wtorek, 9 listopada 2010

Z albumu w białe grochy...


Był taki album ze zdjęciami.
Duży. Czerwony w białe grochy.
Ulubiony.
Znajdowały się w nim zdjęcia z Ameryki.
Z pobytu mojej Mamy w latach 70-tych.
Zanim Mama została moją Mamą.
Dużo, dużo wcześniej.
Moja Biblia.
Przeglądałam – zafascynowana - podziwiałam.
Nieskończenie wiele razy.
Mam kilka ulubionych zdjęć.
To pierwsze jest jednym z nich,
Po pierwsze samochód – kiedy oglądałam te zdjęcia, takie samochody po naszych ulicach nie jeździły. W dodatku był złoty!
Po drugie – towarzysząca temu zdjęciu opowieść o Nevadzie, pustyni solnej i rekordach prędkości. Coś niewyobrażalnego dla mnie, wtedy 4,5-latki…

Drugą moją Biblią w dzieciństwie był czerwcowy numer magazynu Architectural Digest.
Przywieziony z Ameryki właśnie.
Kartkowany milion razy.
Te zdjęcia. Fotografowane wnętrza. Nowoczesne bryły, kształty… I reklamy. Luksus. Bacardi i cygara. I kolory: ekskluzywne beże, doskonałe brązy, czarno-białe szachownice posadzek… Kremowe, pikowane pufy...
Kilkaset stron zupełnie innej rzeczywistości.
Czasami myślę sobie, że ta „lektura” ukształtowała moje poczucie gustu, stylu, wyobrażenie na temat idealnych proporcji w budownictwie, na temat urządzania wnętrz, itp.
Nie wiem jak to się stało, ale ten numer gdzieś zaginął, zapodział się.
Ponieważ nikt nie przyznaje się do wyrzucenia go, ciągle mam nadzieję, że przy kolejnych porządkach w piwnicy wychnie gdzieś z jakiegoś zmurszałego pudła ;-)
Jeśli nie – zamówię na ebay’u!




A ten album i ta moja Mama w nim – piękna, młoda, ognistowłosa…
Poprosiłam Ją, żeby przywiozła mi te zdjęcia.
Przywiozła tylko część. Resztę trzeba jeszcze uporządkować.
Postaram się wrzucić ten zbiorek po kawałku tutaj!
I spróbuję uruchomić aparaty, którymi te zdjęcia były robione. Pełen oldschool ;-) Może będzie zabawnie!

Piosenkę śpiewał właśnie na początku lat 70-tych Elvis Presley. Mama nigdy nie była jakąś jego szczególną fanką ;-) jednak wydaje mi się, że ten kawałek lubią wszyscy. Poza tym musiała go tam słyszeć z milion razy.
Tutaj w innej aranżacji, w wykonaniu kanadyjskiego wokalisty Denzala Sinclaire’a. Odkrycie.
Aksamitny wokal. Nie mogę się uwolnić od tego głosu. Ciepłego. Zmysłowego. Takiego na jesienny wieczór przy herbacie/winie/grzańcu… Co tam lubicie…
Zatem miłego słuchania!

Ladies&Gentleman! Denzal Sinclaire!

14 komentarzy:

  1. wspaniałe wspomnienia ...
    ja się czasami zastanawiam, po kim mam tą smykałkę do zdjęć. (mam ją w ogóle?)
    u nas w domu nigdy nie było aparatu, więc? hmmm ... jak ja to odnalazłam?

    u Ciebie widzę zawsze piękne zdjęcia były ... i sama robisz cudne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Magda, naprawdę dziękuję za te miłe słowa :-) Nie uważam moich zdjęć za jakieś szczególnie piękne, ale zawsze miło usłyszeć taki komplement!
    Samego fotografowania nikt mnie nie uczył, nawet niespecjalnie mnie zachęcano. Robiłam ich tyle co każdy. Na analogowych aparatach. A potem urodził się M. i to mnie zainspirowało do częstszego chwytania tych ulotnych chwil... I do myślenia nad kadrami!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg twojej amerykańskiej historii, bo to dla mnie miejsca szczególne :) I teraz oglądam te dwa zdjęcia i wspomnienia płyną przeze mnie wolnym strumieniem, w takt twojego muzycznego odkrycia...piękny wokal na jesienne wieczory dla mnie odkrylas... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oniemiałam. Z zachwytu nad zdjęciem pierwszym, USA w latach 70tych, podróżą Mamy przez Stany (która ciągle przede mną), Twoją opowieścią o kartkowanym magazynie - też miałam takie kultowe dla mnie gazety/książki ze zdjęciami z "innego" świata. Które pamiętam do dziś, czyste, proste linie. Mocne kolory, ach! Mam nadzieję, że odnajdziesz ten numer!
    Maggie, wielkie dzięki za ten wpis. Po prostu.
    I piosenka-odkrycie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze zdjecie swietne, bardzo mi sie podoba i mama jaka piekna i piekne wlosy, ach...

    A ja wlasnie wrocilam z koncertu, same stare amerykanskie perelki spiewali, wciaz je slysze i pewno spac nie bede mogla... :-) i jeszcze te Twoje zdjecia, tez z Ameryki...coz za dzien...!!! a glos swietny, bede musiala wiecej posluchac...

    Kolorowych snow Maggie i do uslyszenia... M

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny wpis, Maggie! Pierwsze zdjęcie, jak kadr z filmu. Kobieta nie może doczekać się spotkania z narzeczonym. Nawet na końcu świata potrafią się odnaleźć. ;) Wybacz tanie skojarzenie, ale musiałam... ;)

    Aż się uśmiechnęłam, bo w piątek będzie u nas Wujek, gość z Ameryki właśnie. Zawsze, jak o Nim pomyślę to przypomina mi się anegdota, często opowiadana przez teścia. Wspomniany bowiem Wujek, odwiedził Polskę po dobrej dekadzie pobytu w USA. Mój mąż, licealista, na lotnisku zapytał, jak dadzą radę Go poznać po tak długim czasie? Teść ze stoickim spokojem odpowiedział: "Synku, poznamy Wujka, na pewno!" I poznali! Tylko Wujek miał na sobie biały garnitur i kowbojski kapelusz. Z lat 70. zapewne, choć były już zupełnie inne czasy. :)

    Z Twojej Mamy prawdziwie szykowna Europejka. Takie obrazy przeszłości w pamięci muszą Ją wzruszać...

    Nie dziwi mnie, że dla Ciebie to był zupełnie inny świat. Przyjemne masz wspomnienia. Bardzo.

    Dobrej nocy! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie, pierwsze zdjęcie wygląda jak plakat! Zachwyciło mnie i na długo zostanie w mojej pamięci. Ten album musi być niezwykły. Mam nadzieję na więcej zdjęć i więcej wspomnień. A numer zagranicznego czasopisma - oby się odnalazł! Ja też uwielbiałam zaglądać do takich gazet, książek i marzyć, że kiedyś w moich własnych wnętrzach pojawią się takie formy i kolory. Proste, a jednak w tamtych czasach u nas nieosiągalne.
    Fantastyczny wpis. Udanej środy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite zdjęcie, bardzo bardzo mi się podoba!!! Jestem zachwycona tym wpisem:)Nie mogłam go nie skomentować.
    Prawdę mówiąc witam sie tym wpisem :) Bardzo tu u Ciebie Maggie przyjemnie:)
    Mika

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie wiecie jak miło czytać takie komentarze... Ten wpis jest dla mnie bardzo ważny. I bardzo dziękuję za taki odzew!
    Amerykańskich zdjęć będzie więcej. Dużo więcej! Myślę, że i mojej Mamie przyjemnie - czasami tu zagląda ;-)
    Podróż do Stanów wciąż przede mną... Jestem jej bardzo ciekawa i bardzo na nią czekam. Myślałam, że uda nam się wyruszyć tam we dwoje, jednak teraz kiedy jest M. chciałabym żeby i on poznał Stany. Ale jeszcze nie teraz - chciałabym żeby tę podróż zapamiętał...
    Póki co posilam się takimi zdjęciami i dobrze sfotografowaną Ameryką w porządnych amerykańskich filmach :-)
    Dziękuję Wam bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mika, witam serdecznie :-) Fajnie, że tu zajrzałaś! Ogromnie mi miło! I dziękuję! Bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudne zdjecia Maggie, zlote auto i piekna Mama. Bardzo przyjemnie ogladac i czytac ;)
    Milego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo... jakże piękna Twoja Mama. I wspomnienia piękne. I już czekam na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  13. MonikaM & Cardoso, :-)
    Ciąg dalszy będzie! Niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  14. mama, jak mówiłaś, piękna!
    bu

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)