środa, 8 grudnia 2010
Przy herbacie...
Zima coś nam troszkę odpływa…
To kilka ujęć zarejestrowanych po drodze. Zza szyby pociągu.
Pstrykałam z Dzieckiem na kolanach, więc są jakie są…
Dzisiaj było dużo przytulania… Jest tego coraz więcej. Wtulania małej główki w mamine ramiona… Przytulania się do moich kolan kiedy czytamy bajkę. Tulenia się do moich nóg, kiedy zakładam M. kombinezon. M. podbiega i – po prostu – zarzuca rączki na moją szyję i tuli się tak mocno... Składa słodkie całusy na moich policzkach.
Odpływam.
Rozpływam się.
Rozklejam.
Nic piękniejszego, nic czulszego ponad to…
Zapaliłam adwentową świecę.
Wszyscy śpią.
Tatuś zasnął razem z M.
Ja próbowałam zaprowadzić jakiś (względny) porządek na półkach z książkami, gawędząc równolegle przez trzy kwadranse z A. przez telefon…
Planowałam pieczenie muffinów, no ale skoro wszyscy śpią…
Zabieram się w takim razie za którąś z nowych książek, co to sam Święty Mikołaj mi przyniósł w wielkim worze!
Mój czas.
Kontynuując wczorajsze klimaty – Arvo Pärt.
Często sama gram ten prościutki temat…
Kładąc na klawiaturze te niskie dźwięki, zawsze przeszywa mnie dreszcz…
Pamiętam, kiedy odkryliśmy tę płytę i w ogóle muzykę Parta – przez długi czas nie słuchaliśmy niczego innego…
Ale jutro będzie już coś z zupełnie innej bajki ;-)
I jutro chyba znowu wózek, zamiast sanek…
Jakiś czas temu kupiłam trochę nowych herbat. Zapas na grudzień. Na rano zielone. Na popołudnie i wieczory – czarne. I białe od święta. Dziś Chai Chocolate… Znakomita!
Zawsze z tej samej, niesłychanie urokliwej herbaciarni. W której, na maleńkiej antresoli, wypijałam hektolitry przeróżnych herbat; zawsze w jakimś miłym towarzystwie. Cudne miejsce.
I herbaty znakomite.
Dobrej nocy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Maggie, jak przyjemnie się Ciebie czyta. Kojące to Twoje pisanie. Bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńCzas dla nas mam to właśnie te późne wieczorne chwile. Też miałam ogromną chęć na książkę, ale chyba sobie odpuszczę. Cały dzisiejszy dzień dokucza mi ból głowy i nawet na czytanie przeszła ochota.
Śpij dobrze! :)
Ivi, bardzo to miłe, co napisałaś :-)
OdpowiedzUsuńNa ból głowy wiele osób dziś się skarżyło- - to chyba ta pogoda...
Kładź się więc już! Dobrej nocy! :-)
Takie przytulanki i calusy uwielbiam...! a muzyka wspaniala... jezeli cala plyta jest taka to ja moze pod choinke Mikolaja poprosze... :-)
OdpowiedzUsuńzdjecia bardzo fajne, klimatyczne, takie jakie lubie...
Dobrej nocy Maggie, na mnie juz pora... :) M
Zakochałam się w dzisiejszym utworze. Kojarzy mi się z wolno opadającymi płatkami śniegu. Poszukam tej płyty.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia są takie kojące, nostalgiczne. Bardzo mi się podobają.
O przytulaniu napisałaś wszystko. A ja wiem o czym piszesz, zwłaszcza że M. pomyłkowo i do mnie się przytulił:) Miłego dnia!:)
Ja kartkuję Nigellę i skończyłam jedną książkę Austera - zawsze mam po nich mieszane uczucia.
PS Zdradzisz gdzie ta herbaciarnia?
Nawet z synkiem na kolanach piekne fotki ci wyszly...opowiesc drogi :)
OdpowiedzUsuńTe ciemnonocne chwile dla siebie...u mnie tez :)
Maggie, czarujesz muzyką, którą się z nami dzielisz. Jest piękna. Jest inna. Dzisiejszy wpis bardzo zimowy, a zdjęcia z drogi przypominają mi zdjęcia zrobione polaroidem ;) Na herbatę w TEJ herbaciarni musimy się kiedyś koniecznie umówić. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńAch, przytulanki, przytulanki... i słodkie "kocha", szeptane tuż po przebudzeniu... I uściski, niemal do oberwania głowy... My też teraz przeżywamy ten etap miłości rozlewającej się wokół, na wszystkich bliskich, zdjęcia dzieci w gazetach, lalki, misie, książeczki, i bałwana za szybą balkonowych drzwi (biedaczek dokończył w nocy swego żywota, z hukiem tracąc głowę) - wszystko to jest tulone i obdarzane tym słodkim kochaniem...
OdpowiedzUsuńA Twoje podróżne fotografie są wspaniałe. Właśnie tę nieostrość lubię, która tak wyraźnie daje odczuć stan zawieszenia między tu i tam, teraz i później...
Mamsan, płyta jest przepiękna - jej tytuł to ALINA... Taka muzyka wyczaruje piękne Święta...
OdpowiedzUsuńDelie, co do płyty to może znajdziesz ją u mnie na półce? ;-) Jak zawsze służę płytotekę!
A wiesz co, z tą 'omyłką' to może to nie było tak? Może to było zamierzone?
Którego Austera skończyłaś? Ja do Nigelli się jeszcze nie 'dobrałam' choć kusi, kusi! Zostawię ją sobie na weekend!
PS Pewnie, że zdradzę. To SIKKIM przy Al.Niepodległości - na wysokości M-Racławicka. Maleństwo. Prowadzone przez przeurocze starsze małżeństwo wraz z synem i synową! Znają się na herbatach jak mało kto! I te ich herbaty nie tylko pięknie pachną - one pięknie smakują...
Anik, opowieść drogi, o tak! :-)
Ciemnonocne chwile - oj, jak spodobało mi się to sformułowanie! Ściskam!
Ewo, :-)
Coś czuję, ze zabraknie nam dnia, żeby obejść TE wszystkie miejsca :-)
Zdjęcia faktycznie wyszły 'polaroidowo". Tak jakby ;-)
Teraz za oknem deszcz i śnieg jakoś powoli znika... Nie lubię, oj nie lubię :-(
Cardoso, przytulanki...
Spodziewałam się, że to będzie niezwykłe uczucie, kiedy Dziecko zatopi główkę w maminych ramionach, ale to jest nie do opisania, te emocje... I nic więcej się wtedy nie liczy. Ani troszkę.
A w temacie zdjęć zimowych - :-)
Płacz wielki po bałwanie?
Na Waszej półce płytowej jest wszystko co warte posłuchania, tego jestem pewna:)
OdpowiedzUsuńJak będziecie szły z Ewą do tej herbaciarni to dajcie znać:) Jeśli będziecie miały ochotę, oczywiście:)
Skończyłam "Podróże po skryptorium". Brakuje mi czegoś w Jego książkach. Tego czegoś. I po raz kolejny przekonuję się, że moją ulubioną Jego-nie Jego ksiażką jest "Myślałem, że mój ojciec jest Bogiem". Czyli to co zebrał tylko w całość i opatrzył wstępem. Bardzo lubię literaturę amerykańską. A po Austerze mam zawsze niedosyt - ale nie Austera tylko tego co miało tam być w przeczytanej książce, a okazało się, że nie ma. Biorę "Big Sur i pomarańcze Hieronima Boscha" - i tam jest to Coś. Zawsze. Ale namotałam:)))
O Austerze to bym powiedziała 'pierwszorzędny pisarz drugorzędny' ;-)
OdpowiedzUsuńO Henrym Millerze - geniusz ;-)
'Big Sur...' i całym tryptykiem zaczytywałam się w czasach studenckich. Rzecz doskonała! I wykreowała jakieś moje wyobrażenie o Ameryce - która oczywiście nie istnieje (już) w takiej postaci. Ale zafascynowała mnie.
Lubię Austera, mam do niego sentyment, buduje fajny klimat w swoich książkach i w ogóle, ale jakoś niewiele mi z nich zostaje... Po prostu.
Na herbatę idziemy we trzy! Minimum :-)
A 'Myślałem, że mój ojciec...' nie czytałam...
Płytoteką zawsze służę! Chętnie! Biblioteką również! BTW, bardzo podoba mi się Wasz ex-libris :-)
Dobrze powiedziane:) A "Myślałem ..." mam i mogę pożyczyć:) Niektóre opowiadania ciągle pamiętam, a czytałam to dawno.
OdpowiedzUsuńEx-libris z błędem, ale świadomym:) Odmiana nazwiska by się nie zmieściła:) Więc jest jak jest. I dawno go nie używałam. Zastanawiam się gdzie jest ta pieczątka...