Cudeńka z gliny.
Choinkowe.
Z odręczną dedykacją. Dla każdego.
Mama i ja.
Handmade.
W pierwszy grudniowy wieczór.
Wczoraj kawa z A.
Już taka gwiazdkowa.
Lubię ten czas i przedświąteczne spotkania z wszystkimi Przyjaciółmi.
Bo coś tam nie dopięte, nie załatwione jak należy.
Nie po mojej myśli.
Czasami mam wrażenie, że moja cierpliwość i wyrozumiałość kończą się dokładnie w tej minucie, w której kładziemy M. do snu.
Kiedy zasypia, schodzą ze mnie te wszystkie nagromadzone emocje. Również te niefajne.
Plus klasyczny przedświąteczny stres.
Standard, prawda?
I rozgardiasz.
Nie mogę znaleźć kartek świątecznych – zaadresowanych już.
Gdzieś tak najwyraźniej je upchnęłam ‘żeby się nie zapodziały’ w przedświątecznym bałaganie ;-)
Przy okazji tych poszukiwań znalazłam dokument, którego szukałam od kilku miesięcy .
Ale za to zgubiłam kartę kodów z banku…
Ech…
Może już te kartki wysłałam?
Sama nie wiem.
Przedświąteczna piosenka na wyciszenie.
Bardzo lubię całą tę płytę.
Tak trochę nie a’propos tego, o czym pisałam wczoraj.
A może właśnie a’propos?
Dobrego dnia!
Fajnie tu zajrzeć i się wyciszyć.
OdpowiedzUsuńTo wieczorne "zejście emocji" znam dobrze.
A od kliku dni i u mnie jakoś nerwowo. Miało być ok, a nie jest.
Teraz siedzę z Chłopcem w domu, kurujemy się, aby mógł w piątek zagrać jedną z głównych ról w świątecznym przedstawieniu:)
Wasze cudeńka z gliny wspaniałe. Cieszę się, że zawisną i na naszej choince:)
Spędziłaś z Mamą wspaniały czas, Maggie! Cudeńka prześliczne. Ceramikę uwielbiam, ale to domena Teściowej więc nam pozostają kompleksy i bileciki do prezentów z pierników. ;) Produkcja zaplanowana na jutro. Wieczorem zagniatamy choć ciasto. Mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńWyciszam się piosenkami z Twojego adwentowego kalendarza. Mnie pomaga. ;)
a u mnie jakoś ... poukładane. Nie żyję w biegu, chociaz wszystko jednak w pośpiechu. Na mojej głowie. Ale ja się w sumie ciesze, wiem, że żyję, dla niej bo dla Jagny biegam, latam .. nie dla siebie ... jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńbuziam i cierpliwości życzę :)
Przecudne te gliniane prezenty :)
OdpowiedzUsuńA ta nerwówka to kryzys konca roku moze? nagromadzone wszystko....a potem przyjdzie swiateczne wyciszenie :) na pewno :)
usciski!
Piekne te ozdoby, bardzo lubie takie rzeczy handmade, bardzo... szkoda, ze na mojej choince czegos takiego nie bedzie, jeszcze nie teraz... piosenka fajna, moze warto cala plyte kupic, bylaby na Swieta...
OdpowiedzUsuńi zdjecia Maggie bez ramek, pieknie komponuja sie z tlem bloga ...
Serdecznosci. M
Jakie piękne rzeczy wyczarowałyście z mamą! Zazdroszczę takie wspólnego wieczoru. Marzy mi się ogromnie. Z mamą właśnie. A wieczory i emocje - znam doskonale. Nie zawsze, ale zbyt często. Diana brzmi doskonale. Na spokojny wieczór, jak marzy mi się dzisiaj z M.
OdpowiedzUsuńDelie, zdrowiejcie :-) I to prędziutko!!!
OdpowiedzUsuńHmm, chyba nie doszła do Ciebie moja wiadomość - bo byliśmy na sankach w lasku i chcieliśmy Wam pomachać :-) ale gapa zapomniałam telefonu i nie miałam jak napisać... To znaczy napisałam jak już wróciliśmy do Domu ;-)
Ivi, robicie piernikowe bileciki? O, tego nie próbowałam :-) Daj znać jak wyszły!!!
Magda, uściski! I dla Ciebie, i dla Jagny... Moja droga Kobieto Poukładana :-)
Anik, kiedy ja się obawiam, ze w Święta jednak to wyciszenie nie przyjdzie... Bo nie spędzę ich do końca tak jak planowałam/planowaliśmy... W niedzielę czeka mnie duża uroczystość, na którą nie mam chyba ani siły, ani ochoty... Ale na sam czas z najbliższymi cieszę się bardzo :-)
Mamsan, to może ja Ci coś wyślę na tę choinkę :-) Na adres: Mamsan, Bullerbyn! Powinno dojść... Tylko, czy przed Gwiazdką dojdzie?
Ewo, w takim razie podobnego wieczoru życzę! Z Mamą i kolędami w tle :-)
A dzisiejszy wieczór Z M, mam nadzieję, udany :-)
Uściski!
Bileciki już są! :) Wyszły fajnie. Trochę inaczej niż zwykle, ale celowo w tym roku nie mają dziurki robionej przy pomocy słomki, przez którą przewlekałam sznurek. Później będę się zastanawiać, jak przymocować piernik z imieniem do prezentu. Teraz tak sobie myślę, że to może był, delikatnie mówiąc, mało mądry pomysł. ;) Jutro spróbuję coś zapakować. Zresztą zawsze można upiec pierniki kolejny raz, choć sprzątanie kuchni po takim "pierniczeniu" to już przyjemność nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńpiękne rzeczy tworzysz Maggie!!! ja już nie nadążam z tym wszystkim.
OdpowiedzUsuń