Ciepłe wolfskiny.
Czapka uszanka.
Rękawice z jednym palcem.
Dziecko.
Sanki.
I aparat.
Tatuś M. mówi, że wyglądam jak „mama z blogiem” ;-)
Mama z blogiem, haha!
Czasami podczas spacerów przyglądam się innym mamom – takim z aparatami i w uszankach ;-) i się zastanawiam, czy one też ;-)
Pomyślałam, że może warto by było pomyśleć o jakimś znaku rozpoznawczym dla całej blogosfery. Może szczególnie dla mam z blogiem ;-) Bo z ta uszanką to marny trop! Znam takie, co noszą, a bloga nie prowadzą ;-)
Wczoraj cudnie sypał śnieg.
Mięciutki, gęsty.
Odcinał się bielą od niebieskiego jeszcze koło czwartej nieba…
Lubię tę porę dnia.
Szarą.
Wczoraj szaro-białą.
Przed południem były sanki.
Las.
Bez zdjęć. Bez telefonu. I bez portfela ;-)
Dobrze, że wychodząc z domu, nie zapomniałam o Dziecku!!!
Po powrocie talerz gorącej zupy.
Oj, gotuję je zdecydowanie za rzadko.
A nie ma nic wspanialszego, nic lepiej rozgrzewającego w takie dni jak ten wczorajszy…
Dziś za to słonecznie.
Olśniewająco.
Pięknie.
Tym razem nie zapomniałam o aparacie.
A M. zaprzyjaźnił się z przesłodkim retrieverem :-)
I zjeżdżaliśmy z tysiąc razy z górki.
Ale bez retrievera ;-)
Ale bez retrievera ;-)
A po powrocie zjedliśmy pizzę. To znaczy ja zjadłam pizzę, a M. coś na jej kształt ;-)
A to my!
I retriever ;-)
Chwilkę temu przygotowałam ciasto na pierniczki.
Ciągle mi ich mało!
Dziś z nowego przepisu :-)
Ciasto przenocuje w lodówce, a jutro wałkowanie i wykrawanie.
I pieczenie.
Tylko serca i gwiazdeczki!
Na biurku znalazłam dziś nową Cassandrę Wilson.
Zjawiskową.
Cassandry słuchamy głośno albo na słuchawkach, bo tylko tak można tej jej muzyki ‘dotknąć’!
M. chyba też Cassandrę lubi, bo śpiewa, tańczy i bije brawo przy jej utworach.
Znalazłam tylko jedną jej świąteczną piosenkę.
Może i nie jest to najlepsza wersja, ale niech będzie. Bo ten głos ma niesłychaną moc i głębię…
A gdyby ktoś miał ochotę na inne, równie zaskakujące wykonanie, to proszę bardzo.
Ladies&Gentleman! Marlena Dietrich!
Dobrej, spokojnej nocy!
Jutro będzie o książkach. I o choince..
Na maleńką zachętę ilustracja z przesłodkiej książeczki. Z ilustracjami Juliusza Makowskiego. Wierszyk Genowefy Karasiewicz. Och, jak bardzo tę książeczkę lubiłam w dzieciństwie. Za ilustracje głównie. Za zajączka na okładce. Książka mocno wiekowa. Oj, mocno… Jeszcze z lat sześćdziesiątych!
Mamo z blogiem:) Ale mi się podoba to określenie. Ja w uszance:)
OdpowiedzUsuńNa pierwszym kolażu M. wygląda jakby jeździł na desce:)
Nie wiem dlaczego przypomniałaś mi tą Dietrich film "Kabaret". Uwielbiałam jako nastolatka piosenki z tego filmu. I sam film. Wręcz nałogowo. Obejrzałam do zdarcia kasety VHS.
Nie znałam tej książeczki.
Czekam na ten choinkowy wpis:)
Poszukałam na youtube i właśnie słucham:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=CX-24Zm0bjk
Obłędna.
Jej, Maggie jaki M. przesłodki jest w tej zimowej zbroi! :))
OdpowiedzUsuńMama z blogiem - to chyba się przyjmie :) Latem jako znak rozpoznawczy proponowałabym goździk wpięty we włosy - już widzę te tysiące kobiet z kwiatami we włosach... ;)
Cassandra Wilson piekna.... :)
Uściski!
Ale na surfingowej, nie? ;-)
OdpowiedzUsuń'Kabaret' jest i jednym z moich ulubionych filmów! Takich 'do zdarcia taśmy'.
Mam tez słabość (wielką) do Marleny. Lubię niemiecki kabaret, lubię ten klimat, lubię ten Berlin. So sehr!
I Lizę też lubię!
Delie, powinnyśmy się kiedyś umówić na jakiś porządny maraton filmowy! Z motywem przewodnim :-)
Pozdrawiam 'Mamo z blogiem' serdecznie!
'Mama z blogiem'
Goździk we włosach? Hmm...
OdpowiedzUsuńNadsyłajcie propozycje - zagłosujemy!
Z kwiatów proponuję takie dostępne i zimą!!!
A M. w tej 'zbroi' wygląda prawie jak w kombinezonie NASA ;-)
Uściski!
Tak, na surfingowej:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę też lubisz ten film i klimat Berlina z tamtych lat? A to czytałaś? "Pan Norris się przesiada". Isherwooda, tego od Samotnego mężczyzny. Podobno na kanwie Pana Norrisa i innych tekstów tego autora powstał film Kabaret. Chociaż poza klimatem Berlina z tamtych lat - to mnie ciężko było znaleźć nawiązanie do filmu, takie bezpośrednie.
Koniecznie z tym maratonem:)) Jestem pewna, że każdy motyw przewodni, który zaproponujesz mi się spodoba:)
Proponuję anemony, we włosach:)
OdpowiedzUsuńTej książki nie znam. W ogóle nie czytałam nic Isherwooda. Ale 'Samotnego mężczyznę' (film) oglądałam, zachwycił mnie i go nawet tu bardzo polecałam! A Brecht, Weil, te klimaty - jasne...
OdpowiedzUsuńAle lubię też francuski kabaret. Dawny.
A te anemony we włosach to propozycja tematu przewodniego na maraton? ;-)))
anemony to dla mam z blogiem:) Pod uszankę:)
OdpowiedzUsuńCzy tego psa można wypożyczyć?:)
OdpowiedzUsuńBo ja bym chętnie przygarnęła, chociaż na kilka spacerów. Zima u Was na całego, zapowiadają się bajkowe święta:-)
P.S. Mama z blogiem, fajne!:)
'Mama z blogiem' - bardzo podoba mi się to określenie, coś w tym jest ;)
OdpowiedzUsuńa piosenka Cassandry budzi we mnie pewne emocje...
pozytywne oczywiści :)
ach ... "mama z blogiem" to fajne określenie. I ja jestem taka mamą :) może .. jakaś broszka? przypinka? ;) ale by było fajnie spotkać kogoś z takim znaczkiem i wiedzieć, że i taka mama prowadzi bloga :)
OdpowiedzUsuńCassandrę bardzo, bardzo lubię. Ale prawie zawsze słucham jej niestety "w tle". I przyznam się jeszcze, że kiedyś często "razem z nią" pracowałam, bo ten głos działał na mnie bardzo kojąco... Wiem, wiem, to profanacja muzyki...
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do Delie. Anemony - koniecznie!!!!
No i ten maraton filmowy!!! Już Wam zazdroszczę, szalone Kobiety!!!
Ja bez uszanki, za to z pomponem. I bez aparatu, tylko smartfon pod ręką. A blog, owszem, jest. Tylko ze znakami rozpoznawczymi u mnie marnie :)
OdpowiedzUsuńno popatrz a dziś właśnie rozglądałam się za uszanką, jako oczywiście "mama z blogiem", ale nie było mojego rozmiaru. no to może taki jakiś anemon z materiału, żeby o każdej porze roku można go było nosić!
OdpowiedzUsuńwidzę że jesteście z M. doskonale przygotowani na zimowe szaleństwa (bardzo mi się podoba kombinezon i kosmiczne saneczki!!!) a retrivery są takie fotogeniczne zwłaszcza zimą, prawda?!
Ja też przymierzam się do pierniczków, ale w weekend :-)
OdpowiedzUsuńGdzie dostałaś takie sanki, są wypasione? :-) Ja jeżdzę obecnie Volkswagenem i przydałyby mi się takie do kompletu :-P
Pozdrawiam
Patrycjo, czy można? Zapytam ;-)
OdpowiedzUsuńTak, Święta mają być białe! Innych nie uznaję zresztą ;-)
Kasica, dla mnie Cassandra to przede wszystkim New Moon Daughter i Travelling Miles - masa pięknych wspomnień z lat studenckich! Nową płytę jednak też polecam! Gorąco!
Magda, przypinka to jest to! Trzeba pomyśleć!
Cardoso, no właśnie ja Cassandry w tle nie mogę. Nie potrafię. Irytuję się, że tyle mi ucieka dźwięków. Do plumkania w tle mam inne zestawy płyt ;-) a Cassandra tylko głośno! No chyba że na słuchawkach...
O anemony zimą ciężko będzie :-(((
A uwielbiam je!
Kruszyno, z pomponem, mówisz? Będę się rozglądać! Pozdrawiam ciepło! I witam :-)
Enchocolatte, anemony z materiału!!! Może filcowe? O tak! Do płaszcza, żakiety, do uszanki albo do futerału na aparat :-) To jest TEN pomysł!!!
A ten psiak faktycznie pozował z wielką wprawą :-)
Dag, sanki dostał M. w prezencie, więc nie ma pojęcia gdzie takie się kupuje :-) ALe mogę popytać! Mój mąż nieszczęśliwy, bo to VW nie komponuje się z naszym samochodem, hehe! Jakbyś znalazła takie też na V ale Volvo :-) to możemy się wymienić!
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne!
Ok :-) Poszukam ;-)
OdpowiedzUsuńWiem, że są np. foteliki samochodowe BMW, to pewnie gdzieś w salonach takie gadgety można dostać :-o
Mama z blogiem - SUPER
OdpowiedzUsuńPiękna saneczkowa sesja.
I dobrze się Ciebie czyta :)
Pozdrawiam Mamo z blogiem :)
Widze, ze coraz czesciej pisze jako ostatnia, jak nie tutaj to u kogos innego... mialam wczesniej napisac ale dzieci bardzo chcialy kolejne pierniki robic wiec nie mialam wyboru... :-) spacer mieliscie uroczy, dobrze ze bierzesz czasami aparat... i wiem teraz dlaczego moj M za Cassandra nie przepada bo ja trzeba sluchac ze sluchawkami... :-) a mama z blogiem podoba mi sie...teraz tylko ten znak rozpoznawczy trzeba rozpracowac... :-) M
OdpowiedzUsuńMagdo, dzięki serdeczne :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło - jak to Mama z blogiem Mamę z blogiem!
Mamsan, a wiesz, że ja też często w ogonie ;-) Czasem szybko przeczytam, ale zabraknie czasu na komentarz - do tych siadam zwykle wieczorem... Teraz piszę w przerwie między kolejnymi blachami pierników! Czyli pieczenie we wszystkich Domach!
A znak rozpoznawczy Dziewczyny już obmyśliły: to mają być anemony! Z filcu najlepiej albo z innych tekstyliów. O te żywo mogło by być trudno zwłaszcza zimą! Pozdrawiam Bullerbyn!