sobota, 3 grudnia 2011

3/24

No to mamy juz światełka :-) Kule i całe girlandy! I lampiony! Za chwilę będą kolejne... Fajnie, od razu zapachniało piernikami ;-) Od samych światełek... Bo pieczemy dopiero w niedzielę!



Zeszłoroczne zdjęcia... M. taki maleńki jeszcze. Okrąglejszy jakiś ;-) Teraz dopiero widzę, jak Go wyciągnęło, jaki z Niego chłopak już... Jak te pulchne łapięta zamieniają się powoli w smukłe dłonie. Smukłe, ale mocne. Takie męskie :-)

Wybieramy się w weekend na świąteczny kiermasz :-)
A wieczorem wypijemy grzańca! I duży dzban zimowej herbaty - z plastrem pomarańczy i z goździkami...
Za to rano wybiorę się na długi, długi spacer do lasu. Zupełnie sama! No, może z psem... Task #3 z naszego adwentowego kalendarza :-) Dlatego teraz szykuję sobie playlistę i słuchawki... Niedawno je odkryłam na nowo. Spacerując z M. ze słuchawek naturalnie nie korzystam ;-) Ale teraz... Ach, już prawie całkiem zapomniałam, jaka to przyjemność! Ten filtr w uszach... I niemy ruch na ulicach.

A M. od świtu w objęciach Babci :-) Właściwe to mogłabym zniknąć, hahaha! Tak się czasem zastanawiam, czy zauważyłby tę moją nieobecność... Ech, no bo Babcia oznacza totalne zapomnienie o wszystkim innym :-) I prezenty, ofkors ;-)

Nie macie pojęcia, jak bardzo mnie wzruszyły Wasze komentarze oraz maile... Te odnośnie mojego Muzycznego Kalendarza :-) Naprawdę zakładacie specjalną playlistę? No ładnie... To teraz muszę się porządnie przyłożyć do tematu! Nie chciałabym powtarzać utworów z zeszłego roku, ale - jak zauważyła Małgosia - niektóre z nich już wyparowały z sieci - zatem coś tam musi się powtórzyć! Ten jeden utwór w szczególności! Bo to chyba moja najukochańsza piosenka okołoświąteczna. Zresztą słucham jej przez cały rok :-)
Chyba już wszyscy wiedzą o mojej słabości do Joni M.
Ale może tym razem posłuchajmy tego utworu w zupełnie innym aranżu i wykonaniu, OK? Dianne Reeves - też lubię :-)


A z drugiej strony co mi tam? Niech będzie i w wykonaniu Joni... Do której mam wielki sentyment - i z której muzyką spędziłam kiedyś taki jeden, bardzo trudny wieczór sylwestrowy... Gdzieś tam wszyscy witali Nowy Rok, a ja muzyką Joni zagłuszałam fajerwerki i filtrowałam sylwestrową rzeczywistość przez jedną z moich ulubionych jej płyt, czyli 'Misses' :-)
Jaki piękny po tamtej nocy sylwestrowej nadszedł Nowy Rok :-) Jeden z najpiękniejszych...
Zatem Joni. Live '70 z Royal Albert Hall :-) Bardzo lubię te właśnie wersję.



PS Czy i Wam czasami Joni przypomina trochę Mię Farrow?

PS#2 Wiecie co? Moja Mama przywiozła mi bukiety z ostrokrzewu i mahoni z ogrodu! I gałązki cisu! I szyszki z mojego modrzewia!!! Oraz miliony pakunków pełnych darów i łakoci ;-) Bardzo mnie tym wzruszyła... Zawsze mnie ogromnie wzrusza tym, że Jej się tak bardzo chce!!! Chciałabym, żeby i mnie się tak zawsze chciało... Teraz i za iks lat...
W każdym razie to strasznie fajne, kiedy Dom pachnie tak samo jak ten z Dzieciństwa... Dziś leśną żywicą - dzięki zimowym bukietom, które chwilę temu skończyłam układać... Dobranoc.

PS#3 O książkach będzie jutro! Na tysiąc procent!!!

14 komentarzy:

  1. a u nas klapa na całego;) okazało się, że jeden łańcuch świeci:) reszta padła:( czas na zakupy:)

    ale są mandarynkowe lampiony:)) dołączysz w tym roku:) detale na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świętaaaaa:D My już chcemy!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po raz pierwszy żałuję, że nie mam firanek! Cudności u Ciebie. A zapachy, które przywiozła Mama - marzenie. Jeszcze się dobrze nie zaczął grudzień, a u Was już święta w pełni :)
    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Delie, jasna że dołączę :-) Specjalnie nową foremkę w tym celu kupiłam!!!
    I pośpieszcie się z tymi lampkami! A to Ci heca, no!

    Zezullo, my trochę już też ;-) Ale tylko trochę...

    Ewo, te firanki to nie u mnie akurat ;-) My firan nie mamy... I też raz do roku żałujemy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie wróciłam z samotnej wyprawy do lasu. Przyniosłam trochę gałązek i szyszek. Są takie inne troszkę, "nie polskie" ;) Ale są:) I będzie jakiś grudniowo-leśny bukiet:)
    Dziękuję za piosenkę. Wybieram tą w wykonaniu Joni :)
    Udanego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gębula mi się uśmiechnęła, kiedy zobaczyłam ,że już kolejny dzień i już z rana Twój wpis, twój kalendarz,a właściwie to już mój kalendarz :DDDDD

    Ależ Ci ogromnie i strasznie bardzo zazdroszczę tej Twojej kochanej mamy!!!! Takie momenty ogromnie mnie wzruszają:D

    A podałabyś przepis na swoje pierniczki, bo właśnie szukam jakiegoś wypróbowanego przepisu.

    I ta muzyka, ach...

    OdpowiedzUsuń
  7. boskie....... czarujesz................

    OdpowiedzUsuń
  8. swiatełka. lampiony i zapach gożdzików...bosko!
    A bukiet zimomy bardzo bym chciała mieć gdzie nabyć...fajnie jest tak zaraz przy lesie mieszkać i miec mamę której się nadal chce:)))
    Świetny utwór, kolejny zresztą:)
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnieszko, a jaki piękny ten Twój las... A Joni to Joni, prawda? Nikt Jej nie dorówna!

    Mamurdo, podeślę Ci przepis mailem, dobrze?
    Ech, Twoim Dzieciom też wszyscy zazdroszczą Mamy :-)
    Uściski!

    Lafle, abrakadabra ;-)
    Chciałabym sobie jeszcze Kraków przed Gwiazdką wyczarować...

    Agnieszko, fajnie, fajnie :-) Po bukiet to do lasu!!! Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  10. Maggie, pierwsze zdjęcie mnie zainspirowało, mam firanki...:-). Od kilku godzin światełka już u mnie wiszą. Zawsze byłam daleka od takich rozwiązań ze światłami (może z wiekiem zmieniam się), ale podoba mi się i to bardzo!!!

    A porównanie do Mia - chyba się zgodzę, jeden z moich ulubionych filmów to "Dziecko Rosemary", bardzo długo zapadł mi w pamięci...Zbieram się, aby go ponownie obejrzeć...MF - dla mnie super!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Heidi, a pochwalisz się światełkami?
    U nas głównie takie kule bawełniane jak na drugim zdjęciu :-) Ale też takie girlandy z białych światełek :-)

    Co do 'Dziecka Resemary' to również jeden z moich ulubionych filmów! Niesłychany jest!!! Ale pamiętam, że obejrzałam go zdecydowanie za wcześnie - miałam jakieś 8-9 lat (oczywiście oglądałam na nielegalu, przez szparę w drzwiach od pokoju TV, hehe) - i do dziś pozostał we mnie lęk przed tą ostatnią sceną. Za każdym razem odruchowo zamykam oczy i w sumie sama nie wiem, czy widziałam zakończenie, czy nie...
    W ogóle Polańskiego kino uwielbiam! Bez wyjątku!

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście:-)

    Pierwszy raz "DzR" obejrzałam "zza fotela" (tak z moim Bratem oglądaliśmy w tajemnicy różne filmy - więc to było takie przerywane oglądanie) i nie do końca wszystko rozumiałam, mój drugi raz to DKF w liceum - byłam bardziej świadoma - po filmie całą noc nie spałam, a przez kilka dni miałam przed oczami obrazy z filmu.

    Ciekawa jestem jak go teraz odbiorę?

    OdpowiedzUsuń
  13. Światło rozświetli każdą noc

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)