piątek, 17 grudnia 2010

O różnych moich niekoniecznie genialnych pomysłach ;-) O bombkach!


A z bombkami to było tak…

Rok temu, w okolicach Pierwszej Gwiazdki Naszego Syna, wpadłam na genialny pomysł.
Jako matka sentymentalna, z wielkim wręcz nabożeństwem gromadząca tony skarbów i rozmaitych ‘rupieci’ do czarnej skrzynki* M., pomyślałam, że każdego roku będę kupować M. jakąś wyjątkową bombkę – każdego roku jedną. Każdą będę podpisywać – zaznaczać kolejną Gwiazdkę Jego życia.
A kiedy któregoś dnia będzie ubierał swoją pierwszą WŁASNĄ choinkę w swoim już Domu ze swoją przyszłą Rodziną – ja wręczę mu te wszystkie bombki w prezencie… W wielkim, przewiązanym czerwoną kokardą pudle!
Pomysł wydał mi się iście genialny i równo rok temu z miną triumfatorki ogłosiłam go mojemu Mężowi… Ten spojrzał na mnie z typową dla siebie, pełną troski o stan mojego umysłu i równocześnie lekko powątpiewającą w mój ‘geniusz’, miną i polecił zastanowić się raz jeszcze, czy aby pomysł jest tak wspaniały jak mi się wydaje.
I spróbować wyobrazić sobie mojego Syna za lat parę(dzieści). I wyobrazić sobie Jego rodzinę. Pewnie jakąś żonę, narzeczoną, kto to wie… I wyobrazić sobie tę właśnie sytuację, w której jako matka wręczam im to wielkie, przepasane czerwoną kokardą pudło…
Hmm…
Może faktycznie mój pomysł nie jest tak ‘genialny’?
No bo czy mnie tak naprawdę ucieszyłoby takie pudło wręczone przez Mamę mojego Męża przy okazji NASZEJ pierwszej Gwiazdki? Czy ozdoby skrupulatnie przez nią przechowywane i perspektywa ich zawieszania na NASZYM drzewku, spotkałaby się z moim wielkim uznaniem i entuzjazmem (przy wszystkich serdecznych i ciepłych uczuciach, jakimi darzę Mamę mojego Męża)?
Wiem, że nie!
Mój Mąż śmieje się nawet, że znając ‘życie’, zawartość pudła zostałaby w jakiś ‘zagadkowy’ sposób unicestwiona… Mogłaby wypaść z najwyższej półki albo zostać stłuczona przez psa na przykład… Możliwości jest wiele ;-)

Hmm, święta to racja…

Bombki jednak kupować będę. Co roku inną, co roku wyjątkową… Każdą podpiszę. Ale wszystkie zostaną ze mną. Z nami. Nawet kiedy M. któregoś dnia się wyprowadzi, opuści Dom, założy Dom… I kiedy przyniesie do tamtego Domu swoje pierwsze WŁASNE drzewko…
Bombki zostaną u mnie.
I będą przypominać mi o każdej Gwiazdce, którą celebrowaliśmy z naszych Synem...
I może kiedyś, dużo, dużo później będą stanowić dla Niego jakąś wartość. Może dla moich wnuków? Kto to wie?

A mojemu M. pod Jego pierwszą WŁASNĄ choinkę podaruję duże, przewiązane czerwoną kokardą pudło. Ale zamiast bombek, znajdą się w nim Jego książki z dzieciństwa. Bo taki prezent od Mamy mojego Męża cenię sobie najbardziej…

Dlatego dziś książki na zdjęciach. Te stare. Niektóre moje, niektóre Taty M. Z naszego dzieciństwa. Do zdjęć wybrałam te na ‘teraz’, te, które czytujemy dziś i które bardzo wszyscy lubimy. Te mniej znane może…
I parę książeczek z kolekcji M.
Naszych ulubionych.
Jego ulubionych.





*) To po prostu metalowy memory box, w którym znajdują się wszelkie pamiątki w rodzaju szpitalnej bransolety, pierwszych śpioszków, łapek-niedrapek, a także kartek z kalendarza oraz upominków i cennych pamiątek, jakimi obdarowali nas i naszego Synka bliscy kiedy się narodził. Jednak w owej skrzyni znajdują się również tak kuriozalne ‘skarby’ jak korki od szampanów i win, którymi oblewano narodziny M. oraz na przykład suszone i zamknięte w słoju kwiaty kasztanowców i bzów z pamiętnego maja!

10 komentarzy:

  1. lubię takie sentymenty... i pomysł z bombkami jest według mnie świetny ale pomnożony x3... już nie! a książki zawsze warto kolekcjonować dla potomnych! ja od kilku miesięcy nie mogę znaleźć mojego Kubusia Puchatka u mamy w domu, choć wiem że gdzieś ta książka u niej jest, pamiętam kolor okładki i format. może się znajdzie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiazki sa wspaniale, tez mam kilka z dziecinstwa i obecnie traktuje je jak najwieksze moje skarby, to bedzie na pewno piekny prezent... a co do babek to fajny pomysl, wyjatkowy, powinien sie spodobac, i jemu i dzieczynie... :-)

    Kolorowych snow Maggie i do uslyszenia. M

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł z bombkami fajny, ale no właśnie ubrać choinkę w bombki od teściowej na pierwszą gwiazdkę we dwoje:)))) Bezcenne:)))

    Każdego roku od narodzin Synka kupuję bombki. Pamiętam je i bez trudu mogę przypisać rok do każdej z nich, ale to nie są jakieś wyjątkowe bombki w swej urodzie, chociaż ja je lubię.

    A ta sterta książek pod choinką - wyborna:) Wspaniałe te książki na zdjęciach.
    Niektóre z pierwszych obrazkowych książek Chłopca oddałam. Chociaż miałam zamysł gromadzić je i nie wypuszczać z dłoni:) Ale przy tempie w jakim się mnożą, nie podołałam z przestrzenią dla nich.

    Wiesz, że w naszym memory box jest też etykietka/książeczka od szampana, którym uczciliśmy narodziny Chłopca:)

    OdpowiedzUsuń
  4. PS I zachowałam wydania gazet z dnia w którym urodził się Chłopiec:)

    OdpowiedzUsuń
  5. no trochę się uśmiałam czytając ;) ale same pomysły całkiem udane! :)
    A te książki....ACH!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Enchocolatte, no tak, x3 nie da rady ;-))) Mam nadzieję, że znajdziesz tego Puchatka! Wśród moich książek-wciąż-nie-odnalezionych jest stare, ulubione wydanie Bajek Samograjek Brzechwy z cudownymi ilustracjami (szczęśliwie odnalazłam to samo wydanie na półce mojego męża!) oraz Apolejka! Ale myślę, że przy kolejnych porządkach się odnajdą!
    Uściski!

    Mamsan, to zależy jaka dziewczyna się trafi ;-)))
    Z książkami jednak bezpieczniej!
    Uściski!

    Delie, no właśnie - zbiory puchną i puchną, a miejsca w mieszkaniu wciąż mało... Ech...
    A wśród książeczek z dzieciństwa Taty M. jest i ta Twoja ulubiona - D. Wawiłow Strasznie ważna rzecz! Lubię z niej Kałużystów - rytm i rym całkiem jak Okularnicy Osieckiej, prawda? Do odśpiewania! Tyko cała pobazgrana jest niebieskim długopisem :-(
    A wydania gazet też oczywiście mamy upchnięte w osobnym segregatorze - nawet jakieś El Pais się znalazło i trochę prasy zagranicznej, bo wszyscy znajomi mieli prikaz odłożyć ;-)))
    Uściski!

    Anik, pomysł niezgorszy, fakt ;-) ale sama rozumiesz... Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. no i już chciałam napisać, ze pomysł świetny! rewelacyjny! że zazdroszczę! że szkoda, że sama na to nie wpadłam! ale ... jakbym miałam swój dom (ech.), swoją choinkę i teściowa by wpadła na genialny pomysł ubierania mi choinki (bo tak bym to pewnie odczytał) to by był niezły zgrzyt. Ale z kolei, czy bombki musiałyby wisieć na tej choince? mogą ... no każdy ma pomysł na takie rzeczy :) Ty już pewnie też :)

    .. ale napiszę! REWELACYJNY POMYSŁ!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Magda, otóż to!
    Czasem warto spojrzeć na własne 'rewelacyjny' pomysł z innej perspektywy... Wiesz jak to się mawia: że 'dobrymi chęciami piekło wybrukowane' :-) O tym też trzeba pamiętać, hehe! Bo po cóż innym je fundować?
    Magda, i życzę Ci na kolejne (oby na jak najbliższe) Święta w końcu tej upragnionej WŁASNEJ choinki i własnych czterech kątów!!!
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Maggie....cudowny, pełen Miłości post. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)