niedziela, 6 listopada 2011

Weekendowe opowiastki :-) I piosenka!


Takie piosenki powstawały chyba właśnie wtedy.
W latach 80-tych.
Na początku 90-tych może…
Stąd chyba mój sentyment ;-) i uwielbienie dla tego utworu Florence.
Bo brzmi zupełnie niewspółcześnie.
Znacie ją w ogóle?
Dla mnie to kolejne odkrycie.
Choć w sumie podobnej muzyki słucham dziś dosyć rzadko.
I nie wiem, kto inny jeszcze dziś nagrywa piosenki w stylu Kate Bush?
Z takimi porywającymi refrenami!
W każdym razie słucha się tego przepysznie.
W samochodzie na przykład!
Albo w Domu, porządkując jesienną szafę ;-)
Musi zabrzmieć głośno!!!



I to chyba tyle dzisiaj.
Wczoraj mieliśmy w Domu mały kinderbal :-)
A pies pożarł cała tabliczkę czekolady (z chilli!) – nielegalnie oczywiście! Całą noc drżeliśmy, bo gdzieś kiedyś wyczytałam, że czekolada może okazać się dla psa śmiertelnym zagrożeniem! Ale chyba nie dla naszego ;-))) Zaszkodzić to mu nie zaszkodziła ;-)

***

Uśmiałam się z wczorajszej opowieści rodziców małej Hani, która odwiedzając w ostatni weekend cmentarz, na widok zapalonych na grobach zniczy śpiewała głośno ‘Sto lat!’ i owe znicze próbowała zdmuchnąć ;-)))
Osobliwe dość - zmarłym życzyć stu lat ;-)

***

Co poza tym?
M. paraduje w swoich nowych, świecących butach :-)
(Wielkie, serdeczne dzięki, kochany T.!!!)
Jest nimi zachwycony! Choć odrobinę są jeszcze za duże, hehe, ale co tam ;-) Po spacerze biegnie prosto do łazienki, każe sobie gasić światło i sprawdza, czy buty wciąż świecą ;-)
Podobnym hitem okazał się świecący na czerwono semafor, który M. dostał w prezencie po przeglądzie stomatologicznym od naszej ulubionej Pani Doktor, czyli od Babci ;-)
Tatuś nauczył M. podświetlać sobie tym semaforem język ;-) i wczoraj M. biegał i wszystkich w ten sposób straszył! Takie sztuczki rodem z horrorów klasy B ;-)

Ojejku! Ojejku! – to nowe, ulubione powiedzonko naszego Syna :-)
Ach, i jeszcze GMŁA – absolutnie ukochane słowo odmieniane we wszystkich przypadkach! 
GMŁA, czyli MGŁA ;-)
I jeszcze KATASTROFA – wypowiadane przeze mnie wywołuje u M. dosłownie salwy śmiechu!!! I nie mam pojęcia dlaczego… Śmieszy Go po prostu ten wyraz i już.
Poza tym nową frajdą okazało się chodzenie na palcach i piętach oraz (nieporadne jeszcze) jaskółki :-)

OK, nic tu już po mnie ;-)
Zadanie na dzisiejsze popołudnie: zagospodarować 4 kg dyni :-)
Istny dyniowy festiwal o tej porze roku!
Nasi Przyjaciele obdarowali nas olbrzymią połówką jednej, jedynej dyni, którą udało im się wyhodować we własnym ogródku ;-)
Piękna jest!

Ale mam jeszcze pytanie na sam koniec – głównie do Rodziców Dzieci od naszego M. starszych: na jaki wiek Dziecka przypada najwyższy poziom stężenia bałaganu w Domu? Błagam, powiedzcie, ze nie będzie już gorzej!!!

Kobierzec z okruchów i czyhające w każdym zakątku zabawki (które chyba faktycznie rozmnażają się przez pączkowanie!) sprawiają, ze chwilami mam dość… I naprawdę nie sposób nad tym zapanować!!!
Staram się poruszać po Domu nie patrząc pod nogi… To jedyne rozwiązanie. Kiedy spoglądam w dół, humor siada mi natychmiast.
A może polecacie jakiś samoporuszający się odkurzacz (byle cichy!), który działałby od świtu do zmierzchu i połykał wszystko to, czym M. (oraz pies) upstrzą podłogi…
Ratunku!!!!!

A jutro wybieramy się w końcu na kolejny, nowy plac zabaw :-) Tym razem całkiem niedaleko nas powstało coś na kształt Parku Jurajskiego :-) W dodatku wszystkie zabawki są podobno z drewna.
No, tam nas jeszcze nie było!!! Ponoć największą atrakcją jest zjeżdżalnia w formie języka groźnego T-Rexa czy innego prastwora ;-) Wow! Sama się nie mogę doczekać!!! Strasznie to fajne, że M. trochę się jeszcze czasami boi zjeżdżać z tych najwyższych zjeżdżalni – za jakiś czas już nie będę miała pretekstu, żeby wdrapać się na górę i sobie zjechać - teraz to niby dla dodania odwagi Dziecku ;-))) 
No, zostaną jeszcze sanki! Na nich to jakoś mi nie wstyd, hehe!
I musimy jutro przeprawić się jeszcze na drugi brzeg Wisły :-) Prawdziwa wyprawa, hehe!

Pozdrowienia!!!

8 komentarzy:

  1. Maggie najwyższy stopień bałaganu jeszcze dłuuugo przed Tobą:DDD Teraz masz tylko maleńkie zawieruszenie drobiazgów, potem będzie lawina śmieciodajnych zabaw, zadań i wyzwań szkolnych,góry ubrań, klocków, książek, papierków... A na koniec czeka Cię "burdel na kółkach" taki prawdziwy, notoryczny i bez nadziei na lepsze...
    Wiem co mówię, niestety... hehehehe
    Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne te powiedzonka :) "Gmłę" lubię bardzo :)
    A bałagan...no cóż...my kilka kroczków przed wami i jest gorzej niż było a wywiad środowiskowy mówi że lepiej niż będzie niestety :)
    Ja się uodparniam powoli (czego i tobie życzę ;) - sprzątanie zarządzam przed pójściem spać i przed obiadem i tyle :) Przestałam już z tym walczyć i tylko czasami z panem Tatą wspominamy z westchnieniem jaki mieliśmy porządek w czasach przed-Glusiowych.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, będziecie po naszej stronie Wisły:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ten plac zabaw to na Pradze, prawda?

    Ps pozdrów ode mnie Łepkowską;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamurdo, nawet ni żartuj ;-)

    Anik, udam, że nie doczytałam Twojego komentarza ;-)))

    Olu, ano będziemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Delie, właśnie że nie! Przy Puszczyka :-) czyli względnie blisko!!!

    A Łepkowską pozdrowię, ale chyba Ty się będziesz z nią wcześniej widzieć, coś czuję ;-)))
    Wiesz, ta nasza z nią znajomość wywołuje u mnie nerwowe ruchy w obrębie karku ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Maggie, niestety z wiek jest większy bałagan (a największy jak przyjdzie w odwiedziny kolega - w ruch idzie wszystko), ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, Starszemu świetnie wychodzi sprzątanie. Jego słowa po sprzątaniu: "Popatrz jak błyszczy" - bezcenne:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Heidi, no to mnie jednak pocieszyłaś... Mój M. jeszcze niedawno zafascynowany był mopem i miotłami ;-) ale przeszło Mu, niestety... Ale wierzę, że zamiłowanie do porządku niedługo Mu wróci ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)