu

    OdpowiedzUsuń
  13. Bu, na zakupy!!! I to do jakichś dobrych delikatesów!
    Zwierzątko możesz dostać w prezencie jedno - przykleisz sobie i od razu zeschłym serkom będzie raźniej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko z rozbiegu (i z głodu) mogłabym takie zwierzątko zjeść bu

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)