|
OK, mogłabym tak w nieskończoność. Zdjęcie za zdjęciem… Szczególnie tam :-)
Weekend za to bez aparatu. Konieczna terapia ;-) I detoks. I słaba bateria, hehe!
Szkoda i nie. Bo byliśmy tu i tam… Trochę świętowaliśmy jeszcze :-) I naprawdę fajnie minęły nam te dwa dni ostatnie. Intensywnie. Ale i poleniuchować się udało…
Upały idą! Jak dobrze mieć kawałek lasu :-)
Dobrego dnia! |
|
|
I trochę bratków.
Gdyby ktoś zapytał mnie o ulubione kwiaty pewnie bym bratków nie wymieniła…
A jednak ciężko sobie wyobrazić bez nich miejskie skwery!
Zatem bratki też :-)
Bo naprawdę je lubię.
Najmniej pretensjonalne – nawet z nazwy ;-)
|
Interakcje. Obserwuję M. i pękam z dumy. Z wielu powodów. Między innymi dlatego, że widzę, iż świetnie się dogaduje z innymi dziećmi. A jedynak ;-) Ach, no w ogóle cudny jest! To mówię ja, Mama ;-))) Ten naturalny dystans, hehe, i obiektywizm :-) |
|
|
|
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMaggie, bo tak patrząc na ukochanego królika, i jego obecność na zdjęciach :) przypomniało mi się. Jeżeli to jest taki ukochany, najbardziej wytulony... może warto, mieć na dnie w szafie identycznego?
OdpowiedzUsuńNiestety, z doświadczenia... nie fajne są "misje ratunkowe" i bezskuteczne poszukiwanie ulubionych przytulanek, a patrzenie na rozpacz i tęsknotę dziecka... :/.
Cudownie u was :) Nadchodzących upałów zazdroszczę, bo u nas - brrrrr - zimno :( I jeszcze jednego - dobrych relacji M. z rówieśnikami :) Gluś jakiś strachliwy, nadwrażliwy, placze, unika....mam nadzieję że mu minie :))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Sandały i krótkie spodenki:) Fajowo.
OdpowiedzUsuńDzisiaj kupiłam Chłopcu sandały, bo zapomniałam, że nie ma:)
Ale się działo!!!
OdpowiedzUsuńTwój chłopiec ma piekne usta...i oczy i wogóle jest fajowy, i nie ma w tym nic złego , że jesteś z niego dumna...kto by nie był!!!
Pozdrawiam
cudowne zdjęcia, i ja Cię rozumiem absolutnie, ta główka, i to z króliczkiem i sama nóżka... no popatrz ja się rozpływam jak nad swoim dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńbo on jest cudny ;) i przeslodki, a z kroliczkiem to juz zupelnie do schrupania ;)
OdpowiedzUsuńJako dziecko uwielbiałam bratki, to były moje ulubione kwiatki. Zawsze je hodowałam na działce. Później, jako nastolatka zbierałam je na łąkach (taka malutka ich odmianę) i namietnie suszyłam (później powstawały z tego obrazki, pocztowki, zakładki itp - szkoda, ze jakiejś nie zachowałam dla siebie na pamiątkę) Teraz mam do nich sentyment, szczególnie do tych malutkich właśnie. Choć ulubionym kwiatkiem nie są ;)
Zosiu, pomysł z króliczym dublerem zacny! Dzięki! Już trwają poszukiwania... Odpisałam na @ :-)
OdpowiedzUsuńAnik, jak to zimno? Niemożliwe... Tutaj takie temperatury, że o rany!
A na zdjęciach Gluś na lękliwego nie wygląda ;-) Przejdzie Mu! Na pewno :-)
Deleie, no ja kupuję kolejne, bo te już ciasne się robią powoli ;-) I dla siebie jakieś nowe koniecznie - bo biegam tylko w moich Birkenstockach i już na nie patrzeć nie mogę ;-) A szafa pełna sandałków, hehe, ale takich wytwornych bardziej... Niekoniecznie na spacer do lasu ;-)
Evo, w imieniu M. rumienię się :-) Jakie miłe komplementy!!! Przemiłe! Dzięki!
I uściski!
Enchocolatte, mnie też się zdarza rozpływać z zachwytu nad cudzymi dziećmi ;-) Nad dziećmi ogólnie... To chyba naturalne, hihi!
Kemotko, do schrupania - potwierdzam!
Oj, jaka szkoda, że się nie zachowały te Twoje rękodzieła bratkowe :-(
A które kwiaty najbardziej lubisz?
Delie, nie Deleie... Ależ orientalnie zabrzmiało, hmm?
OdpowiedzUsuń;-)
peonie (niegdyś ich nie cierpiałam - na działce babcia miała ich całą wielką rabatkę i zawsze pod nimi pełno było ślimaków, których nie lubiłam i przez to nie lubiłam także peonii), anemony (te chyba tak naj, naj, naj - marzyłam na ślubie mieć z nich bukiecik, niestety nigdzie nie był na nie sezon wtedy). Kocham groszek pachnący, który jest dla mnie kwintesencją lata (także go hodowałam na działce) i wspomnieniem leniwych chwil mojego dzieciństwa. Bardzo lubię jaskry. Teraz na balkonie w donicy mam śliczną, bladoróżową gipsówkę, którą także uwielbiam.
OdpowiedzUsuńTulipany. Warszawianki, które są ulotne i śliczne, a do tego mają tak cudne inne nazwy - onętek, ponętka ;) Białe lub bladoróżowe eustomy. Łubin (także z działką mi się kojarzy). Najmniej lubię gerbery i anturium.
Podziwiam także kwitnące pnącza - szczególne wrażenie robi na mnie glicynia. I krzewy - oleander, hortensja.
No ro się baaardzo zgadzamy w tym temacie :-) Piwonie/peonie uwielbiam, o anemonach w bukiecie ślubnym marzyłam (stanęło na słonecznikach - jako że wszystko było w słoneczno-miodowych odcieniach!), za groszkiem przepadam... I za konwaliami, bzem... I eustomy lubię. I słoneczniki właśnie :-) I górskie goździki! Gerbery lubię te miniaturowe - fajne są! Anturium - niespecjalnie...
OdpowiedzUsuńGlicynia, oleander - marzenie...
A hortensja - moja miłość :-)
Kiedyś (dawno temu) pisałam o tym u Delie!
Nieźle, co?
;) o, a ja lubię także i goździki, i konwalie, i bez ;) A czytałaś książkę "Cena wody w Finistere"? Skojarzyło mi się z kwiatami i glicynią właśnie ;) Znasz jakieś książki, które pięknie opisują kwiaty lub zawierają wątek związany z hodowlą kwiatów? Coś w stylu tej "Wody..." właśnie?
OdpowiedzUsuńBardzo orientalnie:))
OdpowiedzUsuńHehe, Chłopcu kupiłam Birkenstocki właśnie:))))
Kemotko, Cenę wody też czytałam i muszę powiedzieć, że w Finistere na żywo jest dokładnie tak jak w książce:)
A, i jeszcze o kwiatach i ich uprawie jest "Elisabeth i jej ogród". Bardzo przyjemna lektura:)
OdpowiedzUsuńKemotko, nie czytałam :-( Warto?
OdpowiedzUsuńNo, ja polecam 'Ogrody' Iwaszkiewicza. Już kiedyś o tym pisałam chyba... I pomyślę, co jeszcze :-)
Delie, ja tylko w Birkenstockach chodzę. Od lat! Kiedyś ich w PL nie było, więc ściągałam z zagranicy ;-)
Dziś idę kupić jeszcze jedną parę. Czarnych chyba.
A pożyczysz mi Elizabeth? Bo kupiłam tę książkę mojej cioci, ale teraz niezręcznie mi prosić ją o pożyczenie, hehe!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTe Birkenstocki to mi się jakoś kojarzyły z Tobą, zanim wiedziałam że je masz:) Na pasażu Natolińskim jest nowy sklep z butami - są tam i Birkenstocki.
OdpowiedzUsuńA Cena wody w Finistere- ok. Trochę inna niż te wszystkie książki "rzuciłam wszystko, wyjechałam i kupiłam dom we Francji/Włoszech". Mogę Ci pożyczyć. Elisabeth też.
Tylko obie to dla mnie książki - "bez emocji";-))) Przyjemne do czytania. I już.
Dzięki za polecanki ;) "Ogrody" czekają już na półce. Elizabeth zatem kupię wkrótce. I Delie ma rację - Cena wody... to takie przyjemne czytadło. Lecz myślę, że warto! Bardzo pasuje mi sposób pisania tej pani.
OdpowiedzUsuńDelie, no dzięki... Czyli kojarzyłaś mnie z ortopedycznym obuwiem ;-) Super! Od razu mi lepiej, hehe!
OdpowiedzUsuńWidziałam ten sklep - przeniesiono część obuwniczą z tego już istniejącego. Zajrzałam dziś, ale w końcu się na żadne nie zdecydowałam. Większy wybór na Dzikiej!
A książki chętnie - czytadła dobre pod gruszę :-) Dla mnie bomba!
Kemotko, czytadła też potrzebne :-) Idealne pod gruszę, jak już napisałam wyżej ;-) I na hamak!!!
Ej, kojarzę Cię z wygodnym obuwiem:))) Camper, Crocs:) A nie z ortopedycznym. A te B. to chyba wygodne. Więc dlatego. Przyznasz, że w szpilkach to Cię jeszcze nie miałam okazji oglądać?:)
OdpowiedzUsuńPS I żeby nie było: sama rozważam zakup:) Tylko nie wiem czy klapki czy sandały:)
OdpowiedzUsuńOK, masz to jak w banku - następnym razem zakładam szpilki ;-) Tylko nabyć jakieś muszę chyba z tej okazji, hehe! Takich na obcasach to trochę mam, ale prawdziwych szpilek niestety...
OdpowiedzUsuńI błagam, nie kojarz mnie z crocsami ;-) To najbrzdsze buty świata. Chodzę w nich po lesie w Radziejowicach. I w ogrodzie u Mamy. I na balkonie ;-) Tylko i wyłącznie!
Ja mam klapki Birkenstocka. I japonki.
Kojarzę Cię z Camperami-może być?:) A ja w Crocsach chodzę na plac zabaw:)
OdpowiedzUsuń